Zack:Dzisiejszy dzień uznaję za nieudany, niedość, że jadąc do kancelarii jakiś gnój wjechał w tył mojego nowego Mercedesa to jeszcze zapomniałem teczki Larr'ego ze wszystkimi aktami spraw. Na całe szczęście Nick jest u mojej siostry.
Kiedy miałem zaprzyć sobie kawę, do kancelarii weszła kobieta, na pierwszy rzut oka nie robiła zbyt wielkiego wrażenia, ale gdy usłyszałem jej głos od razu dostrzegłem, że jest w niej coś interesującego.
- Dzień dobry, panie Larry. - odparła, podjąć mi dłoń.
- Dzień dobry, nie dzwonił do pani mój wspólnik? Ja poprowadzę pani sprawę. - przeszedłem z nią do mojego gabinetu. - Proszę usiąść. Nazywam się Zack Parker, a pani?
Zdziwiła się trochę, gdy zapytałem o to, ale po chwili otrzymałem odpowiedź "Kelly Cory", nie wiem dlaczego, ale kojarzę jej nazwisko.
Pewnie była już kiedyś u nas.- To jaki ma pani problem? - zapytałem, patrząc na nią.
- Chodzi o mojego byłego menadżera, kilka dni temu z mojego konta bankowego zniknęły pieniądze.
- Yhm, o jaką kwotę chodzi? - zapytałem, zapisując coś w swoim notatniku.
- Cztery miliony dolarów. - odpowiedziała.
Kelly:
- Cztery miliony dolarów. - usłyszał i po chwili spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Duża kwota, pewnie będzie pani chciała zadośćuczynienia? - nie odwrócił wzroku.
- Tak, ale nie chodzi mi o pieniądze, chcę po prostu, aby ten człowiek poniósł jakąś karę. Odzyskane pieniądze i odszkodowanie oddam na jakiś cel.
- Jest pani pewna, że to ten mężczyzna okradł panią?
- Tak, tylko on znał poza mną hasło i pin do mojego konta bankowego.
- Ma pani z nim jakiś kontakt czy cokolwiek?
- Po zgłoszeniu sprawy na policję nie. Na całe szczęście szybko znaleźli dowody i jest w areszcie.
- Rozumiem. Dobrze, to już nie będę pani zatrzymywał, na jutro uszykuję pełną dokumentację oraz termin rozprawy. - uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję, panu. - odwzajemniłam uśmiech i wstałam z krzesła.
- Podziękuje mi pani po rozprawie.
Po wyjściu z kancelarii przeszłam się do kawiarni. Często w niej przebywałam, gdy byłam w Sydney.
- Dzień dobry, pani Diano. - przywitałam się ze staruszką.
- Witaj, Kelly! - ucieszyła się na mój widok. - Nich zgadne przyszłaś na moje naleśniki.
- Jak mnie pani dobrze zna. - uwielbiam tu przychodzić, jest tu tak przytulnie. Pierwszy raz zabrał mnie tutaj mój tata, który pochodził z Sydney. Niestety kilka lat temu zmarł na raka, ciężko przeżyłam jego śmierć.
- Proszę bardzo. - podała mi talerz z naleśnikami, które uwielbiałam.
- Dziękuję. Dlaczego dzisiaj są takie pustki? - zapytałam, gdy pani Shey usiadła na krześle za ladą.
- Jest dużo czynników... Nieopodal otworzyli kilka restauracji, stali klienci powyjeżdżali. - odparła smutno. - Kiedyś to miejsce tętniło życiem, a dziś... Spójrz sama. - westchnęła. - Coś czuję, że jak tak dalej pójdzie, będę musiała zamknąć knajpe.
- Niech pani nawet tak nie mówi, nigdzie indziej nie jadłam tak wspaniałego jedzenia, jak tutaj... Myślała Pani o jakiejś reklamie?
- Kelly kochanie, to już nie moje lata na takie rzeczy. Nie rozmawiajmy o tym... Dlaczego tutaj przyjechałaś? - uśmiechnęła się lekko, widziałam, że jest jej ciężko.
CZYTASZ
Others
RomanceOna - 26 letnia piosenkarka z Bostonu, mieszka w Newcastle, ale musi na jakiś czas wyjechać do Sydney, aby pozałatwiać sprawy związane z byłym menadżerem. Tam poznaje jego. On - 29 letni prawnik z Sydney, samotny ojciec trzyletniego Nicka. Po wypadk...