Mogę...? (RotG)

146 19 17
                                    

25.10.2017r. (coś jak mała zapowiedź planowanego przeze mnie opowiadania Sto lat).

***

Jack mieszkał w legowisku już pięćdziesiąt lat kiedy nadeszła ta chwila. Całe jego ciało płonęło, skóra mrowiła, mięśnie napinały się boleśnie, a głowę przeszywał rozdzierający ból.
Na początku próbował radzić sobie samemu. Skulił się w łóżku pod czarną oszronioną pościelą i zacisnął zęby na poduszce, w którą wcisnął twarz, aby nie krzyczeć z bólu. Albo zagłuszyć te krzyki.

(Nie chciał martwić Pitcha. Dosyć już mu narobił problemów...).

Gdyby spojrzeć na sytuację racjonalnie - był martwy i nie powinien czuć takich rzeczy...

...ale magia i wszystko co z nią związane miała coś jak nie zapisane prawo mówiące o tym, że racjonalność jest do kitu.

Długie minuty wił się i drgał.

Przesilenie letnie trwało. I trwało. I trwało.

Rok w rok to samo.

Rok w rok czuł tylko ból, którego źródła nie potrafił sprecyzować ani usprawiedliwić w żaden sposób. Podejrzewał, że to lato i słońce tego dnia zdobywają moc większą niż można sądzić. Na krótką chwilę, ale zaburzenie równowagi, które z tego wynika to wystarczający wstrząs w naturze, aby ugodzić w niego jako ducha przeciwnej siły. Czy duchy lata przeżywały to samo podczas przesilenia zimowego?
Kolejny dreszcz nim targnął i zwinął się ciaśniej. Mocno zacisnął powieki, w duchu prosząc żeby to wszystko minęło. Tegoroczne przesilenie było silniejsze niż jakiekolwiek z tych, które dotychczas przetrwał.

Nagle zapragnął żeby ktoś był w tej okropnej chwili przy nim. Żeby ktoś pomógł mu to znieść.

Ale kto...?

Pitch.

Pitch był na wyciągnięcie ręki. Tylko wyjść - jakimś cudem - z pokoju i dowlec się do drzwi na przeciwko. Black nie lubi przesileń, na pewno jest w legowisku... Ale może zajęty? Może coś czyta? Może tworzy nowe koszmary? Może śpi?
Zawracanie mu głowy... Po co miał zawracać mężczyźnie głowę? Został już przez niego przygarnięty - to tak dużo! Może Pitch nie będzie chciał go więcej widzieć jeśli zwali mu się na głowę w tej chwili? Może będzie zły za obarczanie go problemami?

A może udzieli mu jakiejś pomocy?

Załkał bezradnie.

Jeden dzień pożerał go od środka każdego roku od dwieście pięćdziesiąt lat. Znosił to zawsze w samotności. Znosił to zawsze w ciszy.

Nigdy niczego nie chciał od nikogo...

...a Pitch przygarnął go sam. Z własnej woli. I dał mu pokój. I zmusił do wzięcia się w garść kiedy mała Emily zachorowała i zasnęła na zawsze...

Pitch się nim opiekował. Z własnej woli. Wspierał go, zauważał, pozwalał rządzić się w swoim domu...

...może Pitch poczułby się źle i oszukany jeśli tak ważna informacja wciąż będzie przed nim ukrywana i wyjdzie na jaw przypadkiem?

Przełknął ciężko ślinę i powoli usiadł, opierając się na drżących rękach. Powoli. Ostrożnie przeczołgał się na skraj łóżka. Jedna noga, druga. Wstał. Kolana się pod nim ugięły a oddech przyspieszył.

Powoli Jack.

Spokojnie.

Jeden krok. Drugi. W ostatniej chwili chwycił za laskę i wsparł się na niej całym ciałem. Trzeci. Czwarty. Piąty. Mięśnie boleśnie się napinały, coraz bardziej i bardziej, skóra mrowiła jakby chodziły po niej setki mrówek.

- Pitch - zachrypniętym głosem odezwał się zdecydowanie za cicho. - Pitch...

Zakręciło mu się w głowie i po kolejnych kilku krokach już czuł, że upadnie wyciągając dłoń do drzwi, gdy silne ręce złapały go za przeguby i podtrzymały. Uchylił powieki, aby spojrzeć wprost w złote oczy mężczyzny.
Black ostrożnie przesunął się obok i chwycił go mocniej, za ramię, zabezpieczając przed następnym ewentualnym upadkiem.

- Masz szczęście, że w moim legowisku mogę cię usłyszeć dosłownie wszędzie i zawsze, Jack - westchnął strapiony. - Co się dzieje? - dodał, mierząc go uważnym wzrokiem.

- Przesilenie - wymamrotał.

Black uniósł brew zdziwiony, a później westchnął, najwyraźniej rozumiejąc o co chodzi. Bez ostrzeżenia nachylił się, chwycił go jak dziecko i z powrotem zaniósł do łóżka.

- Nie powinieneś nigdzie się wybierać w takim momencie - oznajmił tonem pełnym powagi i nieznacznej groźby. - Coś ty sobie myślał, Jack?

- Ja... - krzywiąc się z bólu odwrócił wzrok, ale gdy poczuł, że Czarny Pan podnosi się, aby wyjść, nieporadnie chwycił odrętwiałymi palcami za skraj jego szaty. - Mogę... Możesz ze mną zostać? - spytał najciszej jak potrafił.

Pitch spojrzał na niego badawczo, a później przysiadł powoli na skraju łóżka i wyciągnął ku niemu dłoń. Jack przymknął powieki kiedy chłodna ręka dotknęła jego, pokrytego zamarzającymi kroplami potu, czoła.

- Już niedługo przesilenie się skończy - powiedział tym głębokim, mrocznym tonem... Jack jednak nie poczuł strachu. Ogarnął go zamiast tego dziwny spokój.

Nadal czuł się fatalnie, ale ktoś był obok. Ktoś go widział, ktoś do niego mówił... przymknął powoli powieki skupiając się na tym, aby nie krzyczeć z bólu i zaciskając palce na czarnej pościeli z taką siłą, że zaczęły pokrywać ją gęściej ulotne szronowe kwiaty.

- Słyszysz mnie nadal, prawda, Jack? Nie jesteś w tym sam.

Nie odpowiedział.

Ale! - słyszał.

Spokój wywołany bliskością kojącej ciemności wygiął jego usta w uśmiechu boleści zmieszanej z ulgą. Pitch go nie odtrącił, Pitch był z boku i nigdzie się nie wybierał.

Zasnął.

Nie śnił ani dobrych snów, ani koszmarów. Dryfował tylko w ciemności całym sobą, zapominając o bólu, o przesileniu i samotności...

***

Ogłoszenie!

Zdaje sobie sprawę, że w tym opowiadaniu dziewczynka nazywała się wcześniej Alice, a nie Emily. Poprawiłam to ponieważ w oryginalnej historii mam Emily - pisałam oneshot bez dostępu do komputera i po prostu pamięć mnie zawiodła.  /Sakuja

Mydło & PowidłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz