Obudziły mnie promienie słoneczne mocno atakujące moją twarz. Zasłoniłem ręką oczy, ale okropny ból głowy nie dał mi ponownie zasnąć. Podniosłem się do pozycji siedzącej, czując, jakbym zaraz miał umrzeć. Potrzebowałem wody, a najlepiej całego górskiego strumienia.
Powoli udałem się w stronę domu. Ludzie patrzyli się na mnie z obrzydzeniem. Dopiero teraz zauważyłem, że zarzygałem swoją bluzę. Nawet nie pamiętałem, kiedy to się stało. Picie na pusty żołądek nigdy nie jest dobrym pomysłem.
Ściągnąłem brudne ubranie i wyrzuciłem do pobliskiego kosza na śmieci. Wracałem z nagim torsem. Dostałem gęsiej skórki z zimna. Pocierałem dłońmi o ramiona, starając się ogrzać, ale niewiele to dawało.
Wyglądałem jak siedem nieszczęść i tak właściwie się czułem. Był jeden plus tego wszystkiego. Odkąd nie ma Abigail, to była pierwsza noc, którą przespałem. Szkoda tylko, że czułem się teraz jak gówno.
Zakręciło mi się w głowie, więc przystanąłem, aby oprzeć się o drzewo. Suchość w gardle paliła mnie coraz bardziej, a ból głowy się nasilał. Usiadłem, opierając się plecami o pień. Czułem, że nigdzie dalej już nie zajdę.
Nie miałem nawet do kogo zadzwonić. Travis mnie nienawidzi, rodzice to rodzice, Abigail nie ma. Jaxon?...
Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Była siódma rano, więc młody był jeszcze w domu. Wybrałem jego numer. Odebrał po kilku sygnałach.
- Justin, gdzie jesteś? - zapytał od razu.
- W parku. Potrzebuję twojej pomocy. Dasz radę przyjść tu jak najszybciej? Jestem niedaleko fontanny.
- Jasne, powiem mamie, że idę pobiegać.
- Weź dużo wody i tabletki przeciwbólowe, okej? - Przytaknął mi. - Dzięki.
Jaxon zjawił się dosyć szybko. Przyniósł mi dwulitrową butelkę wody, którą naraz opróżniłem do połowy.
- Dzięki, ratujesz mi życie.
- Troszczę się o ludzi, których kocham - odpowiedział, a ja posłałem mu uśmiech, który po sekundzie opuścił moją twarz.
Gdyby nie ona, nie mielibyśmy takiej relacji. Dalej byśmy wymieniali się jednym zdaniem dziennie, jakby nic nieważni sobie ludzie. Abigail organizowała nam wspólnie czas. Przekonywała rodziców, aby dali trochę swobody młodemu. Zawsze pod pretekstem nauki zabraniali mu zabawy ze mną. Ta dziewczyna ma swój urok, niczego nie można jej odmówić. Z Jaxonem zbudowaliśmy silną więź. Jednego dnia nawet mi wyznał, że zawsze się o to starał, dlatego tak się przechwalał. Chciał, żebym był z niego dumny. I byłem. Jest dobrym człowiekiem, pomimo tego, jacy są nasi rodzice. Nie dają mu dobrego przykładu, jak powinno się traktować ludzi, ale młody nigdy nie brał z nich przykładu. Zawsze do każdego odzywa się z szacunkiem. I właśnie za to byłem najbardziej dumny.
- Wyglądasz strasznie - stwierdził, kiedy moim tempem szliśmy w stronę domu.
- Dzięki. - Zaśmiałem się, starając nie pokazywać, jak bardzo załamany byłem. Jaxon nie powinien widzieć mnie w takim stanie, ale nie miałem innego wyjścia.
- Ale poważnie, jesteś chory? - zapytał z troską.
- Wszystko jest okej - powiedziałem to tak przekonująco, że aż sam prawie sobie uwierzyłem.
***
W domu rozpętała się burza. Kiedy rodzice dowiedzieli się, dlaczego tak naprawdę Jaxon wyszedł z domu, zaczęli się na mnie wydzierać, jakbym co najmniej kazał mu złamać prawo i miał teraz za to iść do poprawczaka. Dostałem kategoryczny zakaz zbliżania się do niego. Przeze mnie spóźnił się do szkoły.
CZYTASZ
Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOboje nie mają łatwo w życiu. Oboje zmagają się z problemami, które ich przerastają. Oboje mają za sobą próbę samobójczą. Poznają się na grupie wsparcia. Wchodzą w pakt - żaden z nich nie może się zabić do walentynek. Grupa Wsparcia to opowieść o ty...