08.06.2018r.
+18, omegaverse
Nie łączy się w żaden sposób z żadną z części Instynktu.Ranpoe
Trwał uroczy, pełen słońca zamierzającego roztopić wszystkich nieroztropnych fanów spacerów, dzień. Edogawa Ranpo siedział w kawiarni znajdującej się w ty samym budynku co Agencja i wcinał lody, rozmarzonym wzrokiem wpatrując się w okno, podczas gdy myślami błądził wokół osoby swojego kochanka, Edgara Allana Poe. Poe był uroczą alfą. Totalnie onieśmieloną i wycofaną społecznie, za którą Ranpo szalał od kiedy miał okazję pierwszy raz się z nim spotkać. Nie rozumiał jak inne omegi mogły tak bardzo nie doceniać uroczego mężczyzny z puszystymi ciemnymi włosami otulającymi przystojną twarz.
- Co ty w nim widzisz? - zapytał podejrzliwie Dazai, domyślając się z łatwością co zaprząta jego głowę. Być może dlatego, że od kilku minut tkwił w bezruchu, trzymając w buzi łyżeczkę i ledwie pamiętając o oddychaniu.
- Co masz na myśli? - zapytał, wbijając sztuciec w gałkę truskawkowych lodów w pucharku i wkładając do ust marcepanowego kwiatka, jednego z kilku, którymi ktoś zawsze ozdabiał dla niego desery zamawiane w kawiarni.
- No wiesz... Jesteś wymagającym sto procent uwagi omegą, gubiącym się czasami nawet w trakcie wyjścia do łazienki... A Poe jest... No, to Poe.
Przez chwilę ssał marcepan, rozsmarowując słodka masę językiem po podniebieniu. Badawczo spoglądał na Osamu, usiłując odnaleźć sens w rozpoczynaniu rozmowy, którą przeprowadzali już wielokrotnie, od nowa.
- To Edgar - rzucił po chwili milczenia.
- I?
- I to mi wystarczy?
- Jest znerwicowany, chowa się w cieniu przez większość czasu, ciężko nazwać go dobrze zbudowanym albo przynajmniej przeciętnym... Chodzi mi o to... - Dazai, zazwyczaj doskonale potrafiący się wysłowić, zaciął się na chwilę najwyraźniej szukając słów, które mogłyby dotrzeć do zakochanej omegi.
- Myślę, że panu Dazaiowi chodzi o to, że pan Poe jest raczej chuderlakiem i nie wydaje się być kimś, kto byłby w stanie ochronić kogokolwiek. Nawet pomimo interesujących umiejętności - wtrącił się kelner, którego stalowe nerwy były prawdopodobnie jedną z przyczyn, dla których wysyłano go po zamówienia i z zamomówieniami do stolików detektywów ilekroć ktoś z Agencji się zjawiał. Był sympatycznym alfą przed trzydziestką z niechlujnym zarostem i wodniście niebieskimi oczami przypominającymi wodę z kałuży albo stawu.
Ranpo przestał na chwilę jeść marcepanowe ozdóbki, aby spojrzeć nieprzychylnie na nowo przybyłego. Zazwyczaj go lubił, ale w tej akurat chwili czuł się zbyt dotknięty, aby okazać choćby najsłabszą sympatię czy uprzejmość.
- Poe swoje potrafi - stwierdził poważnie. - Może nie wygląda jakby mógł gołymi rękoma łamać rury czy co wy byście tam chcieli, ale poświęca mi wystarczająco dużo uwagi, wie jakie słodycze lubię najbardziej i - Ranpo uśmiechnął się szeroko, uchylając powieki. - w łóżku sprawdza się zdecydowanie lepiej niż ktokolwiek.
Dazai westchnął, machając dłonią w powietrzu tak nagle, że mało nie wywrócił swojego, pustego już, pucharka.
- W aż takie szczegóły nie wchodź. Martwię się czy ta alfa na pewno może cię chronić, ale nie interesuje mnie w jaki sposób się pieprzycie.
- Zamierzacie na zmiany wszyscy po kolei przeprowadzać ze mną rozmowy w podobnym tonie przy każdej wolnej chwili z nadzieją, że wybiorę sobie kogoś innego? - zapytał niezadowolony nabierając na łyżeczkę kolejną porcję lodów. - Mogę wiedzieć czemu się tak uwzieliscie?
- Bo to... No Poe - chrząknął cicho Dazai. - A ty jesteś nam potrzebny żywy - dodał, czując, że bardzo rozgniewane spojrzenie spoczęło na nim.
- A myślałem, że przynajmniej ty nie straciłeś rozsądku! - fuknął omega. - Zdolności Poe są wspaniałe, doskonale o tym wiesz, a jednak zachowujesz się... Zachowujesz się okropnie!
Aż do skończenia deseru Ranpo już ani razu się nie odezwał, posyłał za to rozdrażnione spojrzenia Dazaiowi, wyglądając jakby planował pomóc mu w znalezieniu sposobu na skuteczne samobójstwo. Działającego natychmiastowo. Kelner, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że zachował się bardzo nietaktownie, zwłaszcza, że był alfą stanu wolnego, próbował go przeprosić robiąc mu na swój koszt karmelową kawę z dużą ilością bitej śmietany i posypki, ale uzyskał tylko nieufne spojrzenie i zdawkowe burknięcie, brzmiące być może podobnie do "spadaj", ale ciężko było stwierdzić.
Po skończeniu deseru i wypiciu karmelowej kawy bardzo powoli, z siorbaniem gratis i w ogóle bez uśmiechu, Ranpo zabrał się za rozwiązywanie jakiejś łamigłówki. Ignorował Dazaia, posłał rozdrażnione spojrzenie Kunikidzie, gdy pojawił się na chwilę i zrobił hałas z powodu bezczynności Osamu, prawie udusił Atsushiego, gdy biedak grzecznościowo zapytał co u Poego, przy okazji powrotu z miasta i zajrzenia do lokalu, aby kupić sobie ciastko...
Po prostu zachowywał się jak wściekła kotka albo kobieta tuż przed okresem. W ciągu dwóch godzin sprawił, że dosyć mieli go już wszyscy.
Zbliżało się popołudnie gdy dzwoneczek przy drzwiach zabrzmiał nieoczekiwanie. Zebrani w kawiarni ludzie właściwie spodziewali się, że Ranpo za chwilę rozszarpie instrument za zakłócanie mu irytowania się i obrażania. Mężczyzna faktycznie podniósł się, ale po to, aby z upiornie radosnym uśmiechem rzucić się na patykowatego Poego, którego kompletnie bez trudu przyparł swoim ciałem do drzwi.
- Edgar, mam już dzisiaj wolne! - oznajmił beztrosko jakby w ogóle robił coś użytecznego w ciągu ostatnich kilku godzin. - Pójdziemy na spaaacer? Pójdziemy?~
Poe przez chwilę stał w miejscu, obejmując ocierającego się o niego, podskakującego w miejscu omegę, a później przesunął dłoń, zaczynając głaskać go po włosach uspokajająco.
- Kupiłem ci cukierki - wymamrotał. - I kilka lizaków... Jakbyś był głodny - powiedział.
- Jestem! Bardzo - zapewnił ucieszony Edogawa, jakby nie napchał się już lodami i kawą, po czym bez skrępowania zanurzył ręce w wierzchnim stroju partnera, zaczynając przetrzepywać kieszenie. - Jaki smak cukierków? Są owocowe? A może z kwaśnym nadzieniem? Wziąłeś duże pudełko?
- Powinniśmy już iść - powiedział Poe, zerkając ciężkim do zidentyfikowania wzrokiem dookoła, po osobach zebranych w kawiarni, gdy Ranpo dopadł cukierki. Jakimś cudem wywinął się z ciasnego objęcia na tyle, aby odsunąć się od nieszczęsnych drzwi. Wyszli. Wycofany Poe i obejmujący mocno jego ramię omega, usiłujący otworzyć pudełko cukierków.
- Mina Poego to była groźba śmierci czy radość...? Bo nie do końca jestem pewien - Dazai spojrzał na Kunikidę i Atsushiego, którzy odetchnęli w tym czasie z ulgą. Atmosfera w kawiarni rozluźniła się.
- Wyglądał dosyć strasznie - przyznał Atsushi. - ale skoro pan Ranpo lubi tę minę to chyba była w porządku... Prawda?
Kunikida, najwyraźniej uznając, że to pytanie do niego, kiwnął głową.
- Sądzę, że najważniejsze, że Ranpo wie kiedy jego... Eeee... Alfa, jest w dobrym nastroju, ale wyglądało to raczej odrobinę jak przerażenie - dokończył ciszej.
- Może zamówie jeszcze jedno ciastko - stwierdził dyplomatycznie tygrysołak, ruszając w stronę blatu, przy którym stało kilka stołków. Kelner singiel łakomie spoglądał na jego malinowe usta, gdy przyjmował zamówienie na czekoladową babeczkę ozdobioną chojnie warstwą kremu oraz marcepanowymi biedronkami (co zapewne w twórczej głowie cukiernika wyglądało uroczo).
CZYTASZ
Mydło & Powidło
FanfictionW książce oneshoty z: Bungou Stray Dogs, Bleach, Harry Potter, Marvel, Tolkien, Gravity Falls, Rise of the Guardians, Shingeki no Kyojin, Naruto, Tokyo Ghoul, Durarara, Kuroko no Basket, Big Hero 6