11.

178 8 1
                                    

Obudziły mnie pocałunki składane na całej mojej twarzy. Oczy Namjoona były pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam tego dnia.

-Kochanie, musimy wstawać jeśli chcesz żebym cię odwiózł... - powiedział, bawiąc się moimi włosami. Za oknem było jeszcze ciemno.

-Nie trzeba, przejdę się. - powiedziałam, po czym rzuciłam go na łóżko i zaczęłam całować. Chciałam dokładnie zapamiętać go całego. To w jaki sposób mnie dotykał, całował, jak się uśmiechał i jak na mnie patrzył. Chciałam utrwalić sobie to w głowie jak najlepiej, bo już wiedziałam, że będę za nim tęsknić jak głupia. Właściwie to już tęskniłam. Leżeliśmy na sobie, nasze usta się stykały i przytulałam go najmocniej jak potrafiłam, podczas gdy on głaskał moje plecy. Chciało mi się płakać, jednak nie chciałam żeby czuł się ze swoim wyjazdem gorzej niż czuł się do tej pory. Postanowiłam być silna.

Wydawało mi się, że spędziliśmy tak tylko chwilę, jednak minęła godzina. Zadzwonił alarm informujący, że Nam ma 15 minut do wyjścia. To naprawdę był koniec.

Bez słowa wstałam i zaczęłam ubierać się w łazience. Chciałam zrobić to jak najszybciej, żeby dać mu czas na spokojne ogarnięcie wszystkiego przed wyjazdem. Uwinęłam się w kilka minut, po czym wyszłam i stanęłam przed Namjoonem, który już ubrany siedział na skraju łóżka. Popatrzył na mnie smutno.

-Chodź tu... - powiedział, sadzając mnie sobie na kolanach. - Będę dzwonił i pisał jak tylko znajdę czas...obiecujesz, że będziesz bezpieczna? - zapytał, trzymając moją dłoń. Początkowo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, bo bałam się, że wybuchnę płaczem, jednak udało mi się powstrzymać. Pocałowałam go w czoło.

-Będę, obiecuję...ty też na siebie uważaj, odpoczywaj ile będziesz w stanie... - mówiłam, wpatrując się w nasze splecione dłonie. Nie chciałam go puścić, jednak... - Pójdę już. - powiedziałam wstając, jednak on nie puścił jeszcze mojej dłoni. Zrobił to samo co ja. Pocałował po raz ostatni.

-To, że będziesz daleko nie sprawi, że przestanę się w tobie zakochiwać, pamiętaj o tym... - wyszeptał jeszcze przytulając mnie na pożegnanie. Nie mogłam dalej ukrywać łez, więc spuściłam głowę.

-Mi...mi też nie... - wydukałam, po czym ruszyłam do wyjścia. - Bezpiecznej podróży. - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi. Po schodach już biegłam. Zamknęłam drzwi głośniej niż chciałam. Wybiegłam z budynku z płaczem, zatrzymałam się dopiero po kilkuset metrach, by usiąść na ławce w parku i zapalić papierosa. Kurwa. Dlaczego teraz, kiedy wszystko zaczynało się układać...

I wtedy sobie przypomniałam. Jak mogłam zapomnieć? Nie, nie wszystko. W ciągu chwili szczerości pominęłam jeden "drobny" szczegół. Nie powiedziałam mu, że jestem w ciąży z Choi Seung-hyunem. Nie mogłam tam teraz wrócić, nie mogłam do niego tak po prostu po tym wszystkim zadzwonić...Postanowiłam wrócić do domu i zrobić to, co potrafiłam najlepiej - płakać. Kiedy już nieco się uspokoiłam, usłyszałam otwierające się drzwi.

-Yoonie, nawet nie wiesz jak się cieszę na tą trasę... - powiedział Ji, siadając obok mnie. No tak. Tego mu jeszcze nie powiedziałam.

-Ji, jeśli o to chodzi... - zacięłam się. - Ja...nie mogę jechać.

-...w końcu jakieś porządne wyzwanie, jaram się jak nastolatek przed pierwszą rand...że co?! - wiedziałam, że nie przyjmie tego najlepiej, jednak nie spodziewałam się że usłyszę to, co miałam zaraz usłyszeć.

-Nie mogę, nie dam rady, ostatnio tyle się porobiło... - próbowałam się jakoś wytłumaczyć bez wyjawiania mu wszystkiego.

-Myślisz, że ktoś z nas jest cudotwórcą?! - krzyczał Ji-yong. - Jak mamy jechać w trasę bez akustyka?!

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz