21.

155 9 2
                                    

Obudziłam się, gdy było jeszcze ciemno. Namjoon spał obok, odwrócony plecami w moją stronę. Była 5:14, jednak wiedziałam, że już nie zasnę. Pocałowałam jego plecy i postanowiłam zejść na dół by zrobić sobie kawę i posiedzieć w salonie, żeby przypadkiem go nie obudzić. Kiedy zeszłam, zobaczyłam coś, co bardzo mnie zdziwiło. Na kanapie spał Jin. Może i bym pomyślała, że zaniemógł po imprezie, jednak miał pościel i wszystko, co zawsze trzymał przy łóżku. Nie chciałam wnikać w szczegóły, jednak to oznaczało, że w salonie również nie posiedzę. Narzuciłam na siebie kurtkę Namjoona, złapałam najbliższą paczkę fajek i wyszłam z domu. Trochę padało, jednak wiedziałam, że spacer dobrze mi zrobi. Nie chciałam myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj. Postanowiłam zadzwonić do brata.
- Yooni, właśnie miałem do Ciebie dzwonić... - powiedział Taehyung zatroskanym głosem.
- Co się dzieje..? - zapytałam, jednak miałam przeczucie, że coś nie tak z jego żoną.
- Mieliśmy wczoraj wypadek, ze mną nie jest źle ale... - przerwał mu atak kaszlu. - Stacey...nie jest najlepiej...
- Yoon Taehyung, wsiadam w najbliższy samolot, będę tak szybko jak tylko się da, rozumiesz? - byłam w szoku, jednak wiedziałam, że muszę to zrobić. - Trzymajcie się, dobrze? Obiecaj, że będziecie się trzymać...
- Będziemy. - mój brat był zdeterminowany. - Dziękuję, siostrzyczko...
Nie wiedziałam co mam myśleć. Teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać z Namjoonem i mogłam spędzić z nim czas, wzywały mnie problemy rodzinne. Nie dało się jednak zaprzeczyć - to w tym momencie było najważniejsze. Taehyung, Stacey i ich córeczka. Jeśli było cokolwiek, co mogłam dla nich zrobić, musiałam to zrobić. Usiadłam na ławce by sprawdzić rozkład samolotów, najbliższy lot mogłam zarezerwować na jutrzejszy wieczór, więc to zrobiłam. Strasznie mnie to wszystko zestresowało, bo musiałam jeszcze poprosić o urlop, powiedzieć Namjoonowi, spakować się...musiałam jak najszybciej to wszystko załatwić. W salonie dormu Bts wpadłam na Sarę Ann.
- Sara Ann, właśnie miałam do Ciebie dzwonić... - po chwili połączyłam wątki. - Czekaj, co tu robisz, cos się stało?
- Boo...Ja...No...Seung hyun dostał ode mnie po ryju... Za to... Że próbował ...Cię zgwałcić...A Youngbae...Wyrzucił mnie z wytwórni... - wydukała. - I ze mną zerwał...
- Jezu, Sara Ann, nie musiałaś tego robić... Czekaj czekaj, jak to zerwał, za co? Pojebało go? - zapytałam zdenerwowana.
- Miałam..swoje powody... - była zdruzgotana. - Złamał dane mi słowo, a ja tego nie wybaczam...A Dong ze mną zerwał w momencie, gdy wyszła ze mnie najniebezpieczniejsza bestia. Brzydzi się mną...
- Jezu, kochana, strasznie mi przykro... - odparłam, jednak nie zapomniałam o tym, co było dla mnie w tym, co w tym momencie było najważniejsze. - To chyba nie najlepszy czas na zapytanie o urlop..?
- Powiedz ile, to dostaniesz. - Sara Ann zawsze zachowywała pełen profesjonalizm. Byłam jej za to mega wdzięczna.
- Nie wiem, mój brat miał wypadek, musiałabym do niego lecieć...
- Leć, niczym się nie przejmuj. - rzekła twardo kobieta. - Mną się nie przejmuj. Dam sobie radę. Muszę tylko jeszcze Jinowi podziękować za nocleg. - po tych słowach lekko się zarumieniła.
- Ojej, no tak, to dlatego spał na kanapie... Kochany jest strasznie, co? - chciałam pociągnąć temat Jina, bo Namjoon mówił mi, że Sara Ann mu się podoba.
- To prawda. Gdyby nie on pewnie bym spala pod mostem. - zażartowała.
- No co Ty, każdy by Ci tu oddał łóżko. - zapewniłam. - I kanapę, przecież możesz zostać dłużej jeśli potrzebujesz, oni teraz będą w Seulu...
- Nie ma takiej potrzeby. Jeszcze dziś się wyniosę. Mam gdzie spać... - Pewnie mówiła o mieszkaniu Hana. Pogadałyśmy jeszcze chwilę, jednak kobieta zauważyła, że jestem nieobecna. Usłyszałyśmy, że mieszkańcy dormu powoli się budzą.
- Cholera, muszę jeszcze powiedzieć Namjoonowi o tym, że wyjeżdżam... - powiedziałam, spuszczając wzrok.
- O Namjoona się nie martw. Zrozumie... - odparła Sara Ann, po czym się zamyśliła. - Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę, że masz kogoś takiego u swojego boku...Mnie nigdy nie było to dane. - brzmiała tak smutno. Byłam na siebie zła, powinnam ją jakoś wspierać...
- Szczerze? Myślałam, że Youngbae to ktoś taki dla Ciebie... - odparłam szczerze. - Kiedyś myślałam że Twój brat to ktoś taki dla mnie... Chyba po prostu nic nie jest...na zawsze.
- Youngbae okazał się być zupełnie inny niż sądziłam...A Seung hyun dostał takie lanie że pewnie wyląduje na dywaniku u CEO. - powiedziała, wymuszając uśmiech. - Może Namjoon poleci z tobą? - na to nigdy bym nie wpadła.
- Boję się zapytać, przecież ma tu pracę...
- Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, Yooni. - przerwała mi ze śmiechem. Miała rację, jednak...sama nie wiedziałam. Postanowiłam najpierw opowiedzieć mu o sytuacji. Od razu skierowałam się na górę i otworzyłam drzwi. Mój zaspany i rozczochrany chłopak przeglądał coś na Twitterze. Kiedy mnie zobaczył, od razu się uśmiechnął.
- Było mi przykro kiedy się obudziłem i cię nie było, ale już jest w porządku. - po tych słowach wyciągnął ręce w moją stronę. Musiałam wskoczyć do łóżka i go przytulić. - Gdzie byłaś tak wcześnie?
- Szybko się obudziłam, więc poszłam na spacer i...Namjoon, muszę ci coś powiedzieć. - wydukałam. Popatrzył na mnie smutno.
- Yooni, będzie kiedyś dzień bez złych wieści..?
- Nie wiem, kochanie, mój brat miał wypadek, jego żona, muszę...muszę tam lecieć. - po tych słowach wtuliłam się w niego.
- Wiesz, myślałem, że spędzimy tu trochę czasu, ale...
- Przepraszam, też bardzo chciałam, no ale przecież to był wypadek... - przerwałam mu, co go zdenerwowało.
-...Ale w Nowym Jorku też będziemy razem, prawda? - popatrzyłam na niego jak na obraz. Nie musiałam nawet pytać.
- Jezu, Namjoon, a ja się bałam zapytać... - strasznie się ucieszyłam. - Tylko...czuję, że to nie będą wakacje...
-Ważne, że będziemy razem, okej? - Nam pogłaskał mnie po włosach. - Weź moją kartę i dokup bilet, ja jakoś to ogarnę z menadżerem.
- Kocham cię. - powiedziałam, wtulając się w mężczyznę, nie pozwalając mu przy tym wstać. Złapał mnie w talii i przyciągnął tak, że moja szyja była na wysokości jego ust.
- Ja ciebie też. - odparł, po czym zaczął całować moją szyję i obojczyki. Schodził coraz niżej, jednak dziś to on zasługiwał na odrobinę przyjemności. Wyrwałam się z jego ramion i wskoczyłam pod kołdrę, po czym ściągnęłam mu bokserki. Nie protestował. Chociaż tak mogłam mu wynagrodzić wczorajszy i dzisiejszy stres. Po wszystkim wzięliśmy wspólny prysznic u zeszliśmy na śniadanie. Przy kuchennym stole siedzieli Hoseok i V.
- Hej gołąbeczki, wszystko okej? - zapytał Hobi, sugestywnie na nas patrząc. Nie wiedział, kto jeszcze miał pojęcie o wczorajszym zajściu ani czy ma ono pozostać tajemnicą. Namjoon poklepał go po ramieniu, potwierdzająco kiwając głową, po czym zabrał się za robienie płatków z mlekiem.
- Lecimy na trochę do Nowego Jorku, nie rozwalicie dormu bez nas? - zapytał Namjoon, stawiając przede mną miskę.
- Proszę cię, kto to mówi. - V  często śmiał się z destrukcyjnych zdolności lidera, co bardzo go irytowało. - Nie mogliście wybrać jakiegoś mniej oddalonego miejsca na randkę?
- To nie randka, tylko sprawy rodzinne Yooni, prawda? - Namjoon objął mnie ramieniem. Przytaknęłam.
- Ale wrócisz za dwa tygodnie, nie? - zapytał Hoseok. Namjoon wyglądał na zdezorientowanego, więc zaraz dodał. - Koncert, pamiętasz? Tutaj? Ostatni przed przerwą?
- Kurwa... - Namjoon wstał, po czym kopnął krzesło. - Zapomniałem, kurwa, zapomniałem, przepraszam jagi...
- To nic, przecież i tak miałam lecieć sama... - odparłam, próbując ukryć rozczarowanie.
- Nie, przecież polecę z tobą, tylko szybciej wrócę...kim bym był zostawiając swoją dziewczynę w takiej sytuacji..? - powiedział, porywając mnie w ramiona. - Jutro lecimy. Może akurat się uda, że nawet wrócimy razem...

Hold me tightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz