Słodki sekret (BSD)

438 24 21
                                    

31.12.2018r.
Powinnam najpierw skończyć Śnieżynkę, a potem dać to. Ale obiecałam mojej BlackieRoses Shin Soukoku, sami rozumiecie - priorytety 🤫
Dodatkowy dedyk dla PetitNarabaki za genialne opowiadanie o BSD 😄

Jest 18:07.
Start.

Słodki Sekret

- Na pewno nikt cię nie widział? - ciche pytanie wymknęło się spomiędzy bladych warg mężczyzny siedzącego w starym, drewnianym krześle pokrytym dawniej lakierem, który po latach popękał, przez co ciemny mebel wyglądał na dużo bardziej zaniedbany niż był.
- Nie, bardzo uważałem - odparł burkliwie, z pewną urazą, przybysz, zdejmując jesienny, cienki płaszcz z kapturem i odwiedzając na hak przy drzwiach. - A ty? Nikt nie zadawał dziwnych pytań?
- Dziwnych pytań? - powtórzył chłodno, jakby nie dowierzał w to, co usłyszał. Wyglądał na urażonego samą myślą, że ktokolwiek mógłby mieć wobec jego osoby jakiekolwiek wątpliwości lub podejrzenia. - Za kogo ty mnie masz, Jinko? - skrzywił się z niesmakiem. - Długo będziesz jeszcze tam stał?
Jasnowłosy westchnął, wywrócił oczami mamrocząc pod nosem coś, co podejrzanie brzmiało jak "dupek" i wkroczył w okrąg światła rzucanego przez niezbyt imponującą lampę, której abażur już dawno gdzieś przepadł, przez co dawała z siebie więcej białego blasku niż mdło-różowego. Być może zresztą tak było lepiej, chociaż siedzący osobnik mimowolnie wyobraził sobie ten pudrowy różowy cień na bladej skórze i pełnych, miękkich wargach Jinko. I przez krótką, bardzo ulotną, chwilę... Prawie za bibelotem zatęsknił.
- Miałem ciężki tydzień, wiesz? - gość przeszedł się przez salon, odgarniając jaśniutkie, przydługie, włosy z czoła. Na sobie miał tylko dopasowane do nóg spodnie na szelkach i koszulę. Wyglądał abstrakcyjnie i dziecinnie. Od kiedy byli w wieku względnie nastoletnim nie zmienił właściwie nic. A przynajmniej nic co byłoby dosyć istotnym, aby poświęcić temu dłuższą uwagę. - Pewien dupek - kontynuował, opadając na drugie krzesło, dużo nowsze i jasne, bujane. - próbował mnie dopaść i sprzedać - dokończył.
- Oh, i co w związku z tym? - podniósł ze stolika białą filiżankę, nas którą unosiła się ledwie widoczna smużka pary. Nie umknęło to uwadze Jinko.
- Absolutnie nie mam nic przeciwko twoim polowaniom - zapewnił sztucznie swobodnie, wzdychając jednak potem ciężko i przymykając powieki. - Dlaczego "chcąc mnie złapać" ty obmacujesz większość części mojego ciała publicznie? To nie jest zabawne - mimowolnie pogładził palcami udo, jednakże z najwyższym trudem, gdy tylko to zauważył, udał, że strzepuje ze spodni nieistniejący pył.
- Gdybyś mi nie odmawiał, nie musiałbym brać sobie tego co moje siłą - oznajmił, upijając swojego napoju powoli.
- Pytasz mnie, czy nikt mnie nie widział jak tu szedłem, ale przez ostatnie siedem dni pozwoliłeś sobie już nawet na to, aby  mnie ugryźć przy ludziach w ramię? Myślisz, że osłonięcie się przed pytaniami Ranpo było zabawne?!
- Podejrzewam, że interesujące - wyciągnął w jego stronę filiżankę. - Łyka?
- To cała twoja odpowiedź?
- Przestań histeryzować, Jinko - mruknął, odstawiając wzgardzoną filiżankę z powrotem na stolik. - Brakowało mi ciebie.
Atsushi prychnął, odwracając głowę w bok, aby wyraźniej pokazać jak bardzo jest zły za to ugryzienie i wszystkie inne dziwne, ciężkie do wytłumaczenia zachowania ostatnich dni, jakich partner się dopuścił. Demonstracyjnie skupił uwagę na oknie poddasza, przez które widać było usiane gwiazdami niebo.
- Oczekujesz ode mnie czegoś, Jinko?
Prychnął.
- Chyba nie sądzisz, że cię przeproszę?
Prychnął jeszcze raz i głośniej.
- Jinko.
Zignorował jego naglący, zniecierpliwiony ton, nie odwracając się w kierunku mężczyzny nawet wtedy, gdy usłyszał ciche szuranie i skrzypienie świadczące o tym, że postarzone przez zmarszczki popękanego lakieru krzesło zostało opuszczone i odsunięte bardziej do tyłu.
Kroki.
Ciemnowłosy mężczyzna zawsze poruszał się w charakterystyczny sposób. Cichy, ale słyszalny. W jakiś nonszalancki sposób swobodnie i ostrożnie jednocześnie.
Słuchanie jak się zbliża było wystarczająco angażujące i ekscytujące, aby zupełnie zapomniał o ostrożności. Białe ręce oparły się na podłokietnikach krzesła, które zakołysało się wyczuwalnie, odwrócił głowę, aby burknąć, że nie ma nastroju na rozmawianie czy inne interakcje, gdy jego oburzenie zostało tak bezczelnie zignorowane. Blade usta przywarły do jego warg natychmiast, tłumiąc potok pretensji.
- Sądziłem, że lubisz, gdy cię zawłaszczam, Jinko - oznajmił niskim głosem, gdy już pozwolił mu na złapanie oddechu. - Czyż nie?
- Tak, nie, ale... To nie ma nic do rzeczy! - zbulwersował się zarumieniony. - Gdyby Ranpo...
- Więcej nie będę - obiecał, przenosząc dłoń na jego policzek. - Jeśli będziesz grzecznym kotkiem i spędzimy dzisiejszy wieczór w wyjątkowy sposób - dodał.
Ah.
Oczy mu błyszczały głodem, który sprawiał, że Jinko miał ochotę mruknąć gardłowo z niecierpliwości.
Westchnął, a potem wyciągnął ręce w górę i otoczył nimi jego kark, ściągając całą osobę niżej, zmuszając do oparcia kolana o krzesło.
- Też... Tęskniłem - burknął cicho, odpowiednio, aby mężczyzna nie miał za dużo satysfakcji po swoim wystąpieniu. - Dupku.

Mydło & PowidłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz