Kelly:
Po kilku dniach mogłam już wrócić do domu, cieszyłam się z tego powodu, ale do czasu... Okazało się, że Zack postanowił zostać przez kilka dni w domu. Jego nadopiekuńczość wkurzała mnie już w szpitalu, ale w domu przeszedł sam siebie, kazał mi całymi dniami leżeć w łóżku. Nie było nawet mowy, abym sama poszła do łazienki, ponieważ stwierdził, że to dla mnie za wiele...
- Co ty tu robisz?! - zareagował, gdy zeszłam na dół do kuchni.
- Boże, Zack, mam już dosyć leżenia czy nawet siedzenia. - westchnęłam, powoli podchodząc do niego. - Noga już naprawdę mnie nie boli. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
Przewrócił oczami i niezadowolony założył ręce na klatce piersiowej.
- Idziemy do łóżka. - niespodziewanie wziął mnie na ręce.
- Nareszcie mówisz do rzeczy. - zaśmiałam się.
- O tym to możesz sobie pomarzyć. Źle dobrałem słowa, mianowicie ty wracasz do łóżka, a ja jadę po młodego. - zaczął powoli wchodzić po schodach.
- Możemy pójść na kompromis? - zaproponowałam, gdy posadził mnie na łóżku.
- Słucham? - położył dłonie na swoich biodrach, patrząc na mnie.
- Będę leżeć, ale na leżaku w ogrodzie.
- O to, to na pewno nie! Dziś jest za duże słońce.
- Ludzie, trzymajcie mnie. - wzięłam głęboki oddech. - Istnieje takie coś jak parasol, który z resztą posiadamy.
- No dobra. - nareszcie się zgodził.
- Dzięki. - dodałam z irytacją, wstając z powrotem z materaca.
- Kelly. - złapał mnie za ramiona, przyciągając do siebie. - Wiesz, że bardzo cię kocham. - pocałował tył mojej szyi.
- No i?
- Martwię się o ciebie, skarbie. - wyszeptał do mojego ucha, po chwili całując je.
- Ale mógłbyś trochę odpuścić. - oderwałam się od niego. - Jedź po Nicka, żeby znów nie czekał. - powiedziałam idąc na dół. - A ja w końcu będę miała chwilę spokoju. - mruknęłam pod nosem.
- Pomóc ci? - zapytał, gdy zaczęłam rozkładać parasol.
- Jedź już. - odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Kocham cię. - pocałował mnie przelotnie.
- Spadaj. - rzuciłam w niego końcówką od węża ogrodowego. - Nareszcie. - odetchnęłam z ulgą, kiedy usłyszałam wargot silnika.
Na szczęście wzięłam ze sobą telefon, więc mogłam trochę poplotkować z przyjaciółką.
***
Zack:
Wracając do domu postanowiłem, że kupię coś dla Kelly, żeby już się na mnie nie gniewała.
- Młody, co kupimy mamie? Kwiaty czy czekoladki? - podałem propozycję.
- To i to. - otrzymałem ekspresową odpowiedź.
- Mądrze. - zaśmiałem się, parkując przy kwiaciarni, w której kupiliśmy bukiet białych róż, a następnie przeszliśmy do sklepu z wyrobami czekoladowymi.
- Mamusia jest zła na ciebie? - zapytał, gdy znów znajdowaliśmy się w samochodzie.
- Można tak powiedzieć.
CZYTASZ
Others
RomanceOna - 26 letnia piosenkarka z Bostonu, mieszka w Newcastle, ale musi na jakiś czas wyjechać do Sydney, aby pozałatwiać sprawy związane z byłym menadżerem. Tam poznaje jego. On - 29 letni prawnik z Sydney, samotny ojciec trzyletniego Nicka. Po wypadk...