29. - "Ludzie, trzymajcie mnie"

15.7K 563 14
                                    

Kelly:

Po kilku dniach mogłam już wrócić do domu, cieszyłam się z tego powodu, ale do czasu... Okazało się, że Zack postanowił zostać przez kilka dni w domu. Jego nadopiekuńczość wkurzała mnie już w szpitalu, ale w domu przeszedł sam siebie, kazał mi całymi dniami leżeć w łóżku. Nie było nawet mowy, abym sama poszła do łazienki, ponieważ stwierdził, że to dla mnie za wiele...

- Co ty tu robisz?! - zareagował, gdy zeszłam na dół do kuchni.

- Boże, Zack, mam już dosyć leżenia czy nawet siedzenia. - westchnęłam, powoli podchodząc do niego. - Noga już naprawdę mnie nie boli. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

Przewrócił oczami i niezadowolony założył ręce na klatce piersiowej.

- Idziemy do łóżka. - niespodziewanie wziął mnie na ręce.

- Nareszcie mówisz do rzeczy. - zaśmiałam się.

- O tym to możesz sobie pomarzyć. Źle dobrałem słowa, mianowicie ty wracasz do łóżka, a ja jadę po młodego. - zaczął powoli wchodzić po schodach.

- Możemy pójść na kompromis? - zaproponowałam, gdy posadził mnie na łóżku.

- Słucham? - położył dłonie na swoich biodrach, patrząc na mnie.

- Będę leżeć, ale na leżaku w ogrodzie.

- O to, to na pewno nie! Dziś jest za duże słońce.

- Ludzie, trzymajcie mnie. - wzięłam głęboki oddech. - Istnieje takie coś jak parasol, który z resztą posiadamy.

- No dobra. - nareszcie się zgodził.

- Dzięki. - dodałam z irytacją, wstając z powrotem z materaca.

- Kelly. - złapał mnie za ramiona, przyciągając do siebie. - Wiesz, że bardzo cię kocham. - pocałował tył mojej szyi.

- No i?

- Martwię się o ciebie, skarbie. - wyszeptał do mojego ucha, po chwili całując je.

- Ale mógłbyś trochę odpuścić. - oderwałam się od niego. - Jedź po Nicka, żeby znów nie czekał. - powiedziałam idąc na dół. - A ja w końcu będę miała chwilę spokoju. - mruknęłam pod nosem.

- Pomóc ci? - zapytał, gdy zaczęłam rozkładać parasol.

- Jedź już. - odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Kocham cię. - pocałował mnie przelotnie.

- Spadaj. - rzuciłam w niego końcówką od węża ogrodowego. - Nareszcie. - odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam wargot silnika.

Na szczęście wzięłam ze sobą telefon, więc mogłam trochę poplotkować z przyjaciółką.

***

Zack:

Wracając do domu postanowiłem, że kupię coś dla Kelly, żeby już się na mnie nie gniewała.

- Młody, co kupimy mamie? Kwiaty czy czekoladki? - podałem propozycję.

- To i to. - otrzymałem ekspresową odpowiedź.

- Mądrze. - zaśmiałem się, parkując przy kwiaciarni, w której kupiliśmy bukiet białych róż, a następnie przeszliśmy do sklepu z wyrobami czekoladowymi.

- Mamusia jest zła na ciebie? - zapytał, gdy znów znajdowaliśmy się w samochodzie.

- Można tak powiedzieć.

OthersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz