Rozdział 30

232 25 1
                                    

Siedziałem nad biologią już dobre dwie godziny, próbując przyswoić ten natłok informacji. W końcu uznałem, że mam dość i pora na coś przyjemnego, a najlepiej spędzę czas tylko z jedną osobą. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer.

- Hej, Abigail - przywitałem się, kiedy odebrała.

- Hej, Justin - odpowiedziała, a ja mogłem sobie wyobrazić, jak się uśmiecha. Potrzebowałem widzieć ten uśmiech. 

Chciałem zaproponować spotkanie, ale nie dała mi na to szansy. Poprosiła bym poczekał, więc tak zrobiłem. Jedną ręką trzymałem komórkę przy uchu, a drugą bawiłem się długopisem. 

- Mamo, to ty? - zapytała brunetka zapewne kogoś, kto właśnie wszedł do jej domu.

- Jak dobrze, że jesteś. Miałem cholernie stresujący dzień w pracy. Pracuję z bandą idiotów, wiesz? Potrzebuję rozluźnienia i ty mi je dasz  - odpowiedział jej ojczym, a ja automatycznie zacisnąłem mocniej palce na długopisie.

Następnie usłyszałem jakieś szmery i stuknięcie. Chyba telefon jej upadł, ale połączenie wciąż trwało. Abigail głośno płakała i piszczała. Nie czekałem ani chwili dłużej. Ubrałem buty, bluzę, wziąłem kluczyki od auta i pobiegłem ją ratować.

Jechałem bardzo szybko. Wymijałem samochody, raz prawie ładując się w jeden jadący na przeciwko. W ostatniej chwili wróciłem na swój pas, zostając jedynie obdarzony wściekłym trąbieniem. 

Byłem zestresowany jak nigdy. Nie byłem pewny czy zdążę, nie wiedziałem, w jakim stanie ją zastanę i czy moje serce przeżyje ten widok. I najważniejsze pytanie - czy dam radę jej ojczymowi? Ten facet jest ogromny. Ja, nie dość, że chudy, to jeszcze niski. Metr siedemdziesiąt pięć to mało w porównaniu z tym bykiem. Ale musiałem zrobić wszystko, co w mojej mocy. Dla niej.


***


W końcu, po chwili, która dłużyła mi się w nieskończoność, dotarłem pod dom Abigail. Szybko opuściłem samochód i wszedłem do klatki. Olałem windę i wbiegłem na jej piętro. Nie pukałem, bo przecież nie miało to sensu, tylko zwyczajnie wprosiłem się do środka. Tam, desperacki szloch był jeszcze lepiej słyszalny.

- Nie wierć się, suko, ile jeszcze możemy to przerabiać! - wrzasnął, po czym rozbrzmiał głośny plask i jeszcze głośniejszy pisk dziewczyny. 

Ten skurwiel pożałuje. Przysięgam, że będzie cierpiał bardziej od niej.

Wparowałem do pokoju, zastając na łóżku całkowicie nagą brunetkę, a nad nią Jordana, który przygotowywał się do wejścia w nią. Złapałem go za ramiona, mocno odciągając od dziewczyny. Nawet nie wiem, skąd wzięła się we mnie taka siła. Adrenalina buzowała w moich żyłach, a w głowie mocno utwierdzony jeden cel - zapewnienie bezpieczeństwa mojemu słoneczku.

- Co, kurwa? - wydarł się, ale uciszyłem go ciosem w twarz. Przywaliłem mu jeszcze kilka razy, dopóki moja pięść nie ubrudziła się jego krwią. Na koniec sprzedałem mu dwa kopniaki w brzuch. 

Kutasiarz skulał się z bólu, więc wykorzystałem sytuację i podszedłem do Abigail. Była cała roztrzęsiona. Siedziała z podkulonymi nogami oparta o ścianę. Łzy wciąż spływały po jej policzkach, a oczy były wypełnione strachem.

- Zabieram cię stąd - oznajmiłem. 

Wziąłem koc, którym ją owinąłem, a następnie wziąłem brunetkę na ręce i szybko wyniosłem ją z mieszkania. Posadziłem ją na miejscu obok kierowcy, a sam siadłem przed kierownicą i odjechałem z parkingu.

Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz