23.

128 5 4
                                    

- Jesteś pewien, że nie będzie jej za zimno? - zapytałam, szczelniej owijając Dianę w kocyk.

- Jestem pewien, nie możesz jej przegrzewać. - odparł Namjoon, zmieniając kocyk który wybrałam na nieco cieńszy. - Nie ma wiatru, świeci słońce, mała jest zdrowa. Wyluzuj trochę.

- Okej... - odpowiedziałam. To on się tutaj znał na rzeczy. Nie wyobrażałam sobie jak dam radę bez niego, więc wszystko notowałam w pamięci.

Na pierwszy spacer małej wybraliśmy park niedaleko domu, żeby w razie czego szybko wrócić. Namjoon dokładnie spakował torbę, w której było wystarczająco rzeczy na przetrwanie apokalipsy zombie. W życiu nie wpadłabym na to, że w ogóle istnieje coś takiego jak przenośny podgrzewacz do mleka...

Pogoda faktycznie była cudowna. W parku nie było zbyt wiele osób. Mała grzecznie spała, więc usiedliśmy na ławce. Namjoon też zasnął, opierając głowę na moim ramieniu. W nocy kilka razy wstawał do Diany, więc miał prawo być padnięty. Siedziałam i paliłam papierosa, kiedy nagle zobaczyłam, że dziewczyna, która przed chwilą przechodziła, wróciła się i zrobiła nam zdjęcie, po czym szybko odeszła. Wiedziałam, że Namjoon strasznie się wkurzy, więc nie chciałam go jeszcze budzić. Nie minęło pół godziny, zanim poczułam buziaka na moim policzku.

- Namjoon, będziesz zły... - wyszeptałam. - Ktoś nam zrobił zdjęcie...

- Trudno, dam sobie radę jak wycieknie, nie popsuję sobie humoru czymś takim. - powiedział, po czym złożył pocałunek na mojej szyi. - I tak chciałem się gdzieś Tobą oficjalnie pochwalić...

- Mogę Ci popsuć humor faktem, że trzeba zmienić Dianie pieluszkę. - zaśmiałam się.

- To ja ci popsuję faktem, że musisz się tego w końcu nauczyć. - odparł Nam, wyciągając z torby pieluszkę i mokre chusteczki.

- Wyglądasz jak prawdziwy tatuś. - znów się z niego śmiałam, jednak chyba wziął to za komplement. - Myślisz że jak to wycieknie uwierzą, że nie jest Twoje?

- Będą musieli. - odparł pewny siebie. -   Z resztą, gdyby tak twierdzili, to twój brat by się mógł obrazić, nie ja.

- Jezu, Namjoon, chyba będzie trzeba Ci załatwić takie niemowlę. - zaśmiałam się.

- Jeszcze nie teraz, ale można to inaczej rozwiązać. - Nam uśmiechnął się tajemniczo. Był taki kochany..

Wróciliśmy do domu, po czym wypiliśmy kawę. Właśnie dopijaliśmy, kiedy do Namjoona zadzwonił telefon.

Namjoon pov.

- Namjoon, mówiłeś że lecisz w sprawach rodzinnych, ale nie że będziesz latał po Nowym Jorku z laską i wózkiem. - Seijin brzmiał na rozbawionego do granic możliwości. Dość dziwna sprawa.

- Hyung, nic nie poradzę, opiekujemy się bratanicą mojej dziewczyny, bo jej rodzice nie są w stanie. - odparłem spokojnie.

- Armys tak szaleją za tym zdjęciem, że chyba będziesz musiał zrobić sobie własnego dzieciaka. - zaśmiał się menadżer. - Dobra, żarty żartami, musimy jakoś zdementować plotki, że to twoje dziecko, Namjoon.

- Mogę zrobić cokolwiek, jakiś wpis na cafe, live, log, wszystko wyjaśnić...tylko proszę, nie mów mi, że mam szybciej wracać. To dla mnie cholernie ważne. - powiedziałem zdeterminowany.

- Live brzmi dobrze. - odparł Seijin. - Tylko wszyscy się też zastanawiają na czyim ramieniu śpisz.

- Hyung, to moja dziewczyna. Jest inaczej niż poprzednio, wszystko jest i będzie okej. - o to byłem spokojny. - O niej też mogę opowiedzieć.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz