34. - "Moja kochana wariatka"

13.6K 511 16
                                    

Kelly:

W dniu pogrzebu Megan w ogóle nie mogłam opanować nerwów. Ciągle chciało mi się płakać.
Kochałam ją jak siostrę, a ona zrobiła takie głupstwo, jakim jest samobójstwo. Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego tak postąpiła, przecież mogła po urodzeniu oddać dziecko do adopcji, czy nawet je usunąć, jednak ona wybrała najgorsze wyjście... Nic nie wzięła pod uwagę, nawet nie poinformowała Jima, że jest w ciąży...

- Skarbie, jest już Amanda, możemy jechać. - poinformował Zack, wchodząc do naszej sypialni.

Wstałam z łóżka i odłożyłam na bok zdjęcie, na którym byłam z moją przyjaciółką. Przytuliłam się do narzeczonego, dzięki któremu jeszcze jakoś się trzymałam. Na szczęście pomógł mi w załatwieniu wszystkich spraw związanych z pogrzebem. Ta odpowiedzialność spadła na mnie, jako że Megan nie posiadała żadnej żyjącej rodziny.

***

Zack:

Jadąc w stronę kościoła, nie mogłem znieść widoku zapłakanej Kelly. Wiedziałem, że to dla niej ciężki okres, więc próbowałem wspierać ją ze wszystkich sił. Zgodziłem się nawet, aby odwołać nasz ślub, nie chciałem, robić cokolwiek wbrew przekonań blondynki.
Przez kilka ostatnich dni ciągle siedziała zamknięta w sypialni albo na strychu, gdzie znajdowało się pianino, na którym grała przygnębiające melodie.
Przed rozpoczęciem się mszy, usiedliśmy na przedniej części ławek, gdzie już znajdowali się przyjaciele Kelly i Jim. Złapałem Kelly za rękę, a ta z wdzięcznością spojrzała na mnie.
Może i nie przepadałem za jej przyjaciółką, ale było mi przykro, że nie żyje.

Po wyjściu z kościoła wsiedliśmy z powrotem do auta.

- Chcesz może wody? - zapytałem, gdy zobaczyłem, że blondynka zbladła.

Zaprzeczyła ruchem głowy, po chwili przymykając powieki.

Po przyjedzie na miejsce, wzięła głęboki oddech, zanim wyszła z pojazdu. Nie chciałem, aby była przy chwaniu Megan, ale się uparła, więc musiałem jej na to pozwolić.
Kelly przywitała się z grupką ludzi, których nie widziałem w kościele. Zaraz po nas przyjechał biały Nissan, z którego wysiadł Dylan oraz siostra mojej narzeczonej. Westchnąłem ciężko widząc ją.

Pod sam koniec pochówku moja ukochana wybuchła płaczem, przytuliłem ją, jednak ta wyrwała się z moich ramion i wybiegła z terenu cmentarza. Od razu ruszyłem w jej stronę, okazało się, że zatrzymała się przy naszym samochodzie.

- Jedźmy do domu. - poprosiła, więc spełniłem jej prośbę odjeżdżając niedługo potem z parkingu. - Zawsze wiedziałam, że Megan jest nieobliczalna, ale nie spodziewałam się, że aż do tego stopnia. - odparła, gdy się trochę uspokoiła.

Pozostawiłem to bez komentarza, aby nie urazić Kelly. Miałem dużo do powiedzenia w tym temacie, ale wolałem zachować to dla siebie.

***

Po wejściu do domu blondynka od razu ruszyła na górę, domyśliłem się, że poszła do sypialni.

- Jesteśmy. - oznajmiłem, wchodząc do salonu.

- Już? - zdziwiła się. - I jak ona się czuje? - spytała, kiedy podeszła do mnie.

- Bez zmian, a nawet gorzej. - westchnąłem.

- To może powinna iść do jakiegoś specjalisty. - zaproponowała, ale ja już rozmawiałem na ten temat z Kelly, oczywiście się nie zgodziła.

- Dzięki, że zajęłaś się dziećmi. - podziękowałem jej, zanim wyszła.

- To sama przyjemność. - uśmiechnęła się, a zaraz potem odpuściła progi domu.

Poszedłem ma górę, aby sprawdzić jak się trzyma kobieta. Po otworzeniu drzwi od sypialni zobaczyłem, że Kelly śpi razem z Nickiem, oczywiście jak to młody przytulił się do niej. Skorzystałem z tego i poszedłem na dół przygotować jakiś szybki obiad, oczywiście nie było to łatwe, zważywszy na Shar, która jak każdego popołudnia marudziła, chcąc być w centrum uwagi.

- Musisz być uparta jak mamusia? - wziąłem ją na ręce, nareszcie poskutkowało i przestała popłakiwać.

- Twój wygląd, mój charakter. - usłyszałem, a zaraz potem poczułem ręce na swoich ramionach.

- Już nie śpisz? - spytałem zdziwiony, obracając się w jej stronę.

- Nie mogę, ciągle śnią mi się jakieś głupoty. - westchnęła, zabierając ode mnie naszą księżniczkę. - Wolę poświęć czas mojemu maleństwu.

Zdziwiłem się trochę, bo od dnia, w którym dowiedziała się, że jej przyjaciółka nie żyje, nie potrafiła zająć się Sharon, a także Nickiem.
Bacznie obserwowałem jej poczynania, wyglądała jakby o wszystkim zapomniała. Nawet przez moment zobaczyłem na jej twarzy szczery uśmiech, ale w sumie jak można nie uśmiechnąć się do małej?

- Zack, a może zaprosimy Jima na kolację? - zaproponowała. - Sam mówiłeś, że ledwo się trzyma.

- Wątpię, aby się zgodził, ale zawsze można spróbować.

Mój przyjaciel wziął sobie kilka dni urlopu z wiadomej przyczyny. Widać było, że zależało mu na Megan, ale widocznie jej to nie obchodziło.
Po krótkiej rozmowie White zgodził się na kolację, ale następnego wieczoru.

- Załatwione. - poinformowałem Kelly, wchodząc do królestwa naszej córki.

Po chwili objąłem blondynkę od tyłu i położyłem głowę na jej ramieniu. Razem przyglądaliśmy się czynom Shar, której nie podobało się leżenie w łóżeczku.

- O tej godzinie już dawno spała. - westchnęła, włączając karuzele.

- Amanda mówiła, że zasnęła po naszym wyjściu, więc nie ma co się dziwić. - zaśmiałem się cicho, widząc, że mała chce sięgnąć maskotki wiszące nad nią. Odczepiłem jedną z nich, podając jej, jednak upuściła ją niezdarnie.

***

Kelly:

Jestem przy grobie Megan, jest wieczór, powoli się ściemnia, jednak ja nie zwracam na to uwagi. Nie śpieszy mi się do domu, bo Zack został z dziećmi. Kładąc ostatni znicz na pomniku, czuję czyjąś dłoń na swoim ramieniu, od razu się odwracam. To ona... Moja kochana wariatka. Przytulam się do niej, jednak ta po chwili odpycha mnie i upadam na ziemię. Słyszę jej głos, zmienił się, jest zdecydowanie niższy. Oskarża mnie, że to przeze mnie tak postąpiła. Jednak, gdy chcę ją zapytać dlaczego, ta znika bezpowrotnie..

Obudziłam się, a obok mnie nie było Zacka. Stwierdziłam, że poszedł do małej, nie myliłam się. Po chwili wrócił.

- Ej, co się dzieje? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - stwierdził, a do mnie powrócił obraz mojego snu.

Nic nie odpowiadając, wtuliłam się w jego tors. Kompletnie nie rozumiałam sensu tego snu, a zarazem próbowałam domyślić się, o co chodziło.

- Śpij, skarbie. - mój narzeczony okrył nas kołdrą, po chwili przytulając mnie.

Co zamknęłam oczy, ciągle powracał do mnie ten sen. Po głębszym zastanowieniu uznałam, że jestem w pewien sposób winna. Mogłam zawieźć ją do mieszkania Jima i poczekać, aż wróci z pracy, wtedy wyznałaby mu wiadomość o ciąży i wszystko byłoby dobrze... A przede wszystkim Megan by żyła...

__________

Nudny, wiem. Przepraszam... Przeżyłam dziś trzy załamania nerwowe, a jeszcze dzień się nie skończył...

Wczoraj ułożyłam pewien schemat pomysłów i... Zbliżamy się do końca... Będzie prawdopodobnie pięćdziesiąt pare rozdziałów, ale obiecuję, że będzie dużo się działo!

Karix *-*

OthersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz