40.Już jesteś bezpieczna

475 31 4
                                    

Miłego czytania ,ważna notka pod rozdziałem :)

Rosalie POV

Odkąd wstałam mam dziwne przeczucie że dziś stanie się coś złego.

Po tym co działo się ostatnio jestem zmęczona,i nie chodzi o zmęczenie fizyczne tylko psychiczne.

Od 2 tygodni każdy mój dzień wyglądał tak samo,czyli wstawałam ,ubierałam się i jechałam do szpitala w którym zazwyczaj spędzałam cały dzień z nadzieją że się w końcu obudzi.

2 dni temu kiedy byłam tam ostatni raz miałam nadzieje że to już ale lekarz powiedział że niestety,ale odkąd przyjechał ani razu nie wykazywał oznaki że to już.

Calum powiedział żebym się nieprzejmowała ,w końcu po jakimś tygodniu stwierdziłam że ma rację.

Jednak mimo wszystko boje się jak cholera że już się nie obudzi.

Siedziałam właśnie w kuchni pijąc kawę kiedy telefon wydał z siebie charakterystyczny dźwięk .

Nie patrząc kto dzwoni odebrałam telefon przystawiając urządzenie do ucha.

-halo?

-Pani Rosalia Black?spytał jakiś męski głos

-tak ,o co chodzi?spytałam marszcząc brwi,wstałam z krzesła czekając aż osoba która do mnie dzwoni .

-chciałem poinformować że pani Ashley White miała wypadek...bardzo mi przykro ale panna White nieżyje.

Odsunęłam telefon od ucha który już po chwili swoje miejsce znalazł na ziemi.

Słyszałam że osoba po drugiej stronie coś jeszcze mówiła ale nic nie słyszałam ,czułam jakbyktoś mocno mnie spoliczkował ,cholera jasna jak to możliwe?

Dlaczego akurat ona musiała zginąć?

Przymknęłam oczy próbując sobie wszystko na spokojnie poukładać.

Telefon wydał informacje o nowej wiadomości ,więc podniosłam urządzenie i zaczęłam czytać. zawartą w sms treść.

Nieznany

-2:0 Rosalie..jak myślisz kto będzie następny?

Upadłam na kolana a łzy lały się niczym wodospad.

Kto tak bardzo chce zniszczyć mi życie?dlaczego muszą cierpieć moi bliscy a nie ja?

Nie zastanawiając się nad tym co chce zrobić wybiegłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi.

Biegłam w bardzo dobrze znane mi miejsce muszę to skończyć.

30 minut później

Stałam pod domem osoby która była prawdopodobnie współodpowiedzialna za ten cały syf.

Zapukałam i chwile odczekałamzanim ktoś otworzy mi w końcu drzwi.

-No no no ..powiedział gruby stary mężczyzna lekko opierając się o futrynę drzwi.-patrzcie kogo przywiało.dodał z szerokim uśmiechem.

-jest Jeff?spytała przepychając się do środka.

-znowu jakiś problem ?spytał drugi mężczyzna więc odwróciłam się w jego stronę.

-Przekażcie swojemu szefowi że ma dać nam spokój.powiedziałam mówiąc dość pewnym głosem chodź w środku sama się trzęsłam.

-może sama mu to powiesz?spytał jeden lekko mnie popychając w stronę ciemno brązowych drzwi.

brother or boyfriend?/Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz