22.

149 5 0
                                    

Nienawidzę latać. Gdybym mogła, całe życie jeździłabym samochodem lub pociągiem, jednak są miejsca, w które nie można dostać się w ten sposób. Namjoon też nie przepadał za tym środkiem lokomocji. Co gorsza, nie udało nam się zarezerwować miejsc obok siebie, więc przez te wszystkie godziny siedzieliśmy obok nieznajomych ludzi, którzy do tego w moim przypadku okazali się być niesamowicie irytujący. Kiedy dolecieliśmy, wcale nie poczułam ulgi. Nie pytałam brata o żadne szczegóły, więc nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Skierowaliśmy się najpierw do domu, by odłożyć torby, jednak bardzo szybko z niego wypadliśmy, by skierować się do szpitala. Namjoon czekał w poczekalni, kiedy ja załatwiałam formalności niezbędne do zobaczenia się z bratem. To, co zobaczyłam gdy weszłam na jego salę, mocno mną wstrząsnęło. Taehyung leżał z zabandażowaną głową i nogą w gipsie. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Obudził się chwilę po tym, jak weszłam.

- Hej, Dain, przyleciałaś... - mężczyzna się uśmiechnął, po czym złapał mnie za rękę. - Zapytasz czy Stacey...się już obudziła..?

- Jezu, to ona od wypadku nie..? - zapytałam przerażona. Pomachał przecząco głową. Boże. Mieli takie idealne życie, a spotkała ich taka tragedia. - A wasza córeczka..?

- Diana jest cała i zdrowa. - odparł dumny, świeżo upieczony tata. - Właściwie to będę miał do ciebie największą prośbę w całym życiu, siostrzyczko...bo po co ona miałaby być w szpitalu, skoro mogłaby wrócić z ciocią do domu...

Zatkało mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. To w sumie było logiczne, skoro ani ona ani on nie mogli się nią zająć, a była inna możliwość...

- Oppa, ja nigdy nie zajmowałam się dzieckiem... - odparłam, jednak mężczyzna wiedział, że się zgodzę.

- My też nie. Jak wyzdrowiejemy to wszystkiego nas nauczysz. - zaśmiał się pogodnie. - Dziękuję, Dain. To wiele dla mnie znaczy. Nie bez powodu moja pierworodna ma imię prawie po mojej młodszej siostrze...

Wzruszyłam się. Wzruszyłam się jak cholera. Nie spodziewałam się tego w ogóle. Brat kochał mnie jednak jeszcze bardziej niż myślałam. Zadzwonił po pielęgniarkę, by ustalić wszelkie szczegóły. Miały przygotować małą Dianę do opuszczenia szpitala w ciągu godziny. Postanowiłam też czas spędzić   Tae.

- Namjoon się zdziwi jak wyjdę stąd z dzieckiem. - zaśmiałam się na samą myśl.

- Oo, twój facet tu jest? - zdziwił się Tae. No tak, wcześniej o tym nie wspominałam. - Słodko, pobawicie się trochę w dom...

Mimo, że był obolały, nie mogłam się powstrzymać przed uderzeniem go w ramię.

- No już, żartuję...może po niego zadzwonisz? Chciałbym go poznać. - po tych słowach tajemniczo się uśmiechnął. No cóż, chyba nie miałam wyboru. Namjoon zaraz miał tu się pojawić.

- Ooo, znam cię. Moja żona was słucha. - stwierdził, kiedy zobaczył, że Nam wchodzi do sali. Zaśmiał się i przedstawił. Od razu złapali wspólny język, więc postanowiłam skoczyć po kawę dla siebie oraz zapalić. Kiedy wróciłam, zawołała mnie pielęgniarka, za którą miałam iść.

Weszłyśmy na oddział dla noworodków. W malutkich łóżeczkach leżały dziesiątki dzieci. Jedne płakały, inne spały. Zanim się obejrzałam, trzymałam w rękach różowe zawiniątko oraz torbę z rzeczami i kartkę z dokładnymi instrukcjami dotyczącymi karmienia, postępowania w czasie różnych dziecięcych dolegliwości oraz terminy szczepień i wizyt lekarskich. Popatrzyłam na dziewczynkę. Wyglądała jak mój brat na zdjęciach z dzieciństwa. Rozczuliło mnie to. Zaniosłam ją jeszcze na chwilę do sali, żeby Tae się z nią pożegnał, po czym przekazałam Namjoonowi torby i wyszliśmy ze szpitala. Całe szczęście, że pogoda była piękna i nie musiałam się martwić, że małej będzie zimno.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz