Wszedłem do szkoły w miarę zadowolony. W końcu bez gipsu, więc zabawa w ,,przewróćmy Biebera" się skończyła. Szedłem korytarzem i czułem, że to może być dobry dzień, dopóki na mojej drodze pojawił się Malcolm ze swoimi ziomkami. Zacisnąłem pięści. Wiedziałem, że mi nie odpuści. Gnojenie ludzi to jakieś jego hobby. Niektórzy lubią zbierać znaczki, inni malować martwą naturę, a on, jak i cała reszta tych idiotów, lubi niszczyć psychicznie nic nie winnych ludzi.
- Z gipsem czy bez, wciąż kaleka - odezwał się, a jego towarzysze wybuchnęli śmiechem. Miałem wrażenie, że on im za to płaci, bo jego teksty w ogóle nie były zabawne. Albo to ja jestem dziwny.
Zignorowałem całkowicie jego słowa i ruszyłem dalej przed siebie. Jego zaczepki się nie skończyły - podstawił mi nogę. Straciłem równowagę, ale udało mi się utrzymać w pionie. Przysięgam, że nienawidzę tego człowieka.
- Jaki jest twój problem? - warknąłem. Jak szybko pojawił się mój nagły przypływ odwagi, tak prędko zniknął, kiedy Malcolm do mnie podszedł, patrząc się z wyższością.
- Ooo, piesek zaczął szczekać - zadrwił, popychając mnie do tyłu. - Trzeba go uciszyć.
Nie zdążyłem jakkolwiek zareagować, bo zarobiłem mocnego ciosa z pięści w twarz. Odrzuciło mnie do tyłu. Warga mocno mi pulsowała, a w ustach czułem smak krwi. Świetnie.
- Nie oddasz mi, Bieber? - roześmiał mi się w twarz.
Moje zdenerwowanie wzrosło. Musiałem być mężczyzną. Nie mogłem dawać sobą tak pomiatać. Wziąłem zamach i prawie mu przywaliłem, ale w ostatniej chwili chwycił moją rękę, ponownie wybuchając śmiechem.
- Bijesz jak laska - oznajmił, a po całym korytarzu rozniósł się śmiech uczniów, którzy obserwowali całe zdarzenie, a niektórzy nagrywali swoimi telefonami.
Zamachnąłem się wolną ręką, ale ją również złapał. Wygiął mi obie ręce tak, że syknąłem z bólu. Następnie powalił mnie na ziemię, a na sam koniec skopał w brzuch i odszedł, rzucając za sobą jedynie: ,,Frajer." Dzwonek zadzwonił, korytarz opustoszał, a wraz z nim śmiechy ucichły.
Po raz kolejny zostałem ośmieszony przed całą szkołą, a na dodatek wszystko tak cholernie mnie bolało. Gdzie byli w tym czasie nauczyciele? Witam w mojej szkole, gdzie wszystko mają w dupie.
Powoli wstałem. Zgięty w pół doczłapałem do toalet, gdzie zamknąłem się w jednej z kabin. Siadłem na zamkniętym kiblu i z całych sił próbowałem się nie rozpłakać, ale to było zbyt wiele. Żaden ze mnie mężczyzna...
Pusto gapiłem się w sufit, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Niechętnie, ale odebrałem, nawet nie patrząc kto to.
- Halo?
- Justin, przyjedź po mnie, proszę. - Usłyszałem szept Abigail. Moje serce przyśpieszyło i ignorując ból, szybko zerwałem się na równe nogi.
***
Wziąłem dziewczynę ze szkoły i pojechaliśmy do mnie. Dałem jej swoje rzeczy, a jej zakrwawione wrzuciłem prosto do prania. Opatrzyłem jej rękę i po wszystkim siedzieliśmy u mnie na łóżku w kompletnej ciszy. Ona się nie odzywała, a ja szczerze nie miałem pojęcia, co powiedzieć.
Kiedy zobaczyłem ilość blizn na jej rękach, poczułem się, jakbym dostał cios prosto w serce. Abigail się okaleczała, a ja nie wiedziałem nawet, jak jej pomóc. Jest tak delikatną i wrażliwą istotą. Chciałbym zabrać z niej cały ten ciężar, żeby już nigdy nie płakała, już nigdy nie posunęła się do krzywdzenia samej siebie.
Brunetka bawiła się swoimi palcami, kiedy ja siedziałem ze schowaną twarzą w dłoniach, myśląc, jak zacząć rozmowę. W końcu na nią spojrzałem, ale ta wciąż była skupiona na swoich dłoniach, jakby wstydziła się na mnie spojrzeć. Już dłużej nie myślałem, tylko zbliżyłem się do niej i zamknąłem w szczelnym uścisku. Wtuliła się we mnie i, cholera, nie chciałem jej już nigdy wypuścić.
- Obiecaj mi, że już więcej tego nie zrobisz - poprosiłem, gładząc dłonią jej plecy.
- Nie mogę... - wyszeptała. Czułem, że była bliska płaczu. Nie zniósłbym tego widoku, więc tylko mocniej ją przytuliłem, jakby miałoby to cokolwiek dać.
- Kiedy tylko będziesz chciała to zrobić, zadzwoń do mnie. Możesz mi to obiecać?
- Tak - odpowiedziała.
Odsunęliśmy się od siebie. Posłałem jej delikatny uśmiech, ale szybko z powrotem opuściłem kąciki ust przez ból, jaki przeszył moją wargę. Abigail niepewnie przejechała opuszkami palców po mojej dolnej wardze. Zasyczałem, kiedy dotarła do rozcięcia.
- Przepraszam. - Ledwo ją usłyszałem, kiedy gwałtownie zabrała dłoń. Cały czas mówiła szeptem, jakby bała się odezwać głośniej. Tylko nie wiedziałem dlaczego. - Co ci się stało? - zapytała.
- To nic takiego. - Wzruszyłem ramionami. - Opowiedz mi, co się u ciebie stało.
- Przyjaciółka - zacięła się. - Była przyjaciółka opublikowała moje zdjęcie za czasów gimnazjum i cóż, stałam się pośmiewiskiem całej szkoły. Zemściła się, a ja nawet nie wiem za co. Nie mam pojęcia, co takiego jej zrobiłam, żeby tak bardzo chciała mnie zniszczyć.
Po tych słowach się rozpłakała, a ja poczułem, jak moje serce łamie się na milion kawałków. Nie minęła sekunda, kiedy znowu ją przytulałem. Ona jest taka krucha... Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego świat się na nią uwziął. Zasługuje na całe dobro, nie powinna cierpieć.
Pamiętam, jak byliśmy na spacerze i po drodze spotkaliśmy rannego ptaka. Wokół nas było pełno ludzi, którzy przechodzili obok niego obojętnie. W końcu to tylko jakieś nic nieważne zwierzę. Abigail się zatrzymała. Wzięła stworzenie w ręce, spojrzała na mnie oczami błyszczącymi od łez i wyszeptała: ,,Zabierzmy go do weterynarza." Zrobiliśmy tak i dzięki niej ptak wrócił do pełni zdrowia.
Jej serce jest wypełnione dobrocią. Pomimo wszystkich zadanych jej ran, jest ciepła i życzliwa dla każdego. Nigdy nie odmówiła pomocy bezdomnym. Zawsze zagubionym turystom wskazywała drogę z uśmiechem na twarzy. Jest najwspanialszą osobą na tej pieprzonej planecie i nie zasługuje na to wszystko. Świat nie zasługuje na nią.
- W końcu zapomną i wszystko wróci do normy - pocieszyłem ją.
- Nie wiem czy wytrzymam tyle czasu.
- Masz mnie. - Uśmiechnąłem się do niej, kiedy odsunęła się ode mnie, aby spojrzeć mi w oczy.
- Dziękuję - powiedziała, odwzajemniając uśmiech.
Zerkałem w jej piękne, błyszczące, brązowe oczy. Zatapiałem się w nich z sekundy na sekundę coraz bardziej. Następnie przeniosłem wzrok na jej pełne, lekko blade usta. Nawet nie wiem, kiedy to się stało, ale zbliżyłem twarz i delikatnie musnąłem jej wargi. Wtedy dziewczyna ode mnie odskoczyła jak poparzona.
- Przepraszam - powiedziałem szybko przestraszony jej reakcją. - Nie chciałem, ja...
- Chyba już pójdę - przerwała mi. - To ja przepraszam - rzuciła, zanim opuściła mój dom.
Zostawiła mnie samego z burzą myśli, która atakowała moją głowę. Wszystko spieprzyłem. Cholera. Wściekły uderzyłem pięścią kilka razy o ścianę. Nie chciałem jej wystraszyć. Powinienem był się powstrzymać, ale... Nie umiałem.
CZYTASZ
Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOboje nie mają łatwo w życiu. Oboje zmagają się z problemami, które ich przerastają. Oboje mają za sobą próbę samobójczą. Poznają się na grupie wsparcia. Wchodzą w pakt - żaden z nich nie może się zabić do walentynek. Grupa Wsparcia to opowieść o ty...