18. Changing times

130 6 1
                                    

Obudził nas dźwięk alarmu, było dość wcześnie. Namjoon odruchowo sięgnął w stronę telefonu by ustawić drzemkę, jednak go powstrzymałam. Wiedziałam, że musi wstać żeby przygotować się do wyjazdu. Lecieli teraz do Ameryki Południowej, tam już nie mogłam mu towarzyszyć.
- Jeszcze pięć minut... - wyszeptał zaspany. Nie mogłam mu jednak na to pozwolić. Położyłam się na nim i zaczęłam całować. Zrozumiał aluzję. Natychmiast pozbył się mojej koszulki. Chcieliśmy być ze sobą blisko jeszcze ten ostatni raz, musieliśmy się jednak spieszyć, bo została godzina do wyjścia. Ja też musiałam być niedługo na lotnisku.
- Zabiorę cię kiedyś do Brazylii, obiecuję. Kocham to miejsce. - powiedział, całując mnie jeszcze raz po wszystkim. - Szkoda, że nie będzie tam więcej czasu, mogłabyś pojechać...
- Spokojnie, jeszcze się uda. - odparłam, składając pocałunek na czole mężczyzny. Trzeba było się ogarniać, a ja tak bardzo nie chciałam go wypuścić...
Wstaliśmy, przebraliśmy się i razem umyliśmy zęby, po czym pomogłam mu spakować torbę. Z każdą minutą chciało mi się płakać coraz bardziej.
W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. To był Jin.
- Hej, gołąbeczki, pora się zbierać. Taksówka już czeka, dołącz do nas zaraz, Nam. - oświadczył, po czym wyszedł. Spojrzeliśmy na siebie smutno.
- Zgaduję, że na lotnisko musimy jechać osobnymi? - zapytałam, chociaż znałam odpowiedź. Namjoon pokiwał przecząco głową, po czym wziął mnie w ramiona i mocno przytulił.
- Będę za Tobą tęsknić, królewno. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej... - wyszeptał, całując różne miejsca na mojej twarzy i włosach.
- Ja...ja też. - wydukałam, wpatrując się w podłogę. Nam delikatne uniósł moją głowę.
- Hej, popatrz na mnie jeszcze, piękna. - wyszeptał. - Zobaczymy się jak najszybciej, obiecuję. Mówiłem Ci już kiedy wracamy?
- Tak. - odparłam. - Postaram się wrócić do tego czasu...
- Zostajesz jeszcze w Nowym Jorku? - zapytał zatroskany.
- Tak, może poczekam aż Tae zostanie tatą... - powiedziałam. Namjoon strasznie się zdziwił.
- Będziesz ciocią?! Ale super! W którym jest miesiącu? Jak nie będziesz mogła tyle zostać to może przylecimy razem? - pytał z entuzjazmem, po czym trochę się zawstydził. - Przepraszam...uwielbiam dzieci. Dawaj znać jak będziesz coś wiedzieć, kochanie. Muszę już lecieć, za pokój jest zapłacone, możesz zostać jeszcze godzinkę jeśli chcesz. Uważaj na siebie, skarbie. - po tych słowach mnie pocałował, wziął swoją torbę i wyszedł. Usiadłam jeszcze na chwilę na łóżku. Tym razem nie płakałam, jednak nie chciałam tu dłużej zostać. Postanowiłam wziąć swoje rzeczy i wybrać się chwilę wcześniej na lotnisko.
***
Stacey miała termin wyznaczony na za równy miesiąc. Myślałam, że zostanę do tego czasu w NY, jednak stało się coś, co sprawiło, że zmieniłam decyzję. Sara Ann poinformowała mnie o włamaniu do dormu i mimo tego, że mówiła, że nie muszę przyjeżdżać, wolałam to zrobić. Chociażby dlatego, żeby Ji się ucieszył. Musiał przechodzić przez trudny okres, a mimo tego nie wspomniał o tym incydencie ani razu.
Widziałam, że Taehyung był niepocieszony z faktu, że wyjeżdżam, więc postanowiłam poczekać jeszcze jeden dzień, by wybrać się ze Stacey na zakupy dla maleństwa. Miała już wszystko oprócz ubranek, bo czekała na stuprocentowe potwierdzenie płci. Teraz, gdy było już wiadomo, że będzie dziewczynka, shopping był czymś obowiązkowym. Pojechaliśmy do dzielnicy, w której były słodkie małe butiki z ubrankami i bucikami. Stacey ceniła sobie ręczne wyroby i jakość wykonania.
- Dziękuję, że ze mną poszłaś. - powiedziała kobieta. - Tae nie ma cierpliwość do zakupów.
- To nic, zakupy dla dzieci są wciągające. Szykujcie się na paczkę z Korei. - odparłam, oglądając różowe legginsy w białe kropki.
- Musi być Ci ciężko odkąd straciłaś dziecko... - rzekła nieśmiało. Miała rację, zakupy pobudzały moja wyobraźnię.
- Jest w porządku. Sama i tak bym sobie nie poradziła... - próbowałam brzmieć na pewną siebie, jednak głos mi drżał. Stacey zdziwiła się.
- Przecież masz faceta, nie?
- Mam, ale yo było dziecko...takiego sukinsyna. - zaśmiałam się.
- I ten twój Namjoon by go nie chciał? - zapytała. Zagięła mnie tym pytaniem.
- Nie mam pojęcia, byłam w bardzo wczesnej ciąży i nie zdążyłam mu nawet powiedzieć... - ten temat był dla mnie trudny. Wciąż biłam się z myślami.
- Dobra, zmieńmy temat bo robi się smutno...Zobacz jaka śliczna czapeczka!
***
Powrót do Korei był długi i ciężki, tym bardziej, że poprzedniego dnia w ogóle się nie wyspałam. Było mi dość przykro, że nie zostanę do porodu, żeby potrzymać braciszka za rączkę, jednak nie było innego wyjścia. Tae musiał poradzić sobie sam.
Przyjechałam nad ranem. Pamiętałam, że Sara Ann mówiła, iż wszyscy nocują w wytwórni, więc tam się udałam. Już przy wejściu trafiłam na Choi Seung Hyuna, jednak rzucił mi tylko gniewne spojrzenie i ruszył w swoją stronę. Całe szczęście, że szybko wyczaiłam Ji-yonga.
- Niespodzianka! - krzyknęłam za jego plecami. - Jezu, Ji, wyglądasz jak w tak człowieka...
- Yoonie?! Co ty tu... - zdziwił się mężczyzna, po czym mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Przyjechałam Cię wyprzutulać. - odparłam. - Trzymasz się jakoś?
- Jak na tą sytuację...Zaraz, wiesz o włamaniu do dormu?
Przytaknęłam.
- Tymczasowo jesteśmy bezdomni...lepiej opowiadaj co u ciebie, mała. - Ji wydawał się być zaciekawiony.
- Serio chcesz o tym teraz słuchać? Masz ważniejsze problemy na głowie, Smoczku... - zawahałam się, chociaż musiałam z nim pogadać.
- Chodź na kawę, pogadamy. Strasznie się stęskniłem.
Zgodziłam się na jego propozycję, bo nie chciałam żeby ktoś nas podsłuchiwał. Zamówiliśmy po dużej kawie i postanowiłam zacząć trudny temat.
- Właściwie to musimy o czymś pogadać...Ale boję się, że się wkurwisz. - zaczęłam, mieszając kawę z mlekiem.
- No co ty, wciąż mi głupio za ostatnią awanturę... - odparł Ji.
- No dobra, zacznijmy może od tego...że powiedziałam Sarze Ann żeby nie liczyła dla mnie miejsca podczas poszukiwania nowego mieszkania... - zaczęłam niepewna.
- Dlaczego?? Jesteś członkiem rodziny... - Ji był potwornie zdziwiony.
- Chciałbym...mieć coś swojego...zostanę w pracy i w ogóle, będziemy się widywać tak samo często, obiecuję...
- Dorosłas już, co? Moja mała Yooni staje się kobietą... - Ji-yong próbował pozostać optymistą.
- Tylko cholera to też nie do końca dlatego...obiecaj że się nie wkurwisz, okej? Musisz obiecać... - byłam cholernie zestresowana.
- Zaczynam się niepokoić...Ale okej, masz moje słowo. - mężczyzna był zdeterminowany.
- W sumie to...chodzi o Choi Seung Hyuna...pamiętasz jak mi się podobał kiedy się do was wprowadzałam..?
- No tak, nie mogłaś przy nim słowa wydusić... - GDragon był już dość mocnk zdezorientowany.
- No i tak jakoś wyszło że potem pogadaliśmy...raz, drugi...no i nie tylko...- już nie wiedział jak yo delikatniej ująć...
- To chyba normalne że gadaliście...Czekaj czekaj. - Ji próbował połączyć wątki. - Że Ty i hyung...no wiesz..?
Pokiwałam głową. Wiedziałam co miał na myśli.
- Znaczy najpierw było wszystko okej oprócz tego że strasznie nie chciał żebyś się dowiedział...
- Ciekawe czemu... - odparł zamyślony. Chyba jeszcze nie do końca wszystko zrozumiał.
- Nie minęło dużo czasu zanim mnie zdradził...znaczy, nie zdradził, bo nie byliśmy razem w sumie...ale potem zachowywał się jakby nic się nie stało...wiele razy... - nie chciałam mówić za dużo o tym jak mnie traktował, chciałam ograniczyć to do niezbędnego minimum.
- Nie rozumiem, romans to normalna sprawa, czemu miałbym się wkurwić? - zapytał, chociaż wiedziałam, że nie podobało mu się to co właśnie usłyszał?
- Bo ukrywałam to przed tobą dwa lata...i dałam się traktować jak gówno, a zawsze powtarzałeś, żebym była silna... - sytuacja zaczęła mnie trochę przerastać.
- Sara Ann wiedziała? - zapytał prosto z mostu.
- Powiedziałam jej chwilę przed waszym wyjazdem kiedy jej brat znów chciał, no wiesz, a wtedy Namjoon i...no, powiedziała, że się domyślała... - wydukałam. Ji patrzył na mnie z udawanym spokojem
- Czemu nie przyszłaś z tym do mnie? Porozmawiałbym z nim...
- Bo jeśli on mi czegoś zabronił to nie mogłam tego zrobić... - wytłumaczyłam.
- Kochałaś go, tak? To dlatego? - próbował to wszystko ogarnąć.
- Groził że powie o wszystkim Namjoonowi, nie mogłam mu się wtedy postawić...wciąż go kocham i nie chcę być blisko niego tak często bo boję się, że to się może powtórzyć...
- A...Namjoon wie? - zapytał. No tak, to też był dość ważny aspekt.
- Powiedziałam mu chwilę przed wyjazdem... - po tych słowach Ji popatrzył na mnie pytająco. Chciał wiedzieć, jak Nam zareagował. - Przytulił mnie i powiedział, że mi zaufa...
- Ja bym na jego miejscu zabił Choi Seung Hyuna. - odparł bez wahania.- Ale teraz jak już wiem...czemu miałbym się złościć?Byłaś zakochana. Normalne. Miałaś widzieć Tae jak Sara Ann się u nas pojawiła..Trzeba było pogadać z Sara Ann. Dałaby mu po pysku parę razy.

Zatkało mnie.

-Gadałam ale prosiłam żeby nic nie robiła, bałam się że coś jeszcze może na mnie mieć, bo rzecz w tym że on się strasznie wściekł o Namjoon... - tłumaczyłam.

- Posłuchaj mnie Yoon. Nie jestem zły. Byłaś zakochana. Zrozumiałe. Będzie mi Cie brakować w domu.Tylko boje się tego co tu będzie... Sara Ann znowu zostanie jedyna kobietą w dormie... - zamyślił się mężczyzna.

- Poradzi sobie...Teraz gdy jest z Youngbae będzie lepiej, no a ja...nie mogę zostać, wynajmę jakąś kawalerkę pod Seulem...

-Wynajmę Ci coś dużego. Nie będziesz mieszkać w jakieś małej klitce- przerwał mi mężczyzna. -

Czynsz biorę na siebie.

Próbowałam protestować, jednak on mi nie dał.

- Yoon Da-in. Powiedziałem. Ja Ci wynajmę mieszkanie. Będziesz mieszkać na tyle daleko aby nie widzieć się z Seung hyun'em ale na tyle blisko aby do pracy na czas dojeżdżać. Koniec dyskusji. - nie mogłam już protestować...

Pogadaliśmy jeszcze trochę. Opowiedziałam mu o tym, że zostanę ciocią, pokazał mi nowy tatuaż, a do tego zapytał mnie, czy ogarniemy sobie jakąś imprezę. Poinformowałam go o planach na domówkę w dormie BTS i powiedziałam, że wszyscy są zaproszeni. Wiedziałam, że Hobi będzie wniebowzięty gdy mu powiem, że Ji-yong się zgodził.

Gdy wracaliśmy do wytwórni, wpadliśmy na Sarę Ann, która zgarnęła mnie na ploty i jakimś cudem znalazła dla mnie tymczasowe mieszkanie. Byłam jej mega wdzięczna za to, że nie musiałam spędzić nocy blisko jej brata. Mieszkanie było w porządku, a ja byłam tak wykończona, że natychmiast padłam na łóżko. W końcu byłam w domu, więc dlaczego wciąż nie byłam szczęśliwa..?


Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz