44.

106 7 1
                                    


Namjoon faktycznie na mnie czekał, czytał książkę w łóżku kiedy wróciłam. Uśmiechnął się ciepło, porywając mnie w ramiona, za co byłam mu bardzo wdzięczna, bo czułam, że mi słabo. Nie wypiłam dużo, a czułam się okropnie. Kiedy Namjoon zauważył, że ledwo trzymam się na nogach, wziął mnie na ręce i posadził na brzegu wanny, po czym delikatnie i dokładnie mnie umył. O nic nie pytał. Wiedział, że to nie był dobry moment.

Rano obudził mnie zapach kawy i dźwięk przewracanych kartek książki. Poranki zawsze były cudowne, kiedy Namjoon był pierwszą osobą, na którą patrzyłam otwierając oczy. Od razu zostałam obdarowana buziakiem.

- Co się wczoraj stało? - zapytał z troską w głosie.

- Nie wiem, nie piłam ani nic i nagle zrobiło mi się słabo...pójdę do lekarza jeśli to się powtórzy. - obiecałam, wtulając się w mojego mężczyznę.

- Ale już dobrze się czujesz, możemy pogadać o czymś...niezbyt przyjemnym? - zapytał Joon, unosząc mój podbródek, bym spojrzała mu w oczy. Po nich zawsze rozpoznawał, czy kłamię. Pokiwałam twierdząco głową. Namjoon westchnął głośno. -  Jedziemy w krótką trasę, wrócimy na początku lutego...rozmawiałem z Bangiem o tym, czy mogłabyś jechać, ale powiedział, że jedynie jako faktyczny akustyk, a żeby to zrobić musiałbym zwolnić jedną z osób, która pracuje z nami od zawsze...nie mogłem tego zrobić, kochanie. - wyszeptał. Doskonale go rozumiałam, jednak nie odezwałam się ani słowem, co mocno go zmartwiło. - Czemu nic nie mówisz..? Jesteś na mnie zła..?

- Nie, po prostu nie spodziewałam się, że to nadejdzie tak szybko...ani że zgodzę się na propozycję Ji... - dodałam niepewnie. Jego pytające spojrzenie mówiło samo za siebie. - Jedzie w solową trasę, zaproponował mi udział...terminy się pokrywają, może nawet wyjechałabym szybciej...

- Ale...tylko z Ji-yongiem, tak? - zapytał podejrzliwie Joon. Potwierdziłam szybko tę informację. - W porządku...chociaż wciąż nie wierzę, że tyle czasu będziemy osobno...po jakich krajach ta trasa?

- Obie Ameryki...Ostatni koncert jest kilka dni przed ślubem Sary Ann i Jina, zdążymy wrócić. - uśmiechnęłam się do niego, ledwo powstrzymując łzy na myśl, że będziemy osobno. - Jedziemy od razu po świętach...

- Nowy Rok bez ciebie? Kurwa... - wyszeptał Namjoon, wpatrując się w podłogę. Żadnemu z nas nie podobała się zaistniała sytuacja. - Chyba trzeba będzie się zgodzić na jakiś noworoczny koncert...

-Joon, kochanie, to nie moja wina...muszę pojechać, nie mogę siedzieć tu sama. - wyznałam. Właśnie samotności bałam się najbardziej na świecie.

- Wiem... - odparł smutno mężczyzna, po czym mocno mnie przytulił. - Cieszę się w sumie, że pojedziesz Ji, już nawet pytałem Wonho czy cię nie przygarną, bo rekrutują nowy zespół...Chodźmy na dół zjeść śniadanie, jeszcze nic dziś nie jadłaś..

Zgodziłam się, jednak musiałam się jeszcze ubrać. Założyłam luźną bluzę i spędziłam dobre trzy minuty na wciśnięcie się w ulubione jeansy. Kurwa, znowu przytyłam. Widocznie bez stresu nie mam tak dobrej przemiany materii jak zawsze...

Kiedy zjedliśmy, Namjoon oświadczył, że musi jechać do wytwórni i wróci wieczorem, ja natomiast postanowiłam zadzwonić do Ji by powiedzieć, że się zgadzam, po czym uciąć sobie drzemkę, bo kawa w ogóle na mnie nie zadziałała.

Z kilkugodzinnego snu wyrwał mnie dzwonek telefonu. Kiedy na ekranie wyświetliła mi się Min Ah, zamarłam. Wiedziałam jednak, że to musi być ważne.

- Podaj mi numer do Sary Ann, on ma zablokowany telefon... - wydukała zapłakana dziewczyna. Nie do końca ogarnęłam przez fakt, że byłam mocno zaspana.

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz