34.

87 6 1
                                    

- Dain, sto lat Cię tu nie było, czego potrzebujesz? - zapytał Jiseok, gdy otworzył mi drzwi do swojej piwnicy.

- Mocnej krechy, wódki i towarzystwa. Chyba, że nie masz czasu, to pójdę dalej. - odparłam zrezygnowana, jednak Ji zaprosił mnie do środka.

- To twój szczęśliwy dzień, akurat mam wolne i jestem po dostawie, znajdziemy coś dobrego. Ja stawiam. - rzekł pewny siebie.

- Nic się nie zmieniło, wciąż się z tobą nie prześpię. - rzuciłam zrezygnowana. - Szczególnie dziś, bo zostałam czyjąś  ex-narzeczoną.

- Aishh, no to już na pewno na mój koszt. - zapewnił mnie mężczyzna. - Będą nas rano zbierać.

Faktycznie, nowy towar wymagał degustacji. Mieszanka różnego rodzaju substancji mocno nas sponiewierała. Leżeliśmy na podłodze, kiedy Ji wyszeptał:

- Wiem jak możesz się odwdzięczyć.

- Nie, ja naprawdę nie jestem w nastroju... - przerwałam mu, jednak spojrzał na mnie tak, jakby chciał mnie zabić.

- Nie o to chodzi. Mam problem z jednym z dostawców, gdybyś była tak miła i jutro udała się w pewne miejsce...

- Nie ma problemu. - zaśmiałam się, patrząc na to, jak prawie przysypiał. - Idź spać, narkotykowy baronie.

- Idziesz ze mną... - wyszeptał, próbując znaleźć mnie ręką, jednak wybrał złą i myślał, że nie ma mnie obok. Myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu.

- Wracam do domu. - odparłam, zbierając go z podłogi. - Daj mi znać co zrobić jutro...

- Nie wygłupiaj się, nie masz dokąd pójść...Nie musisz spać ze mną, prostu zostań.

Okazało się, że Ji ma całkiem niezłe mieszkanie nad piwnicą. Trzy pokoje, w tym jeden zamknięty na kilka spustów, jeden jego i jeden gościnny. Całkiem przyjemnie. Wzięłam prysznic i położyłam się na kanapie.

- Jezus Maria, chodź do mnie, przecież cię nie zgwałcę. - powiedział mężczyzna, zapraszając mnie do swojego łóżka ruchem ręki. - Musisz się wyspać, ruszasz o 10.

***

- Jedziesz pod ten adres, parkujesz od strony rzeki przy ogrodzeniu i nie wychodzisz z samochodu. - poinstruował mnie Ji. - To jest facet po czterdziestce, nosi takie zjebane pomarańczowe okulary, gdyby podszedł do Ciebie ktoś inny to od razu spierdalaj. Sprawdzasz na oko czy torba waży kilogram, jeśli tak, podajesz mu PUDEŁKO Z LUNCHEM, a on odchodzi. Nie gadaj z nim, nie pozwól mu otworzyć gdyby próbował, jakby coś się nie zgadzało wie gdzie mnie szukać. Powodzenia. - po tych słowach zamknął samochód, a ja odjechałam. Wydawało mi się to dziecinnie proste, jednak trzęsły mi się ręce. Musiałam się jakoś ogarnąć, żeby wyglądać na wiarygodną osobę.

Kiedy dojechałam na miejsce, wszystko poszło dokładnie tak, jak opisał Jiseok, z jedną drobną różnicą - facet najpierw podał mi jedną torbę, którą próbował wymienić na drugą. Druga była dużo cięższa i nie zgodziłam się żeby ją zabrać. Wrzuciłam właściwą torbę pod siedzenie i wróciłam do przyjaciela.

- Chciał ci coś wcisnąć. Pewnie broń. Brawo, mała. - Ji poklepał mnie po ramieniu. - Pięknie jak na pierwszy raz.

- Pierwszy raz? - zapytałam zdezorientowana. Ji zaśmiał się.

- Wyglądasz jakbyś była w potrzebie, a ja akurat...prowadzę w firmie rekrutację. - powiedział, nalewając mi herbaty. - Nie myślałaś o lepszym życiu? Od dzieciaka myślałem, że coś razem wykmininy w przyszłości...

- Proszę opowiedzieć mi o ścieżkach kariery w pana firmie, panie Park. - zaśmiałam się, odpalając skręta.

- Pani Yoon, nasza firma oferuje nieskończone możliwości. - wkręcił się Ji. - Każdy pracownik zaczyna od płatnego stażu na produkcji, przy czym jest szkolony do wejścia w dział dystrybucji. Ekscytująca praca pełna wyzwań oraz kontaktu z klientem. Niesamowicie płatna godzinówka, a także atrakcyjne premie od sprzedaży. Najlepszych zatrudniamy w zaopatrzeniu: podróże, wielkie pieniądze, elastyczne godziny pracy...O utrzymaniu klienta nie będę Ci opowiadał, bo to praca dla dobrze zbudowanych mężczyzn.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz