skok w tył (Loki)

233 38 30
                                    

23.12.2017r.

Kiedy Loki powiedział, że zabranie mu Tesseractu źle sie skończy, Thor był pewien, że brat żartuje. A potem wyrwał sześcian z rąk skulonego na ziemi, przyciśniętego do niej młotem, mężczyzny...
...i dalej mógł wielkimi oczami patrzeć jak Loki niespodziewanie zwija się z bólu, a potem kurczy. On po prostu robił się coraz mniejszy i mniejszy, i mniejszy... Aż pod ciężkimi szatami poruszała się tylko mała dziwna górka, która okazała się być dzieckiem. Małym, starającym się wyczołgać na powierzchnię, dzieckiem.
- Mama mnie zabije - uświadomił sobie, wpychając Tesseract w kieszeń i podnosząc wiercące się, nagie ciałko. 
- Oszalałeś?! Przeziębi się!
Spojrzał zaskoczony w bok, na Bruce'a Bannera, który wyglądał na równie wyczerpanego, co przejętego.
- Co?
- Masz na rękach dziecko - powiedział poważnie mężczyzna. - Zaraz się pochoruje jak nic jeśli go nie ubierzesz w coś ciepłego. Dzieci są bardzo wrażliwe...
Właśnie miał spytać, co Bannera obchodzi stan Lokiego, kiedy jego spojrzenie spoczęło ma Mjolnirze. Pod spodem nie było szaty, tylko ciemna mitgardska ulica.
Dziecko na jego rękach było tylko dzieckiem, a po Lokim nie zostało ani śladu. Bruce Banner nie widział skurczenia. Nie miał o niczym pojęcia.
- Tak... Zaraz... Nie, już. Już zabieram go do Asgardu - przygarnął ciałko do siebie pod bacznym spojrzeniem Bannera, którego złościło każde działanie przeciwko niewinnym, a potem uśmiechnął się z trudem. - Tam mu będzie ciepło. Moja matka będzie wiedziała co robić.
- Na pewno? - zapytał niepewnie Bruce.
- Oczywiście - potwierdził energicznie. - Nie ma na Yggdrasilu bardziej kochanej kobiety od mojej matki.
A potem wezwał pospiesznie Heimdalla. Czuł na sobie spojrzenie przyjaciela nawet wtedy, gdy jego nogi odrywały się od ziemi, a wokół migotały objęcia tęczowego mostu.
Haimdall nie pytał o dzieciaka - wszystko pewnie widział. Inna była sprawa z Sif, na którą wpadł w drodze do pałacu. Najpierw zadała sto pytań, a gdy nie chciał odpowiedzieć natychmiast zażądała, aby okrył czymś bobaska, bo jest jesień. Bannera mógł olać, ale wkurwionej przyjaciółki już nie. Szła tuż obok, pilnując żeby okrywał mini-Lokiego własnym płaszczem. A potem wkroczył do sali tronowej i zamknął za sobą szczelnie wrota.
- Ojcze... Mam problem i mama nie powinna...
- Czego nie powinnam?
Pobladł, gdy głos rodzicielki rozległ się tuż za jego plecami. Zaczął zmawiać w duchu jakiś pacierz, stojąc cały czas twarzą do drzwi. Nie chciał się odwracać i tłumaczyć. Absolutnie nie.
- Thor - powtórzyła Frigg, oburzona tym, że ośmielił się zignorować jej matczyne polecenie.
Zanim zdążył coś wymyślić zielone oczęta otwarły się, a potem...
- Uwaaaaa!
- Cholera - jęknął pod nosem.
- Thor. Czy to dziecko?!
Odwrócił się, spuszczając głowę z zażenowaniem.
- Mamo, to długa historia, ale...
- Loki! - kobieta chwyciła natychmiast maleńkie zawiniątko, rozrywając czerwony materiał płaszcza Thora i przygarnęła do siebie opiekuńczo. - Moje maleństwo... Co ci się stało?
Blondyn patrzył na to z niedowierzaniem. Jego brat chciał zrujnować świat ludzi. Ukradł kilka cennych artefaktów. Potem chwycił w ręce Tesseract i jeszcze bardziej chciał zrujnować świat ludzi... A matka przytulała go i gruchała do niego jak do małego aniołka.
- Naprawdę? - burknął z niedowierzaniem.
- Nie wiem o co masz pretensje, Thor, ale oby wyparowały ci z głowy zanim ułoże moje kochanie spać i przyjdę dowiedzieć się, co się stało!
- Mamo, przecież Loki...
- Godzina - uprzedziła kategorycznie, wychodząc bocznymi drzwiami za tronem ojca, który do tej chwili milczał, starając się nie rzucać żonie za bardzo w oczy.

Mydło & PowidłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz