09.

168 8 4
                                    

warning: daddy, light/medium bdsm

Nadszedł dzień koncertu, a ja rzygałam od rana. Czułam się jak gówno. Czułam, że to co mam w środku zabiera mi całą energię do życia. Mimo, że rozważałam aborcję, starałam się nie pić i nie palić, co dodatkowo sprawiło, że mój organizm szalał. Nie mogłam już wytrzymać, usiadłam na balkonie z papierosem i herbatą. Od razu zrobiło mi się lepiej. Za godzinę miałam mieć wizytę u lekarza, po czym miałam lecieć na salę ogarnąć czy nic nie zostało poprzestawiane. Starałam się jakoś zmotywować do wyjścia, jednak cholernie bałam się tej wizyty. Włożyłam sweter Namjoona, który zamiast sprawić, że poczuję się lepiej sprawił, że poczułam jak bardzo odpierdalam. Jak źle robię. Jak bardzo mogę go zranić, jeśli tego nie zakończę w jakiś inny sposób. Przebrałam się w czarne rurki i sweter w paski, który dostałam od mamy w liceum. Do tego maska i okulary. Gdyby ktokolwiek, nawet ktoś z ekipy mnie rozpoznał, byłabym w głębokiej dupie.

Na miejsce dotarłam na pieszo po około 25 minutach. Stałam przed ogromnym budynkiem będącym jednocześnie poradnią i luksusowym, prywatnym szpitalem. Kiedy załatwiłam wszystko w recepcji, skierowałam się pod gabinet doktora, gdzie spędziłam kilka minut potwornie się stresując. Wciąż miałam resztki nadziei, że może to jednak nie ciąża.

Okazało się jednak, że nie czekałam jeszcze na usg. Pobrano mi krew, zrobiono kilka wstępnych badań i dopiero wtedy zawitałam do poleconego przez Sarę Ann lekarza.

-Okej, zobaczmy, co my tu mamy. - powiedział lekarz, wylewając na mój brzuch zimny żel, po czym przyłożył do niego głowicę, a na ekranie pokazały się jakieś dziwne plamy i kreski, na które mimo wszystko patrzyłam z zaciekawieniem. Lekarz zaznaczył coś na ekranie kółkiem. - Widzi pani? - zapytał z uśmiechem. Szczerze mówiąc, niczego nie widziałam. - Mogę z czystym sumieniem potwierdzić ciążę.

Po jego słowach spojrzałam jeszcze raz. Już wtedy widziałam. Boże, widziałam. Ten mały kosmita miał być naszym dzieckiem. Uśmiechnęłam się mimo woli.

-Aczkolwiek - powiedział lekarz z poważną miną - biorąc pod uwagę dzisiejsze badania, szanse na donoszenie ciąży są niewielkie. Mówił ktoś pani kiedyś, że prawdopodobnie nie może mieć pani dzieci?

-Tak...ale jestem... - odparłam zdezorientowana. Skoro nie mogłam mieć dzieci, to o chuj mu chodziło z tą ciążą.

-Tak tak, jest pani. Wypiszę leki, proszę przychodzić co tydzień albo gdy tylko będzie się działo coś niepokojącego. Dużo odpoczynku, zero stresu i wszystko będzie w porządku. - po tych słowach lekarz wręczył mi receptę oraz wydruk z usg. Cała się trzęsłam. Mimo tego wiedziałam, że muszę iść do pracy. Musiałam to zrobić, nie mogłam wzbudzić niczyich podejrzeń. Znów poszłam na pieszo. Szłam, słuchając Beatlesów i próbując ukryć łzy, które napływały mi do oczu. Wszystko się potwierdziło, nie było odwrotu. Musiałam się z tym wszystkim zmierzyć.

Kiedy weszłam na salę koncertową, wszyscy już dawno tam byli, a ja nie witając się z nikim przystąpiłam do pracy. Po kilku minutach stania przy konsoli poczułam, że zostałam złapana za tyłek.

-Mam nadzieję, że będziesz w domu po koncercie. - usłyszałam głos Choi Seung hyuna. Zrobiło mi się niedobrze. Popatrzyłam na niego smutno i westchnęłam.

-Będę... - odparłam niepewnie. To była prawda, dziś nawet nie miałam dokąd pójść.

-Czekaj naga w moim łóżku. - rozkazał, po czym wrócił na scenę. Jezu. Nie miałam siły mu się postawić. Nie miałam siły na nic. Chciałam czekać, aż praca się skończy, jednak teraz tak bardzo się bałam.

Podczas przerwy na posiłek w kółko wysłuchiwałam od Ji-yonga, że nie wyglądam najlepiej, że się o mnie martwi, że wydaje mu się, że coś przed nim ukrywam.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz