07.

243 12 5
                                    

Kiedy się obudziłam, poczułam, że Namjoon bawi się moimi włosami. Przetarłam oczy i zobaczyłam jego twarz tuż obok mojej. Od razu otrzymałam buziaka.

-Dobrze spałaś? - zapytał Nam, wtulając mnie w swój nagi tors. Pachniał tak cudownie, jego włosy były jeszcze mokre od porannego prysznica.

-Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak wyspana... - odparłam, całując go w szyję. - Która godzina?

-11, zaraz muszę wyjść do wytwórni, reszta już poszła . -powiedział ze smutkiem. - Musimy ogarnąć ostatnie szczegóły trasy, nie powinno to potrwać jakoś długo...Zaczekasz tu na mnie?

-Nie wiem czy nie powinnam wrócić... - odparłam, jednak bardzo nie chciałam stąd wychodzić.

-Muszę już lecieć, zrobisz jak zadecydujesz, zostawię ci swoje klucze - powiedział Namjoon, całując mnie na pożegnanie. - Wypiłabyś dobrą kawę, wzięła kąpiel, obejrzała coś i już bym był z powrotem. Jin dziś robi obiad. Mam nadzieję, że do zobaczenia.

Dłuższą chwilę spędziłam w łóżku Namjoona, myśląc, co powinnam zrobić. Właściwie w domu nie czekało na mnie nic dobrego, w najlepszym wypadku byłabym w nim zupełnie sama, w najgorszym wpadłabym na Choi Seung-hyuna...Pozostanie w tym miejscu było chyba najlepszą decyzją.

Zeszłam na dół do kuchni, w której powitał mnie...ogromny, czarny, puchaty pies. Kiedy przy jego obroży zobaczyłam zawieszkę z napisem Rapmon, wybuchnęłam śmiechem. Wstawiłam wodę na kawę, a w czasie, kiedy się gotowała, zaczęłam bawić się ze zwierzęciem. Był przecudowny, może nawet bardziej niż jego właściciel.

Wyszłam na balkon z kawą i odpaliłam papierosa, a Rapmon wciąż podążał za mną. W jego oczach widziałam, czego ode mnie chce. Spaceru. Takim oczom się nie odmawia, nawet mimo tego, że padał ulewny deszcz.

Kiedy dopaliłam papierosa i dopiłam resztkę kawy, postanowiłam znaleźć sobie coś do ubrania i zabrać psiaka na spacer. Weszłam do sypialni Namjoona, by w szafie znaleźć coś, co mogło w miarę pasować, jednak wszystko było ogromne. Znalazłam najbardziej obcisłe spodnie, jakie miał, jednak i tak wyglądały na mnie dość śmiesznie. Do tego bluza do kolan i byłam gotowa do wyjścia. Całe szczęście, że wczoraj nie wzięłam szpilek, bo jego buty w rozmiarze 43 spadłyby mi ze stóp. Pożyczyłam też jedną z jego maseczek, okulary przeciwsłoneczne i wyszliśmy z Rapmonem, zamykając za sobą drzwi. Niedaleko był park, który wydawał się idealnym miejscem na długi spacer, więc skierowaliśmy się w jego stronę. Mimo, że pogoda nie była najlepsza, w tym miejscu zawsze było pięknie. Pies miał ochotę pobiegać, więc próbowałam za nim nadążyć, jednak nie było to takie proste. Kiedy dotarłam do miejsca, gdzie właściciele spuszczali swoje psy ze smyczy, zrobiłam to samo co oni i usiadłam na mokrej ławce, odpalając papierosa i obserwując, jak zwierzę wesoło bawi się z innymi.

-PRZECIEŻ TO RAPMON!!! - usłyszałam krzyk jakiejś dziewczyny, która szła z koleżankami. Wszystkie zaczęły zachowywać się dziwnie i maniakalnie szukały kogoś wzrokiem. Przestraszyłam się, bo skoro znały imię psa, to pewnie szukały właściciela. Nagle jedna z nich pokazała na mnie palcem.

-To ty z nim tu jesteś? Gdzie on jest? - zapytała jedna z nich, podbiegając w moją stronę. - I czemu masz na sobie ubrania mojego oppa?! - dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała zabić mnie wzrokiem. Zatkało mnie.

-Ja tylko wyprowadzam Rapmona...nie czepiaj się moich ubrań, wzięłam co miałam w szafie, byłam spóźniona... - wydukałam. - Rapmon, idziemy! - zawołałam, a zwierzę posłusznie do mnie przybiegło. Dziewczyna chciała jeszcze coś powiedzieć, ale my szybko odeszliśmy w stronę domu. Matko. Nigdy nie doświadczyłam takich rzeczy będąc tylko akustykiem w BigBang, a teraz pies i bluza zwróciły na mnie uwagę fanek. Mogłam tylko się modlić, żeby nie mieć z tego powodu nieprzyjemności.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz