Rodzinne Koligacje (Avengers)

435 43 25
                                    

21.11.2017r.

- Ojcze, matko, postanowiłem już kogo z moich ziemskich przyjaciół chcę zaprosić na koronację.
Powiedział poważnie Thor, pochylając głowę przed rodzicami, aby okazać im należyty szacunek kiedy chodziło o kwestię tronu i przyszłości Asgardu.
- Zatem, kto nas odwiedzi?
- Musimy to wiedzieć - Frigg uśmiechnęła się łagodnie. - Żeby wiedzieć też jak obchodzić się z naszymi gośćmi. Mitgardczycy są bardzo przywiązani do rodzinnych niuansów, prawda?
- Chciałbym sprowadzić tutaj Avengersów i Visiona -  wymienił możliwie jak najszybciej z nadzieją, że uniknie kłopotliwych pytań, na które musiałby odpowiadać.
- To znaczy? - matka spojrzała na niego z typową matczyną wyrozumiałością.
- Kapitana i jego Żołnierza - zaczął powoli. - Wdowę i doktora Bannera, Hawkeye'a i oczywiście przyjaciela Starka, który sprowadzi tutaj Lokiego, bo Loki mocno się go trzyma od kiedy są... Eee... No razem.
- Loki sobie kogoś znalazł? - zamrugała zaskoczona Frigg. - I nie powiedziałeś nam wcześniej? Dlaczego nam nie powiedziałeś, Thor? Skarbie, słyszałeś, Loki jest w związku!
- Cudownie - westchnął zrezygnowany Odyn. - Wróćmy do ważnych spraw. Wymieniłeś już przyjaciół, o których trochę zdążyłem usłyszeć. A kto to Vision?
- Moje dziecko? - Wszechojciec zadławił się powietrzem. - Ciekawe jak to tak właściwie ująć - Thor potargał się po włosach. - W każdym razie przyczyniłem się do jego narodzin. Co dalej.. co dalej... A tak. Z nim będzie Wanda i Pietro...
- A Wanda i Pietro są?
- Ona i Vision są razem, matko. A on to jej brat. Nigdy się nie rozstają. O, tak! Loki i Stark mogą przyprowadzić... No... tak jakby dziecko.
Frigg, która zdążyła wstać ze swojego miejsca opadła na nie z wrażenia, z ciężkim westchnieniem, wyglądała na zdumioną.
- Jak to? - uprzedził ją mąż, który (o ile to możliwe) jakby bardziej posiwiał w ciągu ostatnich kilku minut.
- To Peter. Pajączek jest strasznie ruchliwy i lepiej byłoby gdyby został w domu, ale mój brat absolutnie, kategorycznie zaprotestował przeciw zostawianiu go samego.
- Pozwól - Odyn potarł skronie, a potem zaczął mówić: - Mają nas odwiedzić Kapitan... On ma w ogóle jakieś imię? - zapytał poważnie, zdając sobie sprawę, że syn pominął kilka istotnych rzeczy. - Może byś nam dokładniej powiedział jak się nazywają i co ich wszystkich łączy?
- A... No tak - zakłopotany przełknął ślinę. - Faktycznie... Powiedziałem trochę mało. Heh... Steve  to Kapitan Ameryka, on przyjdzie w towarzystwie swojego Zimowego Żołnierza, Bucky'ego. Właściwie wszędzie razem jeżdżą. Czarna Wdowa to Natasza i ona będzie czuwać nad doktorem Bannerem, na wypadek gdyby zamienił się w Hulka. Wtedy nadaje się głównie do okładania się z innymi. Hawkeye, Clint przyjedzie sam, a Tony Stark z Lokim. I Peterem. Poza tym Vision będzie z Wandą, która przyprowadzi swojego brata, Pietro, który z kolei może nie zawahać się przed ściągnięciem tu pana Phila, chociaż mam nadzieję, że może jednak nie, bo facet to totaaalny sztywniak. I taka super niania. Dla wszystkich. O każdej porze. Zawsze.
- Skoro już takie rzeczy ustaliliśmy - wmieszała się ponownie Frigg. - Powiedz nam jeszcze coś o Peterze. Co łączy go z Lokim?
- To... Skomplikowane.
- To znaczy? - dociekała.
- No... Stark go przygarnął.
- I?
- I Loki pomaga mu się nim opiekować.
- To wszystko?
- No właściwie to Loki go przysposobił - wymamrotał dużo ciszej niż powinien, uciekając spojrzeniem w bok. - I tak trochę starają się też o własne dziecko. Tak przynajmniej usłyszałem. Przypadkiem. Bardzo przypadkiem. Bardzo bardzo.
- Uporządkujmy trochę tę liczbę gości - zaproponował Odyn, pocierając skronie. - Kto jest z "rodziny", a kto z przyjaciół? Musimy ich ustawić w sali.
- Vision jest w rodzinie. W końcu ja i Stark go stworzyliśmy. A skoro tak to Wanda i Pietro.
- Mamy trzy osoby - zanotowała na pergaminie Frigg.
- Loki i Stark - dodał.
- Sześć.
- Sześć? - Odyn spojrzał na żonę zdziwiony.
- Przecież skoro oni dwaj to Peter też! Koniecznie muszę go poznać!
Thor westchnął z umęczeniem. A mógł sobie darować. I po prostu wprowadzić ich do Asgardu dwa dni przed imprezą bez ustalania co i jak. Po co on w ogóle przyszedł do rodziców z takimi rzeczami... skoro to była jego koronacja?
- Ktoś jeszcze do "rodziny"?
- To wszyscy. Chyba.
- Chyba?
- Mitgard to dziwne miejsce. Można się z kimś zaprzyjaźnić na sto procent w ciągu jednej przypadkowej akcji z walącymi się wieżowcami i najazdem kosmitów.
Uśmiechnął się szeroko, nie specjalnie zwracając uwagę na to, że to wcale nie brzmi normalnie. Nawet jak na Thora Odinsona, który babrał się często w wielu dziwnych rzeczach.
- To już na pewno wszystko?
- Tak!
Właśnie miał już się wynieść do siebie i odetchnąć z ulgą, kiedy rozległ się aż nazbyt znajomy odgłos, przypominający pstryknięcie.

- Thor! Potrzebuje twojego hełmu! Natychmiast!
- Po co? - okręcił się w tył, aby posłać bratu zdziwione spojrzenie.
- Peter ma w szkole jutro opowiadać o swojej rodzinie. Postanowił pokazać różne charakterystyczne rzeczy - wyjaśnił przejęty. - Ma już wando-visionowe ustrojstwo kinetyczne, w którym zamknęli małe pietrowe tornado.. gdybym wiedział, że urządzą mu coś takiego, lepiej bym pilnował tego ich planowania wypowiedzi - skrzywił się. - Chociaż tyle dobrego, że Fury nie zdążył dać mu kosmicznego karabinu, Tony opanował się i został przy małym robociku, a nie całej zbroi Iron Mana... Nie chcę myśleć o tym, co mogą mu pożyczyć Steven i Bucky...
- Chcesz mojego hełmu... A ty coś mu pożyczyłeś?
- Nie strzałę jak Clint ani fałszywe dokumenty jak Natasza, ale myślę, że absolutnie wystarczy sakwa, w której te wszystkie, zdecydowanie zbyt niebezpieczne, rzeczy zmieści. Nie doprowadzając do armagedonu... Pożycz ten hełm. Bądź dobrym wujkiem! - jego głos lekko się podłamał, a oczy zaszkliły się.
- Jeszcze nawet się dobrze nie poznaliśmy - wymamrotał, spoglądając na trzymany w ręce hełm z żałosną miłością kogoś, kto zdecydowanie jest zbyt samotny.
- Thor! - powtórzył bardziej stanowczo, ale wciąż dosyć drżąco.
Westchnął, posłusznie oddając własność.
- ...ale wróci do mnie?
- Rany, dziecko chce go tylko pokazać, żeby pochwalić się jakiego ma fajnego wujka - już w swoim zwykłym stanie, wywrócił oczami. - Dopilnuję żeby wszystko wróciło do wszystkich. I nic nie eksplodowało.
- Dobrze - poddał się.
- Dziękuję Thor! - Loki uśmiechnął się  jak słodki aniołek, chwytając przedmiot i nieoczekiwanie pocałował brata w policzek zanim znowu zniknął.

Przez chwilę w sali panowała cisza. Bardzo głęboka.
- Mówiłeś coś o staraniu się o dziecko... - wtrącił powoli Odyn, gładząc palcami brodę. - Jesteś pewien, że właśnie o to chodziło gdy ich niechcący usłyszałeś? A nie o meblowanie dziecinnego pokoju?
Thor nie odpowiedział. Był zbyt... zdumiony.
To mogła być prawda... Że Loki... Że on niby nie tylko tak sobie planował kiedyś mieć własne dziecko, ale miał je mieć już wkrótce?
- Muszę... Do Mitgardu - wydusił z siebie.
- Mamusia z tobą! - Frigg zerwała się na równe nogi.

Mydło & PowidłoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz