Gabinet Dyrektora (HP)

326 24 29
                                    

07.02.2019r.

Czasem mam tak, że zaczynam rozdział, ale nie mogę się na nim skupić. Bo głowę zawraca mi wiele dziesiątków innych pomysłów. Teraz jestem w trakcie pisania Wyjątkowego Quirk. Mam 2000 słów, a jednak ilość treści w rozdziale w ogóle mnie nie satysfakcjonuje. Stąd ta mała Drarry odskocznia dla mojego sfrustrowanego umysłu.

Miłego czytania!

Z dedykiem dla Shiro_Ayame! Liczę na lenny komentarz 😉

Gabinet Dyrektora

Późną nocą w gabinecie dyrektora Hogwartu z reguły niewiele się działo. Draco Malfoy, męczący się z tą funkcją już przeszło dziesięć lat, nie znosił pracować po godzinie dwudziestej pierwszej. Uważał zawsze, że to poniżej godności nie poradzić sobie z papierami i innymi formalnościami w ciągu dnia, a potem nadrabiać to w ciemności, dekoncentrując swój zegar biologiczny i rujnując urodę.
Tej nocy jednak... W gabinecie działo się zadziwiająco dużo. Krótko po zapadnięciu ciszy nocnej, gdy cały zamek już spał, dwie postaci wemknęły się pospiesznie, odrobinę jakby nerwowo, do pomieszczenia. Drzwi zostały zamknięte chaotycznie ciśniętym, bezróżdżkowym czarem, mającym zapewnić minimum prywatności w tym wielkim zamku, w tej komnacie, gdzie ściany uginały się pod portretami, w których ramach drzemali starzy dyrektorzy... Płaszcze z szelestem ześlizgnęły się na ziemię. Jeden przybysz się potknął i zachwiał, drugi zaklął, usta przywarły do ust w zachłannej pieszczocie doprawionej odrobinę brutalnością. Czymś pomiędzy okazaniem miłości, a próbą uciszenia.
Jakoś dotarli do eleganckiego, mahoniowego biurka. Ciemnowłosy, lekko opalony mężczyzna opadł ciężko na jego blat, wydając z siebie zdławiony, bolesno-rozkoszny jęk.

- Mal~foy...

- Potter - sapnięcie umknęło spomiędzy bladych ust blondyna, odrobinę lepiej zbudowanego, mniej pokrytego bliznami, gdy zdzierał chciwymi, chaotycznymi ruchami obcisłe, czarne spodnie wraz z czerwonymi, żenującymi slipkami w złote znicze ze swej ofiary. - Jesteś niereformowalny - zarzucił mu, chociaż sam docisnął go mocniej do zimnej powierzchni, chwytając z łatwością jedną ręką za dwa chude nadgarstki, aby go bardziej zniewolić, żeby móc chciwie ukąsić jeden z odsłoniętych obojczyków, a później obsypać go słodkimi pocałunkami.

- W tej chwili powinieneś mnie pieprzyć, dyrektorze, a nie gadać - zarzucił mu kochanek, bezczelnie rozchylając uda, aby dać mu do siebie jak najlepszy dostęp. - Czekałem cały dzień, na litość Merlina!

- Jego w to nie mieszaj - prychnął, kąsając opaloną skórę znowu. - Nie sądzę, aby był nam tu teraz potrzebny - dodał sugestywnie, rozpinając jedną ręką swoje spodnie, zsuwając je do kolan z szarymi, neutralnymi bokserkami.

Brunet mruknął, przypatrując mu się spod wpół opuszczonych powiek zielonymi ślepiami zasnutymi mgiełką pożądania. Ciemne włosy opadały mu na twarz, w mroku nocy wyglądały jak seksowne smugi cienia.

Kochanek, napierając na jego ciało niecierpliwie, pospiesznie, ledwie pamiętał o zaklęciu nawilżającym, chude nadgarstki drżały w jego uścisku, gdy mniejsza postać trochę niekontrolowanie drgała, jakby nie mogąc zdecydować, czy próbuje przywrzeć do niego, czy stopić się z biurkiem.

- A-ah - wydostało się spomiędzy wilgotnych od śliny, różowych ust, gdy wreszcie Malfoy wszedł, od razu niemal do samego końca. - Wreszcie - wyartykułował, odchylając głowę do tyłu i wyginając całą swoją postać odrobinę. Mebel pod nim wydał z siebie niezadowolony zgrzyt sugerujący, że nie jest czymś przeznaczonym do przeżywania seksualnych uniesień.

- Nie przeginasz? - blondyn nachylił się, wpijając się w jego usta, aby uciszyć pierwsze, nieznacznie bolesnepojękiwania towarzyszące początkowym ruchom.

- Nigdy - miauknął, wyraźnie zadowolony, chociaż oddychał niespokojnie i niekontrolowanie zaciskał się na jego ciele. - Brakowało mi... Szybciej - zażądał, nie mogąc złożyć sensownej wypowiedzi.

- Nie rozkazuj mi, Potter - wycedził, mrużąc powieki tak, że jego szare oczy zdały się bardziej niż zazwyczaj dzikie i drapieżne... mimo wszystko jednak zaczynając posuwać go mocno i zachłannie, nie zważając na jęki krzyżujące się z protestującymi szmerami i zgrzytami wydawanymi przez dręczone ich ciężarem biurko, ani wszelkie nieskładne rozkoszne mamrotania wydostające się z ust partnera.

Brunet wydawał z siebie mnóstwo rozkosznych dźwięków, wijąc się w pociągający sposób po całym blacie i chętnie przyjmując go wewnątrz. Najwyraźniej kilka tygodni celibatu okropnie dały mu w kość.

Rozczulony nieznacznie tym jak najbardziej namacalnym znakiem jak kochanek go pożąda i potrzebuje, przeszedł do rytmicznych, głębokich pchnięć, czując, że ten wyjątkowy pokaz uległości zdecydowanie na niego wpłynął.

Ah, cholerny, cwany Potter.

Głupi, bezużyteczny, seksowny gryfon  nie do zaspokojenia...!

Jęknął zdławionym głosem bardziej niż wcześniej, stracił rytm, wbijając paznokcie w opaloną skórę, odciskając tam zgrabne półksiężyce gdy nagły spazm spełnienia targnął jego ciałem, tłumiąc wszystkie zmysły i zamieniając w kolorowe, dezorientujące smugi cały otaczający go świat. Brunet krzyknął coś ekstatycznie, coś niepokojąco brzmiącego jak "dyrek-thooorzeee" i doszedł, wyginając się w pałąk, niemal wyrywając z jego chwytu... Drżał przez kilka ciągnących się w nieskończoność sekund, napinając wszystkie mięśnie, więżąc go wewnątrz w cudownej, gorącej, pulsującej pułapce.

Biedny Severus Snape, po śmierci tak samo cierpiący na bezsenność, nawet na obrazie, jak gdy jeszcze żył i mógł chodzić po korytarzach Hogwartu, bezgłośnie przeklął wszystkie znane sobie rzeczy w bliżej nieokreślony sposób święte jakie tylko mu się kojarzyły, uderzając czołem w oparcie fotela, na którym go namalowano.

Był pewien, że tego horroru nie zdoła odzobaczyć.

***

- Jesteś najbardziej niewyżytym człowiekiem, jakiego znam - zauważył z powagą blondyn, idąc pospiesznie korytarzem w stronę wielkiej sali na śniadanie.

- Ja? - zapytał niewinnie, z łatwością dotrzymujący mu kroku czarodziej, którego szkarłatna, zdaniem drugiego okropna, peleryna, powiewała majestatycznie za plecami, szeleszcząc cicho i falując.

- Tak, ty!

- Ah! Twój ulubiony nauczyciel OPCM powinien uznać to za obelgę.

- Jesteś jedynym nauczycielem OPCM jakiego miał... Boże. O tym mówiłem! - huknął, z nieznacznym rumieńcem na twarzy odwracając głowę w drugą stronę i starając się jeszcze przyspieszyć.

- Oj, tak. Uwielbiam cię, Malfoy.

- Nie przeginaj, Potter!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 07, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mydło & PowidłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz