25.

124 6 3
                                    

Od dwóch godzin siedziałam na lotnisku, do odprawy zostało jeszcze raz tyle. Chciałam przestać być zła na Namjoona, ale gdy tylko zobaczyłam go rano w kuchni, zabrałam torby i wyszłam. Postanowiłam zadzwonić do Ji.
- Hej mała, stęskniłem się. - powiedział, gdy tylko odebrał telefon. - Jak tam w Nowym Jorku?
- Uciekam czym prędzej, ojciec przyjechał. - na samo wspomnienie ogarnęła mnie złość. - I jeszcze chciałam zapytać czy ogarnąłeś mi już to mieszkanie?
- Taak, nie mogę się doczekać aż Ci je pokażę, sam bym tam chętnie zamieszkał. - rozmarzył się Ji. - Na Gangnamie...
- Przecież prosiłam Cię o mieszkanie, przez które nie zbankrutujesz. - skarciłam go.
- Nie zbankrutuję, nie tylko ja...kurwa. - Ji brzmiał jakby powiedział o jedno słowo za dużo.
- Nie tylko ty co? - musiałam to z niego wyciągnąć. Coś mi tu śmierdziało.
- Tak jakby...Seung Hyun powiedział, że się dorzuci. - powiedział, po czym czekał na moją reakcję, jednak mnie zatkało. - Na przeprosiny i zawieszenie broni...
- Kwon Ji-yong, ty chyba żartujesz. - Wyrzuciłam z siebie w końcu. - Nie będę na jego pierdolonym utrzymaniu...
- Yooni, on mi po prostu dal pieniądze na czynsz na kilka miesięcy. Nie weźmie ich z powrotem. - Ji był zmieszany jak cholera. - On chyba nie chce kupić twojego wybaczenia, tylko serio ci pomóc...
- Pogadamy na żywo, okej? - poprosiłam. Kurwa. Ten człowiek znów w moim życiu. Moją pierwszą myślą było żeby pogadać o tym z Namjoonem, no ale nie. Byłam sama.
Chwilę po odprawie zobaczyłam go na lotnisku. On też mnie zobaczył. Uśmiechnął się, jednak wyglądał smutno i nawet nie próbował podchodzić. To dobrze. 12 godzin siedzenia obok niego to już i tak za dużo.

Nie odezwaliśmy się do siebie przez cały lot. Namjoon spał lub udawał że to robił, a ja słuchałam muzyki. Po wylądowaniu każde poszło w swoją stronę. Dostałam od Ji smsa z moim nowym adresem, gdzie podjechałam taksówką. Przyjaciel już na mnie czekał.

Faktycznie, mieszkanie było piękne. Nie było duże, ale za to przytulne i dość nowocześnie urządzone. Większość moich rzeczy już tam była.
- Dziękuję, Ji. - powiedziałam, po czym go przytuliłam. - Postaram się nie zrobić z niego meliny.
- No ja myślę. - zaśmiał się Ji-yong. - Pamiętaj żeby palić tylko na balkonie.

***
Namjoon pov.

Wszedłem do dormu nie witając się z nikim. Musiałem wszystko jak najszybciej ogarnąć. Rzeczy Yooni, które znajdowałem wszędzie, dodatkowo mnie do tego motywowały. Tęskniłem za nią jak cholera, jednak wiedziałem, że nie mogę jej tak po prostu przeprosić. Nie tym razem, kiedy naprawdę ją zraniłem.

Dwa dni. Tyle potrzebowałem, żeby wszystko ogarnąć. Żeby dać z siebie wszystko i z czystym sercem powiedzieć, że niczego więcej nie mogłem zrobić, żeby naprawić swój błąd.

Pierwsze 24 godziny były trudne. Wszyscy przychodzili, pytali, zawracali dupę. Jak było, co się stało, czemu taki jestem. Wiem, że się martwili, ale nie chciałem o tym gadać. Po prostu nie. Z resztą, musiałem załatwić milion spraw.

Kiedy w końcu wszystko było dopięte na ostatni guzik, zadzwoniłem do Sary Ann.

- Dasz radę ją porwać koło 19? - zapytałem z nadzieją, że się uda.

- Jasne, gdzie? - w jej głosie było słychać, że była gotowa do działania. Kamień z serca.

- No właśnie tu się może pojawić jeden problem z elementem zaskoczenia...kawałek za Seul, podam ci później adres...tylko nie mam pojęcia co możesz wymyślić... - bałem się, że Yooni od razu się domyśli, że coś knujemy.

- Chłopie, ale co tam jest? Restauracja? - zaśmiała się Sara Ann.

-  Nie, chcę ją zabrać tam gdzie byliśmy na pierwszej randce...To w sumie jest basen. - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie tamtej nocy. - Ale niedaleko są takie rzeczy, możesz spróbować jej wmówić, że idziecie coś zjeść...cokolwiek, byle zadziałało, proszę. Za dużo już zrobiłem, musi chociaż przyjechać...

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz