Czternasty luty, walentynki. Dzień, w którym wszyscy zakochani celebrują swoją miłość, spędzają razem czas w jakiś piękny, wyjątkowy sposób.
Zapracowane małżeństwa robią sobie przerwę, jedzą wspólnie kolację, ciesząc się swoją obecnością. Przypominają sobie, jak ważna jest ich miłość. Zapominają o pracy, która doszczętnie ich wciągnęła. Tego dnia są dla siebie.
Są też ci, którzy dopiero tego dnia wyznają miłość drugiej połówce. Zbierają się w sobie, aby powiedzieć ,,Kocham cię." tej jedynej osobie. Rozpoczynają nowy rozdział w życiu, przepełniony miłością i wsparciem. Święto zakochanych nabiera mocniejszego znaczenia. Staje się jednym z najszczęśliwszych dni w życiu.
A ile jest ludzi, którzy przeklinają ten dzień. Siedzą w domach, narzekając, że nie mają z kim ich spędzić. Niedawno zakończyli swój związek lub nie znaleźli jeszcze tej odpowiedniej osoby.
Ale na każdego przychodzi czas. Miłość dopadnie każdego, odwracając jego życie do góry nogami. Niektórzy po prostu muszą dłużej czekać. Wielkie szczęście idzie małymi kroczkami.
Jednakże, dla Abigail i Justina miało to inne znaczenie. Czternasty luty, dzień zakończenia paktu.
Był wieczór. Latarnie oświetlały ciemność, chłodny wiatr otulał twarze. Księżyc przysłoniły chmury. Gęsta warstwa ciemnego puchu otuliła całe niebo. Tylko w niektórych miejscach przez niewielkie dziury dało się dojrzeć kilka gwiazd.
- Abigail?
- Tak?
- Zamierzasz to dzisiaj zrobić? - zapytał, a ona zamilkła. Wiedziała, co miał na myśli. Pytał czy ma zamiar połknąć tabletki tej nocy i już więcej się nie obudzić. Siedziała cicho, czyli się zastanawiała, a to chyba dobry znak.
- Ch-chyba tak - w końcu odpowiedziała. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jej usta były spierzchnięte, a nos czerwony. Oczy jej błyszczały i nawet z rozmazanym tuszem na twarzy, mógł stwierdzić, że wyglądała pięknie.
- Mam pomysł - oznajmił, a jej wzrok zmienił się na pytający, więc kontynuował. - Zawrzyjmy pakt. Nikt z nas nie może się zabić do walentynek. Spróbujemy złożyć swoje życia do kupy i...
- Niektóre rzeczy są nie do naprawienia, Justin - przerwała mu, ale kompletnie zignorował jej słowa i dokończył swoją myśl.
- I jeśli nam się nie uda, skoczymy razem z - wskazał palcem na jeden wieżowiec - tego budynku. Wchodzisz? To tylko dwa miesiące...
Resztkami sił wszedł na dach wieżowca. Przykucnął na chwilę, starając się opanować zawroty głowy. Kiedy poczuł się trochę lepiej, podszedł do murku, który odgradzał go od przepaści. Wdrapał się na niego, stanął prosto i zerknął w dół. Było naprawdę wysoko, co dawało mu zapewnienie, że tym razem nic nie będzie w stanie go uratować.
Zamknął oczy. Po raz ostatni przywołał wspomnienia związane z Abigail. Po głowie latały mu obrazy wszystkich dni spędzonych razem. Kiedy jechali do parku rozrywki, a w samochodzie był pająk, którego dziewczyna tak bardzo się przestraszyła. Kiedy kłócili się, jak powinno się jeść płatki. Kiedy brunetka mocno wciągnięta w rozmowę nie zauważyła słupa i w niego wpadła. Kiedy chłopak rozśmieszał ją, gdy piła, przez co cała zawartość jej buzi wylądowała na nim. Kiedy nie chciała się na coś zgodzić, a on łaskotał ją, dopóki nie zmieniała zdania. Kiedy ją całował, przytulał, czując, że ich ciała zostały stworzone specjalnie do siebie.
- Kocham cię - wyszeptał.
- Ja ciebie też.
Usłyszał jej melodyjny głos. Myślał, że znowu wyobraźnia płata mu figle. Jednak, kiedy poczuł, jak jego palce zostały splecione z cudzymi, otworzył oczy, a przy swoim boku zobaczył ją. Stała tutaj, na dachu, zerkając na niego trudnym do odczytania wzrokiem.
CZYTASZ
Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOboje nie mają łatwo w życiu. Oboje zmagają się z problemami, które ich przerastają. Oboje mają za sobą próbę samobójczą. Poznają się na grupie wsparcia. Wchodzą w pakt - żaden z nich nie może się zabić do walentynek. Grupa Wsparcia to opowieść o ty...