Danse Macabre (cross)

167 15 19
                                    

13.05.2017r.
Z dedykiem dla BlackieRoses i TobiMilobi, za chęć dowiedzenia się, jak to wyjdzie. Dla PatHerondale za proszenie mnie, abym tego nie robiła i Blakiszcze, za ciekawość :)

Jestem na dniu darmowego komiksu. Czekam na darmowe komiksy. Pozdro z kolejki, która zaczyna się przy wejściu do czytelni komiksów, wspina po schodach na piętro, nawraca na korytarzu i schodzi w dół kolejnymi schodami. Aż z powrotem na parter, niemal do wyjścia. Jest 10:22, ludzie zaczynają się ruszać. Jest nadzieja.

~~~

W małym, mrocznym zakładzie pogrzebowym panowała doskonała cisza. Nic jej nie zakłócało ani trochę. Trumny stały przy ścianach i tuż przy wystawowym, brudnym oknie, wyglądając zeń ze swoją ponurą elegancją na świat; lada, gdzie walały się dokumenty, skrzypiąca podłoga, wielkie, pełne soli wazy i regał zastawiony podejrzanymi buteleczkami, tudzież zlewkami... stały sobie. Nieme, stare, pokryte warstwą kurzu niemal białą, grubą na kilka dobrych milimetrów. Wszystko wyglądało tak, jakby zakład pogrzebowy o odkrywczej nazwie Undertaker, umieszczonej z zewnątrz nad drzwiami, kompletnie poniszczonej, od lat był zamknięty. A jednak w zapomnianym pomieszczeniu, tu i ówdzie można było dostrzec słaby odcisk buta w kurzu na deskach podłogi lub smugę niedawnego dotyku na wszystkim innym. Jakby ktoś wszedł, nie poruszając jednak, umieszczonym przy wejściu, dzwonkiem. Tak po prostu, wszedł - może przeniknął przez ścianę albo wcisnął się od zewnątrz, poprzez piwnicę, do której klapa była na wewnętrznym podwórzu, między starymi domami? I nikt go nie dostrzegł, nie usłyszał nawet szelestu? Możliwe. Ale pojawił się, jakkolwiek absurdalna nie byłaby ta myśl. I przeszedł to pomieszczenie przynajmniej dwa razy, z czułością i nostalgią muskając opuszkami palców wszystko to, co mógł. Czyli właściwie, dosłownie, niemal wszystko w oficjalnym pomieszczeniu starego zakładu.

Ciszę przerwało skrzypnięcie - w ciemności zakrytej kotarą wnęki zamajaczył obrys drzwi, za którymi ukrywało się prosektorium lub coś na jego podobieństwo. Stół, gdzie kładło się zwłoki do sekcji lub poskładania był cały uwalony krwią, której szlak prowadził od uchylonego, starego okna, którego drewniane ramy mocno już naruszył czas. W świetle małego ogarka czarnej świecy, wysoki mężczyzna wślizgnął się oknem, niemal nie naruszając ciszy, która po skrzypnięciu znów zapadła.
Jego długie, srebrzyste włosy, prześlizgnęły się po parapecie i opadły na proste plecy, niemal zamiatając końcówkami brudną ziemię.

- Już jestem - ogłosił, rozglądając się troskliwie po całym zaniedbanym, pełnym narzędzi chirurgicznych, pomieszczeniu.

Przeszedł obok stołu, gdzie zostawił kosz, z którego wystawał kawał świeżego chleba, do towarzystwa z kilkoma innymi produktami spożywczymi i dość prymitywny termos.
Minął dzban (a może urnę?), gdzie zapas soli skamieniał dosłownie, nigdy nie użyty tak, jak powinien, uwalił pajęczynami obszerny rękaw szaty, przypominającej nieznacznie idealnie czarną togę, przepasaną szarą szarfą przez ramię.

- Hej, hej, śpiąca królewno, wstajemy - zaświergotał skrzekliwie, podchodząc do ukrytej dotychczas w cieniu trumny z drzewa dębowego, całkiem nowej, idealnie wypolerowanej, nietkniętej w ogóle zębem czasu ani pajęczynami.

Mężczyzna nachylił się, chwytając za ciężkie wieko i unosząc z zadziwiającą łatwością, aby oprzeć drewno o ścianę.

- Królewno - powtórzył, wyciągając dłoń, aby dotknąć policzka trupa.

Wewnątrz trumny leżało ciało młodzieńca, który najwyraźniej zmarł zanim jeszcze osiągnął wiek męski. Miał jasną cerę przypominającą porcelanę, otulone strojem wyglądającym na strój arystokraty z osiemnastego wieku. Ale żabot koszuli był w tygrysie paski, a ozdoba pod szyją, pomarańczowy kamień (może bursztyn) miał kształt kociego łba. Drobną twarz o miękkich rysach, otulały złociste, lekko wywinięte do wewnątrz włosy.

- Pora wstawać. Zostałeś shinigami, nie prześpisz nowego życia - zaśmiał się, jakby z dobrego żartu, a odgłos ten wywołał na twarzy "trupa" grymas niechęci.

- Morda - zawarczał po rosyjsku, uchylając powieki, aby posłać starszemu zabójcze, kocie spojrzenie swoich zielonych oczu. - Zmarłem ledwie dwa tygodnie temu - dodał. - I zaraz TY się pojawiłeś, zaczynając pieprzyć o tych twoich shinigami itp. TY zwaliłeś się na MOJĄ głowę, a nie na odwrót. Jasne, kurwa?!

- I? - szeroki uśmiech opadł, zamieniając się w skonsternowany zygzak, przez co blizny na jasnej skórze twarzy pomarszczyły się odrobinę.

- Wstanę, gdy się wyśpię. I więcej mnie nie macaj. - Wycedził, po czym ułożył się wygodnie, jeszcze raz, wewnątrz swojej trumny, chwytając na oślep leżący obok całun z niebieskiego aksamitu, a następnie naciągając go jak kocyk na swoje delikatne ciało.

- A ile czasu masz zamiar się wysypiać? - zapytał, wkładając do ust ciastko w kształcie psiej kości.

- Długo!

Blondyn odwrócił się na bok, pozwalając aby podarowane mu wcześniej, eleganckie okulary, spadły ze złożonej w kostkę, bluzy w panterkę (w wielu miejscach dziurawej od ciosów noża i brudnej od zaschniętej krwi), której używał zamiast poduszki i zniknęły wśród fałd całunu.

Mężczyzna pokręcił głową, po czym przeszedł drogę powrotną do brudnego stołu, grzechocząc owiniętym wokół bioder, sznurem medalionów z kosmykami włosów dawno zmarłych ludzi. Usiadł na uwalonym blacie, strącając zeń szpulę nici, chirurgiczną igłę i lancet. Opadły z grzechotem na ziemię.

- Ano, Will, miałeś rację - zamruczał sam do siebie, sięgając do koszyka i wyjmując stamtąd prostą, niewielką teczkę opatrzoną danymi młodego shinigami. - Jurij Plisetsky, lat 18; obiecująca, ale wyraźnie kłopotliwa persona.

Kiwając się nieznacznie w tył i przód, wykrzywił usta w zadowolonym uśmiechu. Kolejne dziesięciolecia zapowiadały się intrygująco, skoro miał je spędzić ucząc pyskatego młodzika.

William nawet nie przypuszczał, co uczynił, przekazując mu Rosjanina jak pisklaka na odchowanie.

- Khe he he he~

***

Wystałam w kolejce ok 20/25 minut, ale doczekałam się!~

Wprawdzie Dragon Ball Super został już wybrany, ale to też wygląda ciekawie:

Wprawdzie Dragon Ball Super został już wybrany, ale to też wygląda ciekawie:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mydło & PowidłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz