13.

159 8 5
                                    


Nie musiałam długo czekać na to, żeby zadzwonił. Właściwie, to jego telefon o 7:34 wyrwał mnie z bardzo głębokiego snu.

-Hej, odebrałaś... - Namjoon brzmiał jakby był bardzo smutny. - Pewnie cię obudziłem..?

-Właściwie to tak, ale to nic. - powiedziałąm, po czym dość głośno ziewęłam. Usłyszałam, że Nam się zaśmiał. - Opowiadaj, gdzie teraz jesteście?

-W Szanghaju, dziś będziemy grać tu drugi dzień z rzędu...fani są cudowni, koncerty dają mi dużo szczęścia, tyle że...ehhh. - po tych słowach nie odzywał się przez kilkanaście sekund. - Jak u ciebie, Yoonie? - zapytał, próbując zmienić temat.

-Tyle, że co? Powiedz mi, Nam... - poprosiłam. Znów nic nie mówił.

-Tęsknię, za każdym razem jak wyjeżdżam cholernie tęsknię za rodziną i Rapmonem, teraz jeszcze za tobą, ja...nie wiem, to wszystko odbiera mi całą radość z trasy... - mówił łamiącym się głosem. Strasznie chciałam go przytulić. - Powiedz teraz proszę jak ty spędzasz czas, nie chcę się nad sobą użalać...

-Joonie. - powiedziałam, najspokojniejszym głosem jaki potrafiłam przybrać. - To tylko kilka miesięcy, niedługo wrócisz do domu, odpoczniesz...spędzisz z bliskimi tyle czasu ile tylko będziesz chciał, obiecuję, ja też postaram się częściej odzywać, tylko nie bądź smutny...

-Dziękuję, jagiya...tak strasznie za tobą tęsknię. - wyszeptał. Łzy napływały mi do oczu. Był taki kochany, zwierzał mi się ze swoich uczuć, podczas gdy ja nie potrafiłam tego zrobić...

-Ja też, oppa. Cholernie za tobą tęsknię. - powiedziałam, po czym usiadłam na łóżku. Skoro już się obudziłam, postanowiłam wyjść na balkon i zapalić. - Zaczekaj chwilkę, tylko wyjdę na balkon... - po tych słowach odłożyłam telefon i zaczęłam szukać w torebce papierosów, narzuciłam sobie koc na ramiona, po czym wyszłam na niewielki balkon. - Już jestem.

-Jesteś u rodziców? Mówiłaś, że masz z nimi nie najlepszy kontakt... - zapytał Namjoon. Wyglądało na to, że zapamiętywał absolutnie wszystko co kiedykolwiek mu powiedziałam.

-Tylko...tylko z tatą nie rozmawiam, otworzył mi drzwi bo mama miała nocną zmianę... - odparłam. - Mama jest cudowna, chcę z nią spędzić trochę czasu zanim polecę do brata...

-O bracie chyba nie wspominałaś? - Namjoon wydawał się być aciekawiony. - Gdzie mieszka?

-Taehyung mieszka w Nowym Jorku...jest nudnym, prawie podstarzałym inżynierem. - zaśmiałam się - ale bardzo go kocham i żałuję, że nie mogę z nim spędzać więcej czasu...

-Czekaj. - przerwał mi Nam. - Czy to znaczy, że jest szansa, że za cztery tygodnie będziesz w Nowym Jorku?

-No...będę. - odparłam zdezorientowana, po czym przypomniałam sobie dlaczego może pytać. Uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Zrobię wszystko żebyśmy się zobaczyli, chociaż na chwilę. - powiedział zdeterminowany. - To...musi się udać.

-Uda się. Koncert wyprzedany czy dam radę jeszcze kupić bilet? - zaśmiałam się.

-Nie wygłupiaj się, wszystko załatwię, okej? Muszę kończyć, zaraz mamy próbę...mogę zadzwonić po koncercie?

-Możesz, jednak wolałabym żebyś wtedy odpoczywał... - powiedziałam ze smutkiem. Tak bardzo nie chciałam żeby się rozłączył, więc postanowiłam zrobić to pierwsza. - Uważaj na siebie, Namjoon.

Odłożyłam telefon na parapet, po czym dopaliłam papierosa i zauważyłam samochód wjeżdżający na podjazd. To była mama. Postanowiłam pobiec na dół by się z nią przywitać.

Kiedy tylko zobaczyła, że otwieram drzwi, stanęła jak wryta i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, jednak zdziwienie szybko przemieniło się w szczęście. Rzuciła swoją torebkę na ziemię i wybiegła mi naprzeciw, po czym mocno mnie przytuliła.

-Moja córeczka...wróciła. - wyszeptała, gładząc moje włosy. Obie się rozpłakałyśmy, bardzo dawno się nie widziałyśmy i właściwie nie odwiedziłam domu odkąd się wyprowadziłam. To była chwila, którą zapamiętam do końca życia.

Usiadłyśmy w kuchni, mama zaparzyła kawę. Jeden kubek postawiła przede mną, drugi zaniosła ojcu do salonu. Mężczyzna dobrze wiedział, że nie do niego przyjechałam i trzymał się na uboczu. Zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim, co działo się w jej życiu, pracy. Nie chciałam mówić zbyt dużo o sobie, więc mówiłam o Ji-yongu, co jednak w tym momencie sprawiało mi ból. Dowiedziałam się, że jego rodzice bardzo za nim tęsknią.

-Kochanie, ile u nas...u mnie zostaniesz? - zapytała mama. - Nie wyganiam cię, po prostu chciałabym wiedzieć.

-Kilka dni, muszę się przygotować do podróży do Nowego Jorku. - odparłam. Mamie zaświeciły się oczy.

-Lecisz odwiedzić Taehyunga?! Cudownie córeczko! Chciałaym polecieć z tobą...

-To poleć. - przerwałam jej. - Jestem pewna, że nie brałaś urlopu od kilku lat. Tae się strasznie ucieszy.

Mama nie do końca wiedziałą co zrobić. Kątem oka zerkałą w stronę salonu w którym siedział tata, jakby przez ścianę próbując zobaczyć, czy wyraża aprobatę. Cholernie mnie to zdenerwowało.

-Mamo, nie musisz pytać męża o pozwolenie. - powiedziałam poważnym tonem. - Jesteś dorosła, możesz jeździć gdzie chcesz i kiedy chcesz...

-Kochanie, małżeństwo tak nie działa. - powiedziała spokojnie mama. - Decyzje podejmuje się razem. Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? Chciałabym się na trochę położyć. - po tych słowach wyszła.

-Mamo? - krzyknęłam, kiedy wchodziła po schodach. - Mogę pożyczyć twój samochód? Muszę jeszcze pojechać do Seulu...

-W porządku, kluczyki są w torebce. - odparła kobieta ziewając. Ucieszyłam się, że nie czekałą mnie kolejna podróż pociągiem.

Musiałam pojechać by kupić...właściwie wszystko. Nie zabrałam niczego z mieszkania i nie chciałamtam wracać, ponieważ wszyscy mieli wylecieć dopiero późnym wieczorem, a ja potrzebowałam rzeczy na już. Podczas jazdy kilkukrotnie dzwonił do mnie Ji, jednk postanowiłam nie odbierać. Nie potrafiłam go jednak ignorować. Jego słowa wciąż mnie bolały i wyobrażałam sobie, że dzwoni by dołożyć jeszcze kilka przykrych słów. Wyobrażałam sobie co może powiedzieć tym razem zamiast skupić się na drodze, przez co przegapiłam zjazd do centrum i musiałam zawracać. Wyłączyłam telefon, by chociaż spróbować o tym nie myśleć.

Zakupy zajęły mi kilka godzin i skutecznie odciągnęły mój umysł od problemów. Musiałam kupić wiele ubrań oraz kosmetyków, torbę podróżną, trampki...całe szczęście, że miałąm spore oszczędności. Wszystko szło wręcz niespodziewanie pomyślnie.

Wyjechałam z Seulu i przypomniała sobie, że kończą mi się papierosy, więc postanowiłam zajechać na stację beznzynową, gdzie kupiłam paczkę. Kiedy wróciłam do samochodu miałam przeczucie, że powinnam włączyć telefon. Podłączyłam go do głośników samochodowych by posłuchać ulubionej muzyki. W pewnym momencie "Creep" Radiohead zostało przerwane przez dzwonek telefonu. Namjoon. Odebrałam i włączyłam głośnomówiący.

-Heej. - prawie krzyknęłam, gdyż nie byłam pewna jak głośno powinnam mówić. Nam zaśmiał się.

-Cześć piękna, prowadzisz? - zapytał zaciekawiony. Pomachałam twierdząco głową, jednak gdy przypomniałam sobie, ze on mnie nie widzi, szybko odpowiedziałam.

-Mhm. Wracam z zakupów.

-Dzownię tylko żeby powiedzieć, że idę spać i bardzo bym chciał żebyś tu teraz była... - usłyszałam. Znów się uśmiechałam.

-Też bym bardzo chciała...tylko wtedy chyba nie poszedłbyś spać tak szybko. - zaśmiałam się prowokacyjnie.

-Mógłbym nie spać całą noc... - wyszeptał do telefonu. Przeszły mnie ciarki. Tęskniłam nie tylko za rozmowami z nim. - Tyle rzeczy bym z tobą zrobił...

-Nie żeby mi się nie podobało to co teraz mówisz - przerwałam mu - ale przede mną jeszcze długa droga, a zaraz zacznę o tobie myśleć i nie będę mogła się skupić...

-Mhm, masz rację kochanie. - odparł Namjoon. - Będę myślał za nas dwoje. Jedź bezpiecznie.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz