04.

247 14 1
                                    

Wybrałam numer Namjoona i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-Jeszcze na imprezie? - zapytałam, gdy tylko odebrał telefon.

-Taa, nie wiem co jeszcze tu robię...Czemu pytasz? - w jego głosie wyczułam zaintrygowanie, w końcu dopiero co odstawił mnie do domu. Postanowiłam wykorzystać sytuację najlepiej jak tylko mogłam.

-Chcę cię gdzieś zabrać, podjedź po mnie. - powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

-O-okej. - zaśmiał się Rapmon. - Za 15 minut?

-17, muszę wyjść spod prysznica. Kup piwo po drodze. - powiedziałam, po czym się rozłączyłam. Wytarłam się i w ręczniku wybiegłam z łazienki, ostentacyjnie mijając Youngbae. Szybko zarzuciłam na siebie biały t-shirt, błękitne rurki z wysokim stanem i ramoneskę, wrzuciłam skręta do kieszeni i byłam gotowa do wyjścia. Znalazłam się na dole dokładnie wtedy, kiedy Namjoon, a raczej jego kierowca, podjechał pod wejście do budynku. To był czas na telefon do przyjaciela.

-Witam ponownie. - rzekł Rapmon powstrzymując śmiech, a ja uciszyłam go kładąc mu palec na usta. Kim właśnie odebrał.

-Pracujesz dzisiaj?...Cudownie, potrzebuję małej awarii kamer...Niee, nie będę sama...Taa, ktoś tam go chyba może rozpoznać...Dla córki?...Okej, czekaj na nas. - Kim nigdy mnie nie zawodził. Podałam kierowcy adres pod który miał nas zabrać i otworzyłam leżące na siedzeniu piwo.

-No hej. - powiedziałam, otwierając piwo zębami. Tym razem Rapmon nie mógł już powstrzymać śmiechu. Również otworzył swoje piwo, a półgodzinna przejażdżka minęła mi na słuchaniu o tym, jak Jimin zaliczył zgon.

Kiedy w końcu dojechaliśmy, Namjoon kazał kierowcy odjechać, jednak był wyraźnie zdezorientowany. Znaleźliśmy się w miejscu, które było po środku niczego. Kilka latarni wskazywało na ogrodzony teren, jednak zza ogrodzeń nic nie wystawało. Element zaskoczenia to coś, co kocham. Wzięłam go za rękę i podbiegliśmy do budki ochroniarza, którym był mój stary znajomy z czasów, kiedy jeszcze pracowałam w restauracji - Kim. Kiedy zobaczył z kim przyszłam, zrobił wielkie oczy i podsunął mu kartkę oraz marker.

-O cholera, So Moon oszaleje z radości! Za takiego gościa dam wam dwie godziny awarii. - powiedział, uśmiechając się, gdy Namjoon skończył podpisywać się na kartce.

-Ostatnio policja przyjechała po godzinie, nie przejdzie. - powiedziałam, odpalając papierosa.

-Bez obaw, dziś mieliśmy awarie w ciągu dnia i obiecałem zrobić reset ustawień jak najszybciej się da. Dzwonię do szefa i znikam, bawcie się dobrze dzieciaki - po tych słowach Kim wziął telefon i gazetę, po czym wstał, włączył zasilanie w całym obiekcie i zniknął w szatniach. Zostaliśmy sami.

Na widok który ukazał się po całkowitym włączeniu się świateł, Rapmon aż otworzył usta ze zdziwienia mimo tego, że to miejsce za dnia nie było niczym specjalnym. Zabrałam go na niewielki odkryty basen, taki na który latem przychodzą mieszkańcy, którym nie chce się wybierać nad morze. Nie czekając na niego zgasiłam papierosa i zaczęłam ściągać buty.

Nigdy nie zapomnę tego, jak w tamtym momencie na mnie popatrzył. Znaliśmy się od kilkunastu godzin, a w jego oczach było tyle szczęścia i zaskoczenia pomieszanego ze wzruszeniem, że wyglądał jak mały chłopiec któremu mama powiedziała, że w tym roku gwiazdka odbędzie się dwa razy. Zaśmiał się, przygryzł dolną wargę i zaczął ściągać spodnie.

Oglądałam to już z basenu i muszę przyznać, że widok był bardzo satysfakcjonujący. Cudownie wyglądał w bokserkach i koszulce, ale dopiero gdy się jej pozbył zaczął wyglądać wręcz nienagannie. Cudownie.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz