9. - "Witam w moim świecie..."

20.5K 626 13
                                    

Kelly:

Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła, a zaraz po tym przekleństwa ze strony Zacka. Przeciągnęłam się i po chwili wzięłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, z którymi poszłam do łazienki. Po piętnastu minutach zeszłam na dół, zastałam mężczyznę przy blacie kuchennym.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się lekko. Obrócił się i odwzajmnił uśmiech, po czym wrócił do krojenia warzyw.

Prawnik ubrany w dres? Hmm... W takiej wersji jeszcze go nie widziałam.

- Śniadanie zaraz będzie gotowe. - usiadłam przy wyspie kuchennej. - Mam nadzieję, że się wyspałaś, bo znając mojego synka, to nie da ci spokoju. - ponownie się uśmiechnął, a ja znów mam wątpliwości, czy to wszystko ma sens...

- A o której jedziemy do Newcastle?

- Myślę, że od razu po śniadaniu. - odpowiedział, nie patrząc na mnie. - A co? - położył przede mną talerz z jajecznicą i chlebem tostowym.

- Tylko pytam. - zaczęłam dłubać w talerzu, zastanawiając się jak jego syn zareaguje na tę całą sytuację.

***

Od wyjazdu spod domu Parkera, nie padło między nami jakiegokolwiek zdanie, a już jesteśmy w połowie drogi. W końcu Zack przerywa niezręczną ciszę.

- Nad czym tak ciągle myślisz?

- O wszystkim i o niczym. - westchnęłam.

- Jeśli chodzi o Nicka, to gwarantuję, że szybko odnajdzie się w nowej sytuacji. - położył dłoń na moim kolanie, a ja momentalnie na niego spojrzałam.

- Weź tę rękę, bo nie mam ochoty znów leżeć w szpitalu. - przewróciłam oczami, gdy zabrał ją z niezadowoleniem.

- Już się nie mogę doczekać, kiedy powiemy mu, że będzie miał braciszka. - powiedział entuzjastycznie.

Słucham?! Jakiego braciszka?!

Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Po chwili na mnie spojrzał zaskoczony.

- Hm? - nadal nie rozumiał, o co mi chodzi. - No co?

- Nic. - odwróciłam wzrok i znów wpatrywałam się w okno.

Zack:

Kończąc rozmowę z mamą, oznajmiłem Kelly, że najpierw pojedziemy po jej rzeczy, a na samym końcu pojedziemy po Nicka. Kiedy jesteśmy już na miejscu, kobieta odklucza drzwi od domu i wchodzimy do środka.

- O Boże! - to jedyne co mogłem powiedzieć, gdy zobaczyłem bałagan w mieszkaniu. - Ktoś musiał się włamać. - wyjąłem telefon i już miałem zamiar dzwonić na policję, ale Kelly wybiła mi ten pomysł od razu z głowy.

- Nikt się nie włamał, moi przyjaciele szukali najpotrzebniejszych rzeczy. - powiedziała roześmiana.

- No nieźle cię pakowali... Dobra idź się spakuj, a ja tutaj ogarnę.

Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Pozbierałem ubrania z podłogi i poskładałem, kończywszy położyłem wszytko na kanapie. Zamknąłem kilka szafek w kuchni, a następnie poszedłem na górę, sprawdzić jak sobie radzi blondynka. Spakowała już większość ubrań, które leżały wokół niej. Postanowiłem jej pomóc, aby szybciej pojechać po młodego.

Po niecałej godzinie byliśmy już pod drzwi domu mojej rodzicielki. Musiałem przekonywać Kelly ponad dziesięć minut, aby wyszła z samochodu, aż w końcu udało mi się ją skłonić.

- Co tak szybko? - zapytała zaskoczona, jak zawsze w swoim fartuszku.

- Też się cieszę, mamo, że cię widzę.-uśmiechnąłem się i razem z Kelly weszliśmy do środka. - Mamo, poznajcie się, to jest Kelly, moja... - nie dokończyłem, bo blondynka zaczęła się witać z moją matką. A ja wzrokiem szukałem mojego szkraba.

- Gdzie Nick? - dziwne... Nie przyszedł się przywitać.

- W salonie, jest nieziemsko zajęty układaniem statku kosmicznego, więc radzę mu nie przeszkadzać, a wy chodźcie. Upiękłam szarlotkę. - spojrzałem kontem okna na Kelly, jest już trochę rozluźniona, moja matka od razu zaczęła zadawać jej milion pytań.

- Oj widzę, że ktoś tu nie tęsknił za tatusiem. - uśmiechnąłem się do syna. Rzeczywiście układał klocki Lego.

- Tata?! - od razu ruszył z miejsca i przytulił moje nogi. Po drodze zahaczył nogą o swoje dzieło. Będzie płacz... - O nie! -zobaczyłem w jego oczkach łzy, od razu wziąłem go na ręce.

- Nic się nie stało, patrz. - uklęknąłem na dywanie obok jego zabawek. - weźmiemy to do kuchni i naprawiamy, tak? - uśmiechnąłem się, aby w końcu się rozchmużył.

Kiwnął lekko głową i wziął ode mnie kawałki złożonych elementów. Nadal trzymając go na rękach, poszedłem do kobiet, które wdały się w długą rozmowę. Nick nieco się zawstydził, widząc Kelly, od razu schował swoją twarz w moją szyję. Na szczęście po kilku minutach było wszystko po staremu.

***

Kelly:

Zack miał rację, jego synek w ciągu kilkunastu minut rozkręcił się na całego, ciągle mnie zaczepiał. Żegnając się z Elizabeth, która jest bardzo miała i życzliwa, uśmiechnęłam się lekko do Zacka. Gdy wyszliśmy przed dom, Nick pobiegł do mnie i złapał za rękę. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, ale co zrobić? To tylko dziecko.

- Key, jedziesz też? - zapytał, kiedy Zack otworzył mi drzwi od auta.

- Tak, Kelly jedzie z nami do domu, wiesz? - wyręczył mnie z odpowiedzią, brunet, zapinając pasy synowi.

- To fajnie! - uśmiechnął się szeroko.

- Też się cieszę. - szepnął mu, a zaraz potem pocałował jego czoło i w końcu usiadł za kierownicą, dzięki czemu po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną do Sydney, która minęła nam w mgnieniu oka.

***

Zack:

Dzisiejszy dzień uznaję za wyjątkowo dobry, nareszcie wszystko idzie w dobrym kierunku. Kelly poczuła się rozluźniona po przyjeździe do mojego domu, w końcu zobaczyłem na jej twarzy szczery uśmiech. Mam nadzieję, że niczego nie spieprzę.

- A tobie nie chce się spać? - spytałem, gdy Nick znów namawiał blondynkę do zabawy.

Pokręcił tylko przecząco głową. Za to Cory westchnęła i poszła za chłopcem do jego pokoju. Ja, zaś w tym czasie posprzątałem po kolacji, zanim włączyłem zmywarkę, kobieta znów była w moim towarzystwie.

- Chciał, żebym mu przeczytała bajkę. - uśmiechnęła się. - Nie wiedziałam, że dzieciaki mają tyle energii. - usiadła przy wyspie kuchennej.

- Witam w moim świecie... - odwróciłem się w jej stronę. - Mam nadzieję, że się nie zniechęciłaś? - założyłem ręce na tors.

- Jakby się tak dłużej zastanowić, to... - zaczęła się śmiać, gdy chciała udawać poważną. - Myślałam, że coś pójdzie nie tak. - dodała po chwili.

- To znaczy? - spytałem, choć wiedziałem, co ma na myśli.

- Nie ważne... Pójdę się położyć, jestem zmęczona. Dobranoc. - uśmiechnęła się lekko, wychodząc z kuchni.

- Śpij dobrze. - odwzajmniłem gest.

__________

Od autorki:

Przepraszam, za to, że tydzień temu nie było rozdziału. Nie miałam ani czasu, ani weny na kolejny rozdział. W przyszłą sobotę możliwe, że nie będzie kolejnego rozdziału... Dojdą mi nowe obowiązki, a do tego próbne egzaminy... Eh ☹️

Do następnego!

Karix *-*

OthersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz