Czarujące spotkanie

23.5K 587 30
                                    

   Melanie biegła po schodach. Była spóźniona już jakieś dwie minuty, co u jej szefa było jak conajmniej 20. Wiedziała, że od tego, czy zdąży przed upływem najbliższych 30 sekund zadecyduje o dalszych losach jej kariery. Szpilki i obcisła spódnica wcale jej tego nie ułatwiały. Zdążyła jeszcze przejrzeć się w szybie, poprawić loki, które rozpanoszyły się niedbale po jej ramionach i wziąć głęboki wdech, zanim otworzyła drzwi do sali konferencyjnej.
- Ach te korki, najmocniej przepraszam za spóźnienie. Mam nadzieję, że długo panowie nie czekali.
   Ruszyła w stronę wolnego krzesła, kokieteryjnie spoglądając na jednego z inwestorów. W tym samym momencie pewien postawny mężczyzna wstał i odsunął przed nią krzesełko.
   Usiadła spoglądając w jego kierunku z niebywałą ciekawością. Mężczyzna odpowiedział jej tajemniczym uśmieszkiem i usiadł dwa miejsca dalej, przez cały czas na nią spoglądając.
- Czy możemy już zacząć?  - Spytał rozdrażniony szef.
- Oczywiście, odpowiedzieli zgodnie mężczyźni.
- Panie Jefferson, proszę mam przedstawić swoją prezentację.
   Wysoki szatyn, który jeszcze przed chwilą się do niej uśmiechał, wstał i wyszedł na sam środek pomieszczenia tak, że mogła się dokładnie przyjrzeć jego wysportowanej sylwetce ukrytej pod drogim garniturem. Zakaszlał i zaczął mówić, a ona poczuła, jak na jej ciele pojawiają się ciarki. Dobrze, że bluzka, którą na sobie miała, była z długim rękawem i nikt nie miał szansy zobaczyć jej niecodziennej reakcji na czyjś głos. Zwłaszcza, że przecież byli w pracy, a tematy, których omawianiem się zajmowali oczywiście nie sprzyjały porywom romantyzmu.

   Melanie spostrzegła, że jego głos był bardzo męski, a do tego przez cały czas wykonywał nerwowe ruchy rękami. Postanowiła mu się bliżej przyjrzeć. Okazało się, że w dłoni trzymał obrączkę, którą nerwowo zakładał i ściągał. To ostudziło wszystkie jej fantazje i sprawiło, że mężczyzna stracił całe jej zainteresowanie. Przynajmniej nie była bezczelna, jak inne kobiety i widząc, że facet jest żonaty, po prostu skreślała go z listy.
   Po spotkaniu biznesowy, które dłużyło się jej w nieskończoność, poczuła potrzebę zapalenia papierosa. Robiła to tylko w stresujących sytuacjach, jak ta. Wyszła na duży taras przystrojony roślinami doniczkowymi, które gorliwie odchylały się w stronę słońca. Bluszcz porastał biały mur, a taras od biura oddzielały wielkie, przesuwne szklane drzwi. Dodawały one wnętrzu pewnej harmonii i dawały poczucie połączenia z przyrodą. Chociaż tyle zieleni mogli zobaczyć przez osiem godzin dziennie pracownicy tej firmy.
Był silny wiatr, więc Melanie stanęła przy samej ścianie tuż obok filaru, aby osłonić resztki fryzury. Zapaliła mentolowe Marlboro i mocno się zaciągnęła.
- Dlaczego muszę mieć takiego pecha do mężczyzn, czy coś ze mną nie tak?  Mam wrażenie, że każda dobra partia w tym mieście jest już zajęta - mówiła do siebie.
Westchnęła.
- Naprawdę pani tak sądzi?  - Odezwał się niski głos. Melanie była pewna, że już gdzieś go słyszała.
   Jego właściciel okazał się stać pod ścianą z drugiej strony filaru.
- Nie lubię, kiedy kobieta pali - stwierdził, jednocześnie wyjmując jej papierosa z ust i wkładając do swoich. Uśmiechnął się jednocześnie wydychając dym papierosowy.
- A wracając do tematu - obrączka nie znaczy, że jestem żonaty.
- To, że jestem blondynką nie znaczy, że jestem głupia.
   Mężczyzna zaśmiał się i zgasił papierosa.
- Nie lubię mentolowych. Ta obrączka to tylko chwyt biznesowy. - Wyciągnął ją z kieszeni i pokazał kobiecie. - Nie czytała pani nigdy poradników po świecie biznesu? Jest pani młodziutka, więc jestem w stanie to pani wybaczyć, bo nadrabia pani własnym urokiem. Więc pani wyjaśnię. Zacznę od tego, że jestem Marc.
- Melanie.
  Pochylił się i pocałował jej dłoń.
- Skoro już przeszliśmy na "ty", widzę, że albo masz staroświeckie maniery, albo się ze mną droczysz. Uprzedzę, żebyś nie robił sobie zbytnich nadziei. Nie jestem poddatna na zaloty obcych mężczyzn.
- Już nie obcych -wspomniał z uśmiechem rozświetlającym jego ciemnoniebieskie oczy. -Przedstawiłem ci się.
Nie odpowiedziała, czekając aż dokończy kwestię obrączki.
- A więc? - Spytała tracąc cierpliwość, bo wiedziała, że ta rozmowa do nikąd nie prowadzi.
- Steve Foster napisał poradnik, w którym są różne sztuczki. Jak na przykład ta z obrączką. Testowałem ją dzisiaj i czekam na efekty. Jeśli wszystko poszło po mojej myśli to za jakieś 15 minut będę podpisywał umowę z twoim szefem, kochana.
- I myślisz, że zawdzięczasz to jakiejś obrączce? - Spytała lekko zażenowana.
- Tak, dokładnie. Krążą stereotypy, że żonaci mężczyźni są lepiej zorganizowani, bardziej pracowici i ustatkowani. Wszyscy widzieli obrączkę, więc z pewnością takie zdanie sobie o mnie wyrobili. - Uśmiechnął się z niebywałą pewnością siebie.
   Melanie toczyła właśnie wewnętrzną walkę ze sobą o to, czy spytać o jego faktyczny stan cywilny, ale stwierdziła, że będzie to wyglądało jakby coś sugerowała. Tym bardziej, że Marc bacznie się jej przyglądał. Przyglądał to mało powiedziane. On dosłownie rozbierał ją wzrokiem. Był jak rentgen, widział wszystko, co dla innych niewidoczne. Peszyło ją to, szczególnie dlatego, że nie miała dużego doświadczenia z mężczyznami. I tym bardziej nie życzyła sobie, żeby ktoś traktował ją w ten sposób, nawet jeśli wcześniej odrobinę ją zainteresował. Udawała chłodną kobietę sukcesu, aby być bliżej awansu, ale dobrze znała prawdę o sobie. Melanie - dziewczyna, która pierwszego chłopaka miała w ostatniej klasie liceum. Ich związek trwał jakieś dwa tygodnie, bo Michael myślał tylko o jednym, a kiedy uświadomił sobie, że tego nie dostanie, poszedł do innej. Zresztą wpadli niedługo po tym, a teraz mają uroczą, 6- letnią córeczkę.
- Widzę, że się zamyśliłaś. Pewnie jesteś ciekawa, czy kogoś mam skoro już poruszyliśmy kwestię obrączki.
- Nie, absolutnie. To nie moja sprawa - wtrąciła chłodnym tonem pozbawionym cienia zainteresowania. Była świetną aktorką.
- Jeśli ci teraz nie powiem to pewnie nie będziesz mogła spać w nocy. A jeśli powiem prawdę, czyli że jestem wolny to zapewne też będziesz miała problemy z zaśnięciem. I to dużo większe. - Stwierdził, nie ukrywając swojego narcyzmu. - Zwłaszcza, że jutro odbędzie się przyjęcie biznesowe na które zamierzam cię zaprosić.
- Nic mi nie wiadomo o żadnym przyjęciu, a poza tym jutro jestem zajęta. - Spojrzała mu w oczy, jednak nie wytrzymała jego pewnego siebie spojrzenia i opuściła wzrok na jego klatę. Cienka koszula przywierała do  mięśni i rozbudzała jej wyobraźnię.
   W sumie to jutro miała wolne. Nic jej nie zatrzymywało, a klata Marca była ostatecznym argumentem za. Postanowiła zapomnieć o jego przesadnym narcyzmie i dać ponieść się chwili.
- A więc jak, zgodzisz się ze mną iść? - Spytał, tym razem z większą pokorą w głosie.
- Hmmm... No dobrze, niech będzie. Ten jeden raz. Zgadzam się, ale będziesz musiał się postarać - mrugnęła do niego okiem, starając się być panią sytuacji. Niech wie, z kim ma do czynienia. A przede wszystkim niech nie traktuje jej jak młodej dziewczyny, z którą można się zabawić raz na jakiś czas.
- Oczywiście - odparł.  - Bądź gotowa jutro o 18. Przyjadę po ciebie.

Wzrok pełen pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz