12. - "Wy udajecie..."

19K 655 31
                                    

Kelly:

On chyba już zwariował... Niedość, że zaproponował nocleg mojej matce, to jeszcze mam z nim spać w jednym łóżku?!

- No chyba żartujesz?! - zareagowałam szybko.

- A chcesz żeby uwierzyła? - powiedział drwiąco..

- Wiesz, co? Nie zależy mi na tym. A następnym razem, jak przyjdzie Ci taki świetny pomysł do głowy, to uzgodnij go ze mną. - powiedziałam i weszłam z powrotem do domu.

- Nudzi mi się. - zaczął chłopiec, któremu skończyła się właśnie bajka.

- I co ja mam na to poradzić? - uśmiechnęłam się lekko, choć i tak byłam wkurzona na Zacka. - Myślę, że już powoli powinieneś iść spać.

- Nie! - spojrzał na swojego ojca, który pojawił się w salonie.

- Kelly ma rację, leć na górę, zaraz do ciebie przyjdę. - powiedział stanowczo. - No raz, dwa. - pokręcił głową, oglądając ruchy syna. - Przepraszam, chciałem dobrze. - odparł ze skruchą.

- A wyszło jak zawsze... - westchnęłam.

- Nie jesteś zła? - podszedł bliżej mnie.

- Nie. - uśmiechnął się i po chwili mnie przytulił.

Co on wyrabia? Przecież moja matka jest na górze?

- Tato, chodź! - mruknął coś pod nosem i już go nie było.

***

- Spadaj z mojej połowy! - zareagowałam, po wejściu do mojego pokoju, gdy zobaczyłam, że Zack leży po prawej stronie łóżka.

- To także moja ulubiona połowa i co z tym zrobimy? - uśmiechnął się chytro.

- Nie wkurzaj mnie. - skrzyżowałam ręce na piersi, czekając, aż Pan Łaskawy się przesunie. - Dziękuję bardzo. - ułożyłam się wygodnie, po czym sięgnęłam po swój telefon.

- Jak ty to robisz?

- Co znowu?! - obróciłam głowę w jego stronę.

- Rano potulna jak baranek, a wieczorem wściekła jak osa.

- Zazwyczaj rano mam dobry humor, ale że później mi go psujesz, to już nie moja wina... A poza tym w ciąży istnieje takie coś, jak huśtawka nastroju. - powiedziałam słodko.

- Przeprosiłem. - uniósł ręce w geście rezygnacji.

- Tsa... - powróciłam z powrotem do czytanego wcześniej tekstu, ale oczywiście "Pan Ważniacki", jak go nazwała Megan, znów mi zaczął przeszkadzać.

- Co czytasz? - położył głowę na moją poduszkę.

- Dasz mi chwilę spokoju? - nie odpowiedział, więc wiedziałam, że nie odpuści.

- Kiedy ten bal? - zapytał po chwili.

Dostałam kolejną propozycję zaśpiewania na balu charytatywnym, jedyny problem w tym, że miał odbyć się w Bostonie.

- Za dwa tygodnie... Muszę do jutra im odpowiedzieć. - westchnęłam, czytając załącznik mejla.

Zgasiłam wyświetlacz telefonu, który po chwili odłożyłam na stolik nocny.

- Nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie zmęczona. Także spadaj na swoją stronę i dobranoc. - zaśmiałam się cicho, gdy zobaczyłam jego teatralne zachowanie.

- Dobranoc, jędzo. - uśmiechnął się szeroko, po czym zgasił lampkę nocną.

Nastała nieznośna cisza, do tego była połączona z ciemnością, której szczerze nie lubię.
Odwróciłam się w stronę Zacka, widać, że takie warunki mu sprzyjają, bo już kilku minutach spał jak zabity.

OthersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz