41.

79 5 0
                                    

Wszystko szło w dobrą stronę. Dawno nie widziałam Namjoona tak szczęśliwego jak ostatnio. Fakt, że wyszłam z inicjatywą sprawił, że był tak uradowany, że czasem aż dziwny, ale cieszyło mnie to i to bardzo.

Sama też się do tego wszystkiego przekonałam i mimo tego, że robiłam to głównie dla niego, to sama też byłam dość mocno podekscytowana faktem, że moglibyśmy mieć dziecko. Do tego stopnia, że zaczęłam ograniczać fajki i trochę więcej spać, w miarę możliwości.

Kiedy dostałam smsa od Seijina z prośbą o spotkanie, dość mocno się zdziwiłam, ale postanowiłam pójść, bo to musiało być coś ważnego. Dość niepewnie weszłam do budynku BigHit mimo tego, że byłam tam już wiele razy. Miałam złe przeczucie.

Kiedy weszłam do gabinetu Seijina, mężczyzna kazał mi usiąść na fotelu. Zrobiłam co kazał. Polał mi whisky.

- Wybacz, nie zdążyłem jeszcze wam pogratulować i życzyć szczęścia na nowej drodze życia. - zaczął z przekąsem. Nie podobał mi się jego ton.

- Dziękuję. - odparłam z udawaną pewnością siebie. Mężczyzna spojrzał na mnie groźnie.

- Wiesz, że nie lubię niespodzianek, ale to jakoś przeżyję. Niesamowicie uspokajasz Namjoona, to dobrze. Niepokoi mnie tylko jedna informacja, która do mnie dotarła. Chcesz zniszczyć nam wszystko? - zapytał. Zamarłam. Nie wiedziałam o co może mu chodzić. - Widzisz, zachwyt Namjoona w kwestii dzieci jest w tym momencie zupełnie nie na miejscu.

- O czym ty...

- Jesteśmy teraz w lepszym miejscu niż kiedykolwiek. Wszyscy. Ogólne zamiłowanie do legalizacji związków w zespole jeszcze jestem w stanie zaakceptować, ale nie chcę żeby coś jeszcze kogoś rozproszyło, rozumiesz? - przerwał mi Seijin. Rozumiałam doskonale. - Nic nie trwa wiecznie, w końcu niestety wszystko zwolni i będziecie mieli czas na domek z ogrodem, psa i dziecko, ale nie teraz. Jeśli nie chcesz mu wszystkiego spieprzyć, to współpracuj.

- Nie chcę... - wydukałam, biorąc łyka whisky. Mężczyzna poczęstował mnie papierosem, którego odpaliłam.

- Nie chcesz współpracować czy spieprzyć mu kariery? - zapytał. - Resztę możesz mieć w dupie. Jego nie powinnaś.

- Nie mam...Nie wiem. - zawahałam się. - Muszę pomyśleć.

- Nie ma nad czym myśleć. - zaśmiał się Seijin. - Jeśli wolisz myśleć o sobie, to pomyśl co będzie, jak wyjedzie w trasę. Zostaniesz sama. Jesteś na to gotowa? Poradziłabyś sobie? Nie sądzę. Za bardzo na nim polegasz żeby to miało wyglądać w ten sposób. To nic złego, każdy by się bał. Namjoon o tym nie myśli. Albo myśli, że wszystko się pod to ułoży. Ale tak nie będzie, nie ma takiej możliwości.

- Chciałam...obiecałam mu... - zaczynałam się rozklejać mimo tego, że nie powinnam z nim o tym gadać. Powinnam być ostrożna.

- Nie musi wiedzieć. Na pewno nie jest za późno. Bierz tabletki jak grzeczna dziewczynka i nic mu nie mów. Wierzę, że jesteś mądra. - po tych słowach położył mi dłoń na ramieniu. Brzmiał okropnie, jak potwór. Tak lekko mu to przychodziło... - Gdyby coś jednak poszło nie po naszej myśli i potrzebowałabyś pomocy, daj znać. Dobrze?

- W porządku... - poddałam się. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść.

- Świetnie, w takim razie dawaj znać gdyby coś było nie tak. Z mojej strony to wszystko, jesteś wolna. - powiedział, wracając do papierów. Wyszłam stamtąd bez pożegnania.

Byłam jak pusta w środku. Nie wiedziałam co myśleć. Z jednej strony Seijin miał rację, z drugiej tak bardzo się mylił...musiałam podjąć jakąś decyzję i to jak najszybciej, ale nie miałam z kim pogadać. Nikt nie byłby w stanie mnie w tym momencie zrozumieć.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz