Yoon Da-in, lat 21. Tym, co mi w życiu wychodzi najlepiej, jest bycie przyjaciółką Kwon Ji-yonga. Ta, TEGO Kwon Ji-yonga. Może i nie od zawsze, ale od wtedy, kiedy posiadanie przyjaciół zaczynało mieć znaczenie, Ji-yong był obok. Był pierwszym chłopcem którego pocałowałam, zapaliliśmy razem pierwszego papierosa i wychyliliśmy po pierwszym kieliszku soju. Problem w tym, że on zawsze był tym złotym, cudownym chłopcem o niesamowitych i niezliczonych talentach, co złego, to nie on. Co złego, to ja. Nie ratował mnie nawet fakt, że byłam młodszą dziewczynką.
Może i było w tym nieco prawdy, może i większość pomysłów to faktycznie były moje pomysły, ale nikt go do niczego nie zmuszał, jednak nie docierało to ani do jego rodziców, ani naszych wspólnych nauczycieli. Mimo, że nasi rodzice się przyjaźnili, nigdy do końca mnie nie lubili i starałam się spędzać z nimi tak mało czasu, jak tylko się dało.
Cholernie dużo przeżyłam z tym człowiekiem i nigdy nie umiałam sobie wyobrazić życia bez niego, dlatego postanowiłam zajmować się w życiu czymś związanym z muzyką. Kiedy poczułam, że akustyka to coś w czym jestem dobra, nie musiałam nawet kończyć studiów - od razu dostałam robotę przy trasach w które jeździł ze swoim zespołem. Niby byłam kimś ważnym, ale w praktyce nie robiłam zbyt wiele, a po czasie - prawie nic. Nie było mi z tym źle. Mieszkałam razem z Ji-yongiem i chłopakami z jego zespołu, w apartamencie miałam swój własny pokój z balkonem. Dostawałam całkiem niezłą pensję za kilka pomysłów miesięcznie i wyjazdy w trasy, które kochałam. Ostatnio większość czasu spędzałam na miejscu, bo chłopcy nigdzie się nie wybierali, a przynajmniej nie razem, co oznaczało, że mogę robić co chcę. Od kilku tygodni jednak nie chce mi się nic. Znów miałąm złamane serce i nie mogłam o tym nikomu powiedzieć.
Choi Seung-hyun spodobał mi się od razu, gdy Ji-yong mi go przedstawił. Mama zawsze mi powtarzała, żebym znalazła sobie kogoś chociaż o kilka lat starszego, kto zapewni mi dobre życie, dlatego już jako gówniara próbowałam latać za starszymi mężczyznami. Seung-hyun był starszy o pięć lat, czyli właściwie idealnie. Wysoki, zabójczo przystojny, o głębokim głosie. Kochał sztukę i dobre wino.
Długo musiałam pracować nad sobą, żeby zebrać się na odwagę i w ogóle zacząć z nim rozmawiać bez skrępowania. Dopiero po ponad roku znajomości zauważył, że jest szansa na to, że mi się podoba i zaprosił mnie na piknik nad rzeką Han. Pocałował. I błagał, żeby nie mówić Ji-yongowi, żebym chociaż jedną rzecz utrzymała przed nim w sekrecie. Obiecałam. I nawet teraz, kolejny rok później, nie puściłam pary z ust.
Nie mam pojęcia dlaczego wówczas nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń. Teraz już wiem, że gdyby miał wobec mnie poważne zamiary, poinformowanie mojego najlepszego przyjaciela nie byłoby najmniejszym problemem. Ale nie miał. (osobna historia na ten temat w trakcie pisania: "Daddy issues", zapraszam)Kilka tygodni temu znów sobie o mnie przypomniał i, oczywiście, znów zostawił. Wiem, że źle robiłam, że powinnam była próbować się z niego wyleczyć zamiast popadać w to coraz głębiej, ale nie potrafiłam. Nie powinnam była być na każde jego zawołanie. Ale byłam. Moja pierwsza, wielka miłość, której wcale nie było.
Radzenie sobie ze stresem nigdy nie było moją mocną stroną. Mając kilkanaście lat zaczęłam się ciąć, potem miałam anoreksję. Teraz już tego nie robię, teraz imprezuję.
Mam szczęście, że poznałam Seungriego, który wychodził ze mną tak często, jak tylko mógł. Ten facet to imprezowe zwierzę, tak samo jak jego przyjaciele, więc właściwie zawsze mogłam iść do klubu i nigdy nie byłam tam zupełnie sama. Czasem jeszcze zdarzyło mi się napisać jakiś tekst, ale rzadko i bez znaczenia. Z resztą i tak nie miałabym komu go pokazać.
Teraz, kiedy już trochę się znamy, przejdźmy do dnia, w którym zobaczyłam dla siebie promyk nadziei.
CZYTASZ
Hold me tight
Fanfictiontw: sex, drugs, abusive language Takie historie powstają, kiedy nie umie się wybrać między BB a BTS. Wygląda na to, że trochę +18. postać Sary Ann @SaraLew4