31. - "Tylko nie mów, że rodzisz"

14.4K 605 34
                                    

Zack:

Ostatnie tygodnie były koszmarne, a to wszystko przez Kelly, a raczej jej hormony... Non stop miała do mnie pretensję lub płakała bez przyczyny. Nie tylko ja obrywałem, Nick również odczuwał humorki blondynki. Na szczęście nie zostało zbyt dużo czasu do tego, aby na świecie pojawia się Shar.

Po powrocie z pracy zastałem blondynkę zapłakaną w salonie, jak oglądała "Chicago Fire". Westchnąłem siadając przy niej.

- Co się znów stało? - pocałowałem jej skroń, a ta od razu się do mnie przytuliła.

- Leslie nie żyje. - wyszlochała.

- To tylko serial. - przewróciłem oczami, a kobieta odsunęła się ode mnie.

- Ty też jesteś TYLKO facetem. - podkreśliła obrażona.

Zdążyłem się nauczyć, aby nie reagować, więc poszedłem do kuchni. Zaparzyłem sobie kawę i przeszedłem z nią do mojego gabinetu, gdzie miałem zamiar uporządkować dokumenty. W międzyczasie dostałem wiadomość od Amandy, że Nick chce zostać u niej na noc, więc się zgodziłem.

- Zack, przepraszam. - usłyszałem, a zaraz potem zobaczyłem kobietę, która zmierzała w moją stronę.

Usiadła na moich kolanach, przytulając się do mojego torsu.

- Nic się nie stało. - objąłem ją, całując jej głowę.

- Kocham cię. - zaczęła mnie całować.

- Ja ciebie też, ale teraz muszę trochę popracować. - odsunąłem ją od siebie.

- No to pracujmy. - uśmiechnęła się, z powrotem przywierając do moich ust, jednocześnie rozpinając guziki mojej koszuli.

***

Zbierając rozrzucone po podłodze z
rzeczy, spojrzałem na kobietę, która ze zwycięskim uśmiechem obserwowała mnie.

- Musiałaś zrzucać wszystko? - westchnąłem, kładąc ostatni plik papieru na biurko.

- Tak jakoś wyszło. - spojrzała na mnie niewinnie.

- Teraz muszę naprawdę zająć się pracą. - usiadłem z powrotem w fotelu.

- Zjadłbyś coś?

- Nie wiem, a proponujesz coś?

- Hmm... - zamyśliła się, przykładając palec do ust. - Mamy z Shar ochotę na omlet, a ty?

- Ja również.

Uśmiechnęła się i już po chwili nie było po niej śladu. Jednak po niecałych piętnastu minutach zjawiła się z dwoma talerzami, jeden z nich położyła przede mną.

- Smacznego. - pocałowała mnie w policzek, zaraz potem usiadła na kanapę, która stała naprzeciw mojego miejsca pracy. - Jutro z Amandą jedziemy do waszych rodziców. - oznajmiła.

- Mhm, ja jutro mam ważną sprawę w Canberri. Także będę w domu dopiero wieczorem.

- Myślałam, że pojedziesz z nami. - powiedziała smutno.

- No niestety. - wróciłem do czytania akt.

- Kochanie, a co powiesz na to, abyśmy zmienili trochę w sypialni?

- Skarbie, a możemy porozmawiać o tym później? Muszę się teraz skupić.

- Czyli praca jest ważniejsza ode mnie?! - oburzyła się, wstając.

- Boże, nie o to mi chodzi. - spojrzałem na nią, lecz ta wyszła.

Westchnąłem wracając do pracy.

OthersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz