1. Mamy dziecko, Sterling

15K 473 21
                                    

Codziennie rano budzę się wcześniej, żeby nie przegapić ani jednego wschodu słońca w Ålesund. Mimo że jest zimno, nie ma tego przenikliwego mrozu, który pamiętam z drugiego końca kraju, gdzie jest mój rodzinny dom. Naciągam wełnianą czapkę głębiej na uszy i biegnę w stronę portu. Widoki, które mam przed oczami, są dla mnie czymś zupełnie nowym, mimo że całe życie mieszkam w Norwegii. Morze Norweskie rozciąga się przed moimi oczami niczym niezmierzona tafla lodu, a wiatr od fiordów nasyca powietrze wilgotną świeżością, której nie da się porównać do niczego innego.

Czuję chłodny powiew, który wbija się w moje policzki, i instynktownie naciągam czapkę mocniej, by wiatr nie porwał mnie wprost do wody. Zastanawiam się, jak dobrze bym się teraz czuła, gdyby jego silne ramiona obejmowały mnie i chroniły przed zimnem i szeptały do ucha słodkie słówka. Tylko, że gdy to sobie wyobrażam, słyszę nie ten głos, co powinnam. Nie ten, co czeka na mnie w domu.

Biegnę dalej, starając się uchwycić każdą chwilę tego pięknego, nowego życia, przypominając sobie, że nowe miejsca, choć inne, mogą być równie dobre, a nawet lepsze od starych. Tutaj nie niosą za sobą ciężaru przykrych wspomnień. Uśmiecham się, bo w końcu o to chodzi – by się uśmiechać, a ja niemal o tym zapomniałam.

Z portu skręcam w stronę targu. To mój codzienny rytuał – wybierać świeże składniki na śniadanie, które z radością przygotowuję dla rodziny. Gotowanie to coś więcej niż tylko pasja – to jedna z przyczyn, dla których znalazłam się w tym nowym miejscu. Kiedy wracam do domu, cisza nadal wypełnia przestrzeń. Moja córka czasem wierzy, że to wróżki przygotowują te kolorowe, przepyszne śniadania, bo nie może sobie wyobrazić, że ktoś wstaje wcześniej niż ona. Uwielbiam być wróżką dla mojej małej księżniczki.

Moja kuchnia to spełnienie marzeń. Duża wyspa do gotowania, mnóstwo przypraw i pełna lodówka, która wypełnia się zdrowym jedzeniem, zamiast piwa i zamówień na wynos. Czuję się tu jak w domu. To jest mój dom.

Cicho włączam muzykę – zawsze lepiej mi się gotuje przy dźwiękach w tle. Dzisiaj na śniadanie będą naleśniki dla mojej córki, a dla mojego mężczyzny – ściśle określona dieta, której przestrzega na polecenie swojego dietetyka. Niektóre nawyki trudno zmienić. Myślałam, że powinnam unikać związków ze sportowcami, ale teraz jestem z człowiekiem, który nie jest zawodowcem, lecz dba o swoje ciało z godną podziwu dyscypliną.

Nagle słyszę kroki – oto "wilk" wchodzi do kuchni, przeciągając się leniwie. Nigdy nie był rannym ptaszkiem, ale jako syn właściciela jednego z największych hoteli w porcie, nie musi być. Uśmiecha się, gdy mnie zauważa, a ja odwzajemniam uśmiech. Choć jest ode mnie starszy o pięć lat, czasami wydaje się, że dzielimy ten sam wiek. Podchodzi do mnie i całuje w skroń, a ja odprężam się, słysząc jego ciepły głos.

– Cześć, kochanie – mówi, a ja odwracam się, by pocałować go w kącik ust. Jego kilkudniowy zarost drażni moją skórę, ale ten delikatny dyskomfort sprawia, że uśmiecham się jeszcze szerzej.

Gdy obejmuje mnie ramionami, czuję, jakby zimno zniknęło. W jego ramionach jestem bezpieczna i kochana. Zajęło mi to dużo czasu, by mu zaufać.

– Co dzisiaj Flora dostanie na śniadanie? – pyta, a ja spoglądam na patelnię.

– Naleśniki – odpowiadam, ale wiem, że zaraz pojawi się temat, którego nasza sześciolatka nie zniesie.

– Znowu nie przyjeżdża? – Aaron spogląda na mnie z troską. Kiwam głową.

– Wiem, że to nie jego wina, ale ona tego nie zrozumie – mówię, a on obejmuje mnie mocniej. Wszystkie negatywne myśli uciekają.

Kocham go. Zajęło mi dużo czasu, żeby mu zaufać, oddać mu swoje serce i powierzyć moją córkę.

Flora wbiega do kuchni w swojej różowej piżamie, z włosami jak złote fale. Siada na stołku przy wyspie i uśmiecha się szeroko.

– Naleśniki? – pyta z ekscytacją, ale zanim zdążę odpowiedzieć, pojawia się pytanie, które zawsze rani mnie w serce. – Tatuś?

Aaron patrzy na mnie, a ja tylko kiwam głową. Nie mogę tego znieść, jak jej małe oczy się szklą, kiedy słyszy, że jej tata znów nie przyjeżdża. Wtedy dzwoni telefon. Flora wyciąga rączkę i odbiera, a jej twarz rozpromienia się, gdy widzi zdjęcie Becketta.

– Tato! Dlaczego znowu nie przyjeżdżasz?! – pyta, a ja czuję, jak Aaron obejmuje mnie w talii. Nie mogę płakać. Muszę być silna.

Gdy oddaje mi telefon, słyszę w słuchawce znajomy, zbolały głos.

– Doris, przepraszam – mówi Beckett, ale ja już dawno przestałam wierzyć w jego przeprosiny.

– Do widzenia, Sterling – odpowiadam chłodno i odkładam telefon.

Patrzę na Florę, która rysuje na naleśnikach z Aaronem, a ich uśmiechy, choć piękne, nie są w stanie zmazać smutku, który noszę w sercu. Jednak tutaj w domu jak z bajki, mam nawet swojego królewicza. I co? Myślenie o tym nie ma sensu. Dołączam do mojej rodziny, tej która chciała nią być.

ON THIN ICEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz