Rozdział 11

313 24 0
                                    

Mimo moich protestów, Justin odprowadził mnie do domu. Była 3 w nocy i miałam nadzieję, że wszyscy śpią i wejdę do środka niespostrzeżona.

- Dzięki - powiedziałam, kiedy staliśmy przed moją klatką.

- Dasz radę wejść sama? - zapytał, zauważając, jak chwieję się na nogach. Za dużo wypiłam. Podziwiałam go, że dawał radę z tą nogą w gipsie. Ja już dawno bym upadła, łamiąc sobie przy tym coś jeszcze.

- Tak, a ty? Dojdziesz do siebie? 

- Nie martw się. Dobranoc, Abigail.

- Dobranoc, Justin.

Weszłam do środka. Po kilku krokach odwróciłam się za siebie, żeby zobaczyć, jak chłopak powoli kuśtyka do swojego domu. Było mi głupio. Miałam nadzieję, że bezpiecznie trafi na miejsce. Wtedy on również się odwrócił. Posłał mi delikatny uśmiech i pomachał. Odmachałam mu i oboje ponownie ruszyliśmy w swoje strony. Tempem ślimaka pokonywałam schody. 

Na górze męczyłam się z otwarciem drzwi. Przeklęłam pod nosem. Plan bycia cicho mi nie wyszedł. Drzwi po chwili się otworzyły, ale to nie była moja zasługa. W progu stała mama z założonymi rękami na klatce piersiowej. No to już po mnie.

- Gdzie ty byłaś? - zapytała z mocno wyczuwalną złością w głosie.

- W parku - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Wyminęłam ją, żeby udać się do pokoju i w końcu pójść spać. 

- Piłaś.

- Brawo! Czyli nie jesteś aż tak ślepa, jak myślałam! - Zaśmiałam się ironicznie. Nawet na nią nie patrzyłam, tylko szłam dalej przed siebie. Niestety, przeszkodziła mi, łapiąc mnie za nadgarstek i zatrzymując. Spojrzałam na nią pustym wzrokiem, kiedy ona cała kipiała ze złości.

- Więcej szacunku - warknęła. - Jest środek tygodnia! Jutro, a właściwie dzisiaj, idziesz do szkoły. Co ty sobie wyobrażasz?

- I tak w żadne słowa mi nie uwierzysz. - Prychnęłam. - Mogę iść już spać?

- Masz szlaban i nie obchodzi mnie, jak wielkiego kaca będziesz miała rano, osobiście dopilnuję, żebyś poszła do szkoły.

- Jasne. - Wyswobodziłam rękę z jej uścisku i udałam się do miejsca, w którym bardzo chciałam teraz być, do mojego łóżka. 

***

W szkole nic nigdy mnie tak bardzo nie denerwowało jak dzisiaj. Ten hałas, szmery, krzyki innych... Najgorszy i tak był dzwonek. Za każdym razem, gdy rozbrzmiewał, czułam, jak moja głowa pęka na coraz mniejsze kawałeczki. Wzięłam tyle tabletek przeciwbólowych, że byłam chyba blisko przedawkowania. 

Na przerwie obiadowej dosiedli się do mnie ,,moi przyjaciele". Czyżby sobie o mnie przypomnieli?

- I jak było? - zapytał Ash. 

- Co?

- Jak było na grupie wsparcia?

- Skąd wiesz, że tam chodzę? - Zmarszczyłam brwi. Ja nic im o tym nie mówiłam, bo ostatnio i tak za często nie rozmawialiśmy. Wątpię, że w ogóle ich obchodzę. Czuję, jakby to był dla nich obowiązek, ta minimalna troska, bo znaliśmy się już kilka lat. Nie potrzebuję łaski.

- Byliśmy u ciebie, żeby obejrzeć razem komedie, jak za starych czasów 3A, ale cię nie było i Jordan wszystko nam powiedział - odpowiedziała Adele, a ja słysząc imię tego potwora, zacisnęłam dłoń w pięści. 

Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz