19. Adore you

126 8 0
                                    

Mijał kolejny dzień, który przeleżałam w łóżku w obcym mieszkaniu, gapiąc się w sufit. Wróciłam żeby być podporą dla Ji, ale z jakiegoś powodu nie byłam w stanie. Wciąż obawiałam się, że wpadnę na Choi Seung Hyuna, a fakt, że Namjoon niedługo wraca do Korei, wcale mnie nie cieszył. Dawną radość zastąpiła myśl, że przecież zaraz znowu go nie będzie, a jeśli będzie, to zostanie na przygotowania do comebacku albo ja będę musiała wyjechać...Postanowiłam znów zapalić, mimo, że przez ostatnie dni wypaliłam więcej zioła niż chyba w całym swoim życiu. Leżałam i śmiałam się sama do siebie, kiedy zadzwonił telefon.

-Jagi, nie przeżyję tej nocy, czemu my kurwa nie lecimy teraz, tylko dopiero rano... - odezwał się Namjoon. Niestety, mój stan pozwalał mi tylko na wybuchnięcie śmiechem. - A, no okej, fajnie...

-Nienie, Moniee~ - postanowiłam minimalnie ogarnąć swoje zachowanie. Chociaż minimalnie. - Przepraszam, spaliłam się jak świnia...

-Jesteś na imprezie? - zapytał, włączając przednią kamerkę. Leżał w łóżku w pidżamie. Przykro mi było przyznać, że ja też. Zachowywałam się żałośnie.

-Niee, siedzę w domu... - odparłam. Mężczyzna wyglądał na zdezorientowanego. Patrzył na mnie pytająco.

-Siedzisz w domu i jarasz?

-Leżę w łóżku...ostatnio jestem trochę...nie chcę o tym gadać, chyba...chyba nie. - starałam się brzmieć jakbym wiedziała o czym mówię.

- A uśmiechniesz się do mnie? - poprosił, po czym słodko się uśmiechnął. Co to, to nie. Nie mogłam włączyć kamerki.

-Nie chcę, od trzech dni wychodzę z łóżka tylko po to żeby się wysikać...przepraszam. - odparłam. Sama już nie wiedziałam o co mi chodzi.

-Yoonie, jeśli nie powiesz mi o co chodzi, będę się martwił jak cholera przez całą noc i w samolocie, chcesz tego? - Namjoon był zdeterminowany. Westchnęłam.

-Nam, po tym włamaniu do dormu... - wydukałam. - Sara Ann pytała mnie czy ktoś mnie nie śledził czy coś, nie wiem, może to trochę moja wina, nie chcę żeby was spotkało coś podobnego, myślałam że będzie lepiej jeśli nie zobaczymy się przez jakiś czas po twoim powrocie do Seulu...

-Ale o czym ty mówisz? Co to by miało zmienić, że się nie zobaczymy? - był zły. Naprawdę zły. - Jeśli nie spędzisz u mnie chociaż weekendu, to...Ja pierdolę, Yoon, tęsknię za tobą jak pojebany, a ty dajesz mi wymijającą odpowiedź i mówisz, że się nie zobaczymy kiedy byśmy mogli...przecież słyszę, że jesteś smutna jak cholera, czemu mi tego nie powiesz?

-Namjoon, porozmawiamy jak będziesz...

-Jasne, mhm. - przerwał mi w pół zdania. - Tak najłatwiej, prawda? Bo będę tak szczęśliwy że cię widzę, że zapomnę poruszyć ten temat, prawda? Myślisz, że się nie martwię, że nie wiem że dużo myślisz, że nie chcę ci pomóc?

-Kim Namjoon, ja...

-Nieważne. Jeśli wolisz rozmawiać z jointem niż ze mną, okej. - po tych słowach się rozłączył. Wpatrywałam się w telefon jak wryta. Znów to zrobiłam. Próbując go nie martwić, zmartwiłam go bardziej. Wszystko, co potrafiłam zrobić w tej sytuacji, to iść spać.

Obudziłam się następnego dnia koło południa. Wiedziałam, że Nam ma być dziś w domu nie wiedziałam tylko o której. Wiedziałam też, że muszę naprawić to, co wczoraj zjebałam. Postanowiłam do niego zadzwonić, jednak nawet mnie nie połączyło, co oznaczało, że jest jeszcze w samolocie. Postanowiłam się ogarnąć i ubrać i zastanowić, co dalej. Wiedziałam, że wyjście po niego na lotnisko nie będzie dobrym pomysłem, ponieważ będzie tam wiele fanek witających ich ukochany zespół. Całe szczęście, że przypomniałam sobie o fakcie, że mam jego klucz do dormu. Postanowiłam wejść tam i na niego poczekać.

Nie byłam pewna, czy chce mnie widzieć, jednak to była jedyna rzecz, która przyszła mi do głowy. Nie chciałam pisać ani dzwonić. Kiedy otworzyłam drzwi do dormu, poczułam ukłucie w sercu. Lubiłam tu być. Skierowałam się do sypialni mężczyzny. Kiedy otworzyłam drzwi, poczułam się jak w domu. Usiadłam na łóżku, za którym tak tęskniłam. Rozglądałam się po pokoju przypominając sobie, co w nim robiliśmy, o czym rozmawialiśmy, jak zasypiałam tu w jego ramionach...kiedy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Namjoon stał jak wryty.

- Staram się nie mówić o tym co mnie gryzie, bo nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Zawsze byłam raczej zamknięta, dusiłam w sobie wszystko. Nie chciałam nikogo obarczać tym, że mój mózg wymyśla różne scenariusze, że wszystkiego się boję, że wszystkim się martwię... - zaczęłam niepewnie. - Czasem zaczynam wierzyć w rzeczy, w które tak naprawdę nie wierzę i jest mi przez to przykro, ale nie chcę o tym mówić, bo w końcu po jakimś czasie wszystko się układa...i nie chciałam żebyśmy się zobaczyli, bo to włamanie do dormu było czymś strasznym i gdyby coś ci się stało, cokolwiek, nie tylko przeze mnie, to bym tego nie przeżyła i...

Nie dokończyłam myśli, bo mężczyzna podszedł do mnie, położył pod sobą i pocałował. Jego dotyk sprawił, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Byłam na swoim miejscu - w jego ramionach.

-Przepraszam że tak się uniosłem, byłem zestresowany i martwiłem się, że siedzisz i sama palisz, że o czymś mi nie mówisz, nie wiem, też za dużo myślałem... - powiedział, patrząc mi w oczy. - Ale jesteś dla mnie ważna, okej? Jesteś i nie chcę, żeby cokolwiek między nami stanęło...

-Ty też dla mnie jesteś... - odparłam, najszczęśliwsza na świecie. - Naprawdę, zajebiście mocno. I tak cholernie cieszę się, że jednak przyszłam...

Znów zostałam uciszona pocałunkiem, jednak tym razem innym - intensywnym i namiętnym. Czułam dłonie Namjoona na całym swoim ciele, jakby zachłannie chciał wziąć mnie całą na raz...i strasznie mi to podkręciło. Oplotłam jego biodra nogami, niemal zerwałam z niego koszulkę. Chciałam go całego, chciałam czuć jego ciepło, dłonie, usta, język...dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że powinnam się cieszyć z tego, że teraz tu jest, a nie myśleć o przyszłości, która wcale nie musiała być tak mroczna, jak przypuszczałam. Byliśmy tu i teraz. I mimo tego, że wszyscy byli w dormie, byliśmy w nim tylko my. Nic innego się nie liczyło. Nam całował mnie wszędzie. Nie umiałam się nim nacieszyć, nie mogłam się go doczekać...zanim we mnie wszedł, złapał mnie za rękę i wyszeptał coś, czego nie dosłyszałam, jednak to już nie miało znaczenia. Moje ciało tęskniło za nim równie mocno jak moja dusza, jednak on momentalnie stał się tak czuły i delikatny, że niemal mnie to zdenerwowało, jednak po chwili doceniłam to, co robi. Chciał, żeby ten moment trwał jak najdłużej i dotykał mnie tak, jak nie wiedziałam, że mogę być dotykana. Doszłam na długo przed nim. Raz, drugi. Starałam się być jak najciszej, jednak nie miałam pojęcia czy mi to wyszło.

-Wszystko okej, nie masz już siły..? - zapytał w pewnym momencie. Miał trochę racji, moje ciało chyba nie było gotowe na kolejną porcję tego typu przyjemności. Pocałowałam go i dałam delikatnie do zrozumienia, że ma się położyć na plecach, po czym zaczęłam kierować swoje pocałunki w dół. Zatrzymał mnie w okolicach swojego mostka.

-Kochanie, nie musisz...

-Chcę. -przerwałam mu. - Chcę jak cholera.

Nie dał się prosić. Wiedziałam, że nie będzie potrzebował już zbyt wiele, jednak chciałam zrobić to najlepiej jak tylko potrafiłam. Kiedy poczułam na głowie jego dłoń, która dociskała mnie mocniej, poczułam, że osiągnęłam cel. Nie przestawałam jeszcze chwilę po tym, kiedy skończył. Pomruki jakie z siebie wydawał były dla mnie najlepszą nagrodą.

-Chodź tu, moja cudowna... - wyszeptał, odgarniając mi włosy z twarzy. Wtuliłam się w niego tak, jak w Malibu, jednak teraz czułam się jeszcze szczęśliwsza. W końcu byliśmy u siebie, razem, jak na początku, ale jedno się zmieniło. Teraz już byłam w stu procentach pewna, że go kocham.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz