Chciałem zostać w domu przez kilka dni. Nie byłem gotowy na powrót do szkoły i te wszystkie spojrzenia. Jednakże rodzice kazali mi iść. Nauka jest ważniejsza od mojego zdrowia. Muszę się uczyć i mieć dobre wyniki, żeby jeszcze bardziej nie odstawać od świetności mojego brata.
Po śniadaniu, które i tak ledwo tknąłem, przyjechał po mnie Travis. Wyszedłem z domu, nawet się nie żegnając i wraz z moim przyjacielem pojechałem do tego budynku, którego nienawidziłem całym sobą.
- Jak się czujesz? - zapytał blondyn podczas drogi, która naprawdę mi się dłużyła. Wzruszyłem ramionami. Jak mogłem się czuć? Żyję, a moje problemy też nie umarły. - Będzie dobrze.
Och, daj spokój. Wszyscy dobrze wiemy, że nie będzie.
Wysiedliśmy na parkingu szkolnym. Chłopak podał mi kule, które leżały na tylnych siedzeniach. Po chwili podeszła do nas Jessica i rzuciła się na szyję mojemu przyjacielowi. Obdarzyli się kilkoma pocałunkami, a po tym dziewczyna skierowała głowę w moją stronę.
- Cześć...
- Justin - dokończyłem za nią. Ta delikatnie się uśmiechnęła. Czyli mojemu przyjacielowi podryw się udał. Może tego po mnie nie widać, ale naprawdę cieszę się jego szczęściem. Jedynie na znak tego, poklepałem go po ramieniu i powoli, wsparty o kulach, udałem się do wejścia do budynku.
- Dasz sobie radę? - zawołał za mną.
- Ta, dzięki - rzuciłem tylko i zniknąłem za drzwiami.
W środku napotkałem mnóstwo rozbawionych spojrzeń. Niektórzy coś do siebie szeptali, żeby potem cicho się roześmiać. Moja doklejona karteczka z napisem ,,frajer" zamieniła się w wielki tatuaż na czole.
Skierowałem się do mojej szafki, po drodze dostając z bara od jakiegoś ucznia rozmiarów byka. Upadłem na ziemię, dostając za to tylko głośniejsze salwy śmiechu. Udałem, że nic się nie stało. Z trudem, bo ten kawał gipsu był naprawdę ciężki, ale wstałem i pokuśtykałem dalej przed siebie. Nie mogłem pozwolić im złamać mnie już na początku dnia.
Wziąłem książki na następne trzy lekcje i poszedłem pod klasę. Po drodze napotkałem Malcolma i Crystal. Szli przytuleni do siebie, a jego dłoń spoczywała na jej tyłku. Poczułem ukłucie w sercu. To głupie, bo wiedziałem, że nie mam u niej żadnych szans, no ale jednak...
Chciałem ich wyminąć bez słowa, ale nawet to mi się nie udało. Para stanęła przede mną, posyłając mi kolejne rozbawione spojrzenia.
- Jesteś frajerem - odezwała się blondynka. Powiedz mi coś, czego nie wiem. - Myślałeś, że weźmiesz mnie na litość? Żałosne.
Brać ją na litość? Czy ona naprawdę myśli, że zrobiłem to tylko z jej powodu?
Nic się nie odzywałem. Wiedziałem, że to nic nie da, więc tylko patrzyłem się na nich pustym wzrokiem.
- Przy spadaniu chyba odgryzł sobie język. - Zaśmiał się Malcolm. Wzmocniłem uścisk na kulach, ale wciąż byłem cicho.
- Lepiej byłoby dla świata, gdybyś wąchał ziemię. Tylko tlen marnujesz - oznajmiła Crystal, a jej facet mocno mnie odepchnął. Odeszli, a ja ponownie upadłem. Wylądowałem na tyłku, a ogromny ból przeszył całe moje ciało. Chyba właśnie ładnie obiłem sobie kość ogonową.
Miałem spory problem z podniesieniem. Wszyscy się na mnie gapili, wytykali palcami. Nie było nikogo, żeby mi pomóc.
Zadzwonił dzwonek, a korytarz opustoszał. Męczyłem się, próbując ostatkiem sił się podnieść. Byłem naprawdę mocno obolały, ale w końcu mi się udało. W jeszcze wolniejszym tempie udałem się nie do klasy, a do łazienki. Tam zamknąłem się w kabinie, żeby znowu zacząć płakać. Frajer i beksa w jednym. Byłem na siebie okropnie zły. Waliłem pięścią w ścianę, dopóki na niej nie zaczęły się pojawiać krwawe odciski mojej pięści. Crystal miała rację. Byłoby lepiej, gdybym nie żył.
Na lekcje nie wróciłem, tylko o odpowiedniej porze spotkałem się z Travisem przy jego samochodzie. Ten o nic mnie nie pytał, bo widział, że nie mam nastroju, więc tylko odwiózł mnie do domu.
Na miejscu podał mi kule, a ja cicho podziękowałem i miałem już odchodzić, ale mnie zatrzymał. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Kocham cię, stary - oznajmił, zamykając mnie w męskim uścisku. Objąłem go lekko jedną ręką, a drugą opierałem się na kuli, żeby nie stracić równowagi i jeszcze bardziej nie obić sobie tyłka. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś mnie przytulał, ale naprawdę tego potrzebowałem.
***
Na siedemnastą mama zawiozła mnie na spotkanie grupy wsparcia. Nie chciałem tam iść, ale nie mogłem protestować. Zająłem miejsce w okręgu z krzeseł i czekałem z innymi osobami, aż wszystkie siedzenia się wypełnią. Ostatnia weszła pewna brunetka. Zajęła miejsce na przeciwko mnie.
- Dobrze, skoro już jesteśmy w komplecie, możemy zaczynać - odezwał się mężczyzna prowadzący nasze spotkania.
Nie za bardzo go słuchałem. Wolałbym teraz leżeć w łóżku i oglądać jakieś badziewne komedie, próbując na chwilę o wszystkim zapomnieć. Ostatnie, co dosłyszałem, to jego prośbę, aby powiedzieć każdemu na sali ,,Ufam ci.". Rozejrzałem się po wszystkich twarzach, które wykonywały jego polecenie, a mój wzrok utknął na tej samej brunetce. Siedziała ze spuszczoną głową i bawiła się palcami. Widać, że nie tylko ja nie miałem ochoty na te spotkanie. Wtedy ona spojrzała na mnie. Speszony szybko odwróciłem wzrok.
Przez resztę spotkania, co chwilę na nią zerkałem. Tylko na chwilę, nie chcąc zostać ponownie przyłapanym. Wyglądała na taką znudzoną, kiedy słuchała innych.
- Cześć, mam na imię Jannette.
- Cześć Jannette - odpowiedzieli chórem dziewczynie.
- Mam problem z zaakceptowaniem siebie. Nie znoszę swojego ciała. Jestem gruba, a inni się ze mnie śmieją. W szkole nic nie jem, po prostu się boję, ale kiedy wracam do domu, mam straszne napady głodu. Obżeram się, a wyrzuty sumienia mnie nie opuszczają. Kiedyś się okaleczałam i próbowałam się zabić, ale dzięki terapii już tego nie robię. Ćwiczę i schudłam już pięć kilo.
W pomieszczeniu rozbrzmiały oklaski. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i z powrotem zajęła swoje miejsce.
- Dziękujemy za otwartość, Jannette - odezwał się Ben. - Jesteśmy z ciebie dumni.
Dłużej zawiesiłem wzrok na tej samej brunetce, kiedy jej kąciki ust delikatnie uniosły się w górę, żeby chwilę potem opaść. Wtedy nasze spojrzenia znowu się skrzyżowały, a ja ponownie szybko popatrzyłem w inne miejsce, gdzieś na suficie.
CZYTASZ
Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOboje nie mają łatwo w życiu. Oboje zmagają się z problemami, które ich przerastają. Oboje mają za sobą próbę samobójczą. Poznają się na grupie wsparcia. Wchodzą w pakt - żaden z nich nie może się zabić do walentynek. Grupa Wsparcia to opowieść o ty...