Rozdział 45

193 23 2
                                    

Zadzwonił budzik. Niechętnie sięgnęłam ręką po telefon i kliknęłam opcję drzemka. Wtedy przypomniało mi się o wczorajszych wydarzeniach. Zestresowana wstałam z łóżka i szybko podbiegłam do lustra. Westchnęłam z ulgą, zobaczywszy, że jeszcze mam brwi. 

Gotowa do wyjścia opuściłam pokój. W kuchni siedziała rodzina i jadła wspólnie śniadanie. Wyminęłam pomieszczenie, kierując się do korytarza. Tam zaczęłam wkładać buty.

- Nie dołączysz do nas? - zapytał tato, kiedy znalazł się przy mnie.

- Nie, dzięki, nie jestem głodna - odpowiedziałam, nie przerywając czynności.

- To poczekaj, zaraz odwiozę cię i Andreę do szkoły.

- Nie trzeba, pojadę autobusem.

Po zawiązaniu ostatniego trampka, wstałam. Chciałam przytulić tatę na pożegnanie, ale zobaczyłam na końcu pomieszczenia moją przyszywaną siostrę, która dokładnie mnie obserwowała. Zrezygnowałam. Rzuciłam tylko krótkie ,,pa" i wyszłam, zabierając ze sobą plecak.

Wiem, że w ten sposób daję jej łatwo wygrać, ale nie mogę nic zrobić. Ona naprawdę mnie przeraża. Poza tym, lubię moje brwi. Nie chcę się z nimi pożegnać tak jak z książką.

***

Weszłam do szkoły i momentalnie poczułam na sobie wszystkich wzroki. Byłam mocno skrępowana, ale udawałam, że to nic i poszłam do swojej szafki po książki. Tam zaczepił mnie chłopak, którego pierwszy raz widziałam na oczy.

- Masz zniżki dla stałych klientów? - zapytał.

Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Schowawszy książki do plecaka, zamknęłam drzwiczki od szafki i odeszłam, nie odzywając się słowem.  Reagowanie na zaczepki to najgorsza rzecz, jaką można zrobić.

- Gdybyś trochę lepiej się ubierała, pewnie miałabyś więcej klientów - odezwał się jakiś inny uczeń.

- Ale przynajmniej jest tania - stwierdził gość, który stał obok tamtego. Cała grupka, która była skupiona w jednym miejscu, wybuchnęła śmiechem.

Naciągnęłam mocniej rękawy bluzy, jakby to w jakiś magiczny sposób miało sprawić, że zniknę. Spuściłam głowę i szybko ruszyłam przed siebie, chcąc jak najszybciej trafić do klasy. Po drodze wpadłam na Blase'a. Odbiłam się od jego klatki piersiowej, a on złapał mnie, żebym nie upadła. Szybko wyrwałam się z jego objęć.

- Zrobiłem ci dobrą reklamę. Nie ma za co - powiedział głośno. Wszyscy przyglądali się całej sytuacji. - Mówiłem, że pożałujesz - dodał szeptem, zanim odszedł.

- Puszczalska szmata. - Usłyszałam głos dziewczyny, która stała po drugiej stronie korytarza i patrzyła się na mnie z obrzydzeniem.

Będę silna. To nic. Niech myślą sobie, co chcą. Najważniejsze, że ja wiem, że to nieprawda. Nic mnie nie zniszczy. Nie będę znowu płakała.

- Mam tylko dwadzieścia dolców, starczy? Błagam, może być szybko, ale ja naprawdę tego potrzebuję - prosił mnie jakiś chłopak, wymachując banknotami przed moją twarzą. 

- Nie jestem dziwką - powiedziałam, starając się brzmieć na wkurzoną, ale w moim głosie było słychać rozpacz.

- Dobra, trzydzieści? Nie bądź taka, no...

Chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek. Nie umiałam się wyrwać. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy ciągnął mnie w dobrze znanym mi już miejscu. Do seksciapy. Byłam zdesperowana. On był zbyt silny, abym zdołała się uwolnić. Płakałam, ale nikogo z obserwujących nas osób to nie ruszyło.

- Mam HIV - skłamałam, mając nadzieję, że to go powstrzyma. I tak się stało.

- Co? - zapytał, otwierając szeroko oczy i puścił moją rękę. Rozmasowałam bolące miejsce.

- Powiedz Blase'owi, żeby lepiej się przebadał.

Po tych słowach uciekłam. Już nawet nie do łazienki. Wybiegłam ze szkoły, zanosząc się płaczem. Byłam pewna jednego - już nigdy więcej nie mogę tam wrócić.

Kiedy myślę, że już nic nie może mnie zaskoczyć, zawsze znajdą się ludzie, którzy podbijają stawkę swoją okrutnością. Tylko dlaczego? Skoro miłość rządzi światem, czemu panuje tutaj tak wielka nienawiść?

Błąkałam się po uliczkach Montreal, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Myślałam o wszystkim, o Justinie. Jak zawsze, zastanawiałam się, co teraz robi, czy jest szczęśliwy, czy w jego życiu wszystko się ułożyło, czy może poznał kogoś nowego. Na to ostatnie poczułam ukłucie w sercu. 

Jak bardzo beznadziejna jestem?

Cały czas myślałam, że odejście od niego było największym błędem, jaki w życiu popełniłam. Teraz doszłam do wniosku, że wręcz przeciwnie. Tak jest lepiej dla niego. Pozna kogoś, na kogo w pełni zasługuje jego dobre serce i będzie szczęśliwy. Spotka dziewczynę, która da mu wszystko, czego nie mogłabym ja. Tak naprawdę wszystkim jest lepiej beze mnie.

***

Wróciłam do domu trochę wcześniej niż zwykle, mając nadzieję, że nikt nie zauważy. Ewentualnie miałam wymówkę - bolący brzuch czy coś. 

Cicho otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Tam zastałam głośną dyskusję taty z Veronicą, która dochodziła z salonu. Nie chciałam podsłuchiwać, ale słysząc swoje imię, mimowolnie to zrobiłam.

- Abigail nie może tutaj mieszkać - odezwała się poirytowana kobieta.

- Skarbie, ona nie może wrócić do matki. Nie było tam dla niej odpowiednich warunków.

- A co z Andreą? Zgadzasz się na jej cierpienie? Wiesz, że ona ma problemy. Boję się o nią. Odkąd Abigail tutaj jest, jej stan się pogorszył.

- Coś na to zaradzimy. Pamiętaj, że Abigail jest moją córką i o nią również musimy się troszczyć.

- A Andrea nie jest twoją córką?! - Uniosła głos.

- Jest, wiesz, że ją bardzo mocno kocham.

- Dlatego wybieraj. Ona albo my.

- Veronica...

Trzask drzwi. Koniec rozmowy. 

Szybko, ale cicho, udałam się do swojego pokoju. Tam od razu rzuciłam się na łóżko, zatapiając głowę w pościeli. Wybuchłam głośnym płaczem, starając się zagłuszyć go poduszką. 

Jestem jednym, wielkim problemem. Tato przeze mnie kłóci się ze swoją rodziną. Nie powinno mnie tu być. Nie mam prawa niszczyć ich szczęścia.

Przetarłam oczy i chwyciłam mój telefon. Potrzebowałam jeszcze raz odsłuchać wiadomość głosową od Justina. Nie wiem, który byłby to już raz. Chyba chciałam tylko bardziej się dobić.

Wtedy spojrzałam na datę na ekranie blokady. 13 luty. Jutro nasz pakt dobiegnie końca. 

Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz