Po spotkaniu grupy wsparcia postanowiłam odwiedzić Justina. Chciałam go przeprosić, że tyle się nie odzywałam i wszystko wyjaśnić. Zasługiwał na to. Nie powinnam zachowywać się jak dziecko.
Poszłam do niego do domu. Wiedziałam, że jego rodzice będą i trochę się stresowałam, ale musiałam się z nim zobaczyć. Nie wytrzymałabym kolejnego dnia bez niego. Drzwi otworzyła mi jego mama. Jej mina sprawiła, że od razu chciałam uciec.
- J-jest Justin? - zapytałam niepewnie.
- Kim jesteś?
- Koleżanką.
W tym momencie za kobietą pojawił się jego ojciec, który zlustrował mnie całą wzrokiem. Poczułam okropne skrępowanie, a ochota ucieczki maksymalnie wzrosła.
- On ma jakiekolwiek koleżanki? - Zaśmiał się, za co został skarcony przez żonę.
- Wyszedł jakiś czas temu - odpowiedziała, trochę od niechcenia, na moje wcześniejsze pytanie.
- Rozumiem - powiedziałam i odeszłam jak najszybciej, nawet się nie żegnając.
Na zewnątrz odetchnęłam z ulgą. To była jedna z bardziej stresujących sytuacji w moim życiu. I szczerze? Jego rodzice nie zrobili na mnie dobrego wrażenia. Nie myślałam o tym zbyt długo. Zastanawiałam się, gdzie Justin mógł pójść.
Do Travisa?
Mówił, że on nie ma dla niego ostatnio czasu.
Nie znałam jego innych znajomych i tak naprawdę nie miałam pojęcia, gdzie mógł pójść, ale po zachowaniu jego rodziców, czułam, że coś musiało się stać. Wyglądali na zdenerwowanych, jakby niedawno odbyli kłótnię i teraz cały świat ich irytował. Wtedy mnie oświeciło. Szybko ruszyłam w stronę parku, który był niedaleko mojego, jak i zarówno jego domu.
Tak, jak się spodziewałam, siedział na naszej ławce. W jednej ręce trzymał butelkę z alkoholem, a w drugiej zauważyłam garstkę kolorowych pigułek. Czy on...? Kiedy przybliżył dłoń do ust, nie miałam już wątpliwości.
- Justin! - krzyknęłam jego imię.
Serce podeszło mi do gardła. Zaczęłam biec, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy nim. Łzy ciekły mi po policzkach. Cholernie się bałam. On przecież nie mógł... Nie mógł mnie zostawić.
Wołałam jego imię, ale był jakby nieobecny. W ostatniej chwili udało mi się szarpnąć jego ręką i rozsypać tabletki. Usiadłam obok na ławce, a on momentalnie się we mnie wtulił, zanosząc płaczem. Był kompletnie załamany, a mnie wyrzuty sumienia wyżerały od środka. Nie było mnie przy nim, kiedy tak bardzo tego potrzebował. Narzekam na swoich przyjaciół, a sama nie jestem lepsza...
- Już dobrze, Justin, jestem tutaj - wyszeptałam. Głaskałam go po głowie, chcąc jakkolwiek uspokoić.
***
Było już ciemno, a ja wciąż siedziałam na ławce, przytulając się z Justinem. Już nie płakał. Tkwiliśmy w ciszy.
Widząc go w takim stanie, moje serce złamało się na milion kawałków. Dopiero teraz zauważyłam, jaką egoistką byłam. Głównie skupialiśmy się na mnie, na tym, co ja czuję. Justin codziennie pytał czy wszystko w porządku. Żaliłam mu się, a on mnie pocieszał. Zawsze był tutaj dla mnie, a ja byłam ślepa. Myślałam, że tak źle wygląda przez chorobę i nigdy nie wpadłam, żeby zachęcić go do jakichkolwiek zwierzeń. Był taki zamknięty...
- Czy jest już za późno, żeby powiedzieć przepraszam? - odezwał się Justin, przerywając ciszę i tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co? - Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Ten pocałunek. Nie chciałem w tak głupi sposób cię stracić.
Poczułam mocny ścisk na sercu. On cały czas czuł się winny. Po raz kolejny moje oczy się zaszkliły.
- Nie straciłeś. To ja przepraszam za to, że nie było mnie przy tobie. Matko, jestem tak beznadziejna... - mówiłam cicho, bo wiedziałam, że inaczej głos by mi się załamał. Czułam ucisk w gardle, ten cholerny ucisk, gdy starasz się nie rozpłakać.
- Ej - powiedział, odsuwając się ode mnie, aby spojrzeć na mnie pół przytomnym wzrokiem. Miał czerwone, opuchnięte oczy, a alkohol równie skutecznie utrudniał mu patrzenie. - Nie jesteś beznadziejna i nigdy nawet tak o sobie nie myśl.
- Przestraszyłam się i uciekłam - zaczęłam, chcąc się jakkolwiek usprawiedliwić, choć to było całkowicie niemożliwe. Nie dam rady sobie tego wybaczyć.
- Nie chciałem cię przestraszyć.
- Wiem, możemy zapomnieć o tamtej sytuacji? Niech wszystko wróci do normy.
- Ale... - zająknął się. - Ja nie chcę zapomnieć. Bardzo chciałem cię pocałować i teraz też strasznie tego pragnę - oznajmił, kładąc dłoń na moim policzku i lekko masując go kciukiem. Wiedziałam, że normalnie nie powiedziałby czegoś takiego. Alkohol dodał mu dużo odwagi.
- Jesteś pijany, przełóżmy tę rozmowę na jutro. Zaprowadzę cię do domu, chodź - powiedziałam, po czym podniosłam się z ławki. Mały strach znowu u mnie zawitał.
- Nie chcę wracać do domu. - Pokręcił głową, wyrażając protest.
- Dlaczego? - zapytałam, ale nie odpowiedział. - Dobrze... Do Travisa?
Ponownie się nie odezwał, jedynie spróbował wstać z ławki, ale od razu na nią opadł. Pomogłam mu. Był ciężki, ale starał się iść o własnych siłach, więc jedynie przytrzymując go, aby nie upadł, udało nam się po jakimś czasie dojść do miejsca zamieszkania jego przyjaciela.
Travis, widząc stan Justina, o nic nie pytał. Przejął go ode mnie i praktycznie zaniósł do swojego pokoju. Tam ściągnął mu buty i położył w swoim łóżku. Szatyn od razu zasnął.
Było już dosyć późno i sama ziewałam ze zmęczenia. Był środek tygodnia i powinnam jutro iść do szkoły. Właśnie, powinnam, ale nie powiedziałam, że to zrobię. Nie chciałam zostawiać Justina tutaj samego. Rodzice Travisa znowu gdzieś wyjechali, więc ten pozwolił mi zostać.
- Zajmę się nim, możesz iść - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- Na pewno? Nie chcę was zostawiać, ale obiecałem Jessice i...
- Idź - przerwałam mu. - Jak coś, zadzwonię.
Blondyn posłał mi uśmiech, kiwając głową i dziękując, po czym opuścił dom. Zastanawiałam się, co zrobić. Kanapę miał okropnie niewygodną. Nie chciałam wchodzić do pokoju jego rodziców, więc... Może to głupi pomysł, ale jednak tak zrobiłam. Po wzięciu prysznica, położyłam się obok Justina, który cicho pochrapywał przez sen. Sama również szybko zasnęłam. Dzisiejsze emocje i zmęczenie dało o sobie znać.
CZYTASZ
Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOboje nie mają łatwo w życiu. Oboje zmagają się z problemami, które ich przerastają. Oboje mają za sobą próbę samobójczą. Poznają się na grupie wsparcia. Wchodzą w pakt - żaden z nich nie może się zabić do walentynek. Grupa Wsparcia to opowieść o ty...