48

6.2K 304 9
                                    

Beckett Sterling

Byłem fanem wielkich rzeczy, wielkich czynów, chwil wartych zapamiętania. Starałem się być przy wszystkich i tworzyć ich, jak naiwnej. Od lat wiedziałem, kiedy to zrobię i jak to zrobię i dzisiaj zdecydowanie był ten dzień.

Nikt nie mógł nam go odebrać.

Nikt nie mógł nam go popsuć.

Trener nawet zwolnił mnie z treningu, gdy powiedziałem mu, co planuję. Facet nie jest ugodowy, co do naszego życia prywatnego, ale szanuje coś tak wielkiego, jak rodzine.

– Tato – denerwuję się, cholernie się denerwuję – Myślisz, że wystarczająco długo pozwoliłem jej się przyzwyczajać? Że jest gotowa tak, jak ja?

– Myślę, że bardzo dorośliście przez ostatni rok i jesteście dla siebie wszystkim, czym powinno być dwoje ludzi – mówi szczerze – Jestem z ciebie dumny i z niej też, jest dla mnie, jak córka, której nigdy nie miałem.

– Myślisz...

Kładzie rękę na moim ramieniu.

– Mama byłaby z ciebie dumna i pokochałaby twoje dziewczyny.

Łzy zbierają się w moich oczach, a tak naprawdę ten dzień się dopiero zaczął.

– Jesteś dobrym dzieciakiem i mężczyzną.

– Tato. – przytulam się do niego – Kiedy zrobiłem się taką beksą?

– To łzy szczęścia – zdecydowanie nimi są.

– Co, jeśli powie ‚nie'?

– Sam w to nie wierzysz, synu – walczyłem o nią, walczyłem, żeby być tym kim jestem. Nie traktuję jej jako nagrody, ale chciałbym, żeby to scementowało wszystko, co razem przeszliśmy.

Doris

Koniecznie chciał odebrać mnie z pracy i koniecznie Flora miała być ze mną. Stałyśmy na tym zimnie. Flora nie mogła ustać w miejscu i biegała w tą i z powrotem zajadając się pączkiem zrobionym przeze mnie.

– Co zaplanował, tatuś? I dlaczego nie mogliśmy wziąć Mimi?

– Nie wiem, kochanie, ale chyba możesz spędzić dzień bez swojej przyjaciółki?

– Dobrze – mała unosi wzrok do góry, gdy ja poprawiam jej czapkę – Tatuś! – krzyczy – Mamo, to tatuś na saniach!

– Co?

Patrzę w tym samym kierunku, co moja córka i przeżywam prawdziwy szok.

Beckett.

Sanie.

Konie.

I ktoś kto prowadzi sanie.

On siedzi obok faceta, który trzyma lejce i uśmiecha się od ucha do ucha. Czyżbym o czymś zapomniała? Co jest dzisiaj? O czym zapomniałam? – pytam w kółko.

– Cześć, dziewczyny – ignoruje moje pytania – O niczym nie zapomniałaś.

Śnieg zaczyna padać, wtedy zdaję sobie sprawę, że znowu zapomniałam czapki.

Sanie zatrzymują się przed nami, patrzę na Becketta, a to na Florę, która wygląda, jakby oczy miały wyskoczyć jej z twarzy. Beckett wyskakuje z sań i przyciąga mnie do uścisku.

– Cześć, gotowa na duże sanie? – cmoka mnie w usta, po czym wyjmuje czapkę z kieszeni – To ci się dzisiaj przyda?

– Tatusiu, mogę? – Flora wyciąga dłoń do konia, a Beckett podsadza ją na swoich rękach i pozwala przez chwile głaskać zwierzę – Gdzie jedziemy?

– Chciałbym powiedzieć, że do Narnii, ale wy jesteście dla mnie księżniczkami zawsze i wszędzie.

On po prostu taki jest. Mówi takie rzeczy bez powodu. On po prostu je czuje.

Beckett sadza Florę na saniach, opatula ją kocem, a potem wyciąga ręce do mnie i pomaga mi na nich usiąść. Siada pomiędzy nami, przytulając mnie do jednego boku, a Florę do drugiego. Sanie ruszają w nieznanym mi kierunku, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Beckett całuje mnie w czubek głowy, a potem Florę.

– Nigdy nie jechałam saniami, tatusiu! – krzyczy podekscytowana – To najlepsza niespodzianka na świecie?

Beckett przerzuca moje nogi przez swoje udo, przyciągając mnie bliżej. Jego usta stale muskają kawałki mojej nagiej skóry, co rozpala mnie do czerwoności. Flora jest tak podekscytowana, że nie czuje zimna. Opowiada tacie o księżniczkach i pyta, czy ona też jest taką księżniczką.

Może nie jesteśmy królewską rodziną, ale on zdecydowanie sprawia, że obie z Florą się tak czujemy.

– Z jakiej to okazji?

– Jaki mamy dzisiaj dzień? – pyta mnie.

– Jest środa, tatusiu.

– Tak, zgadza się, a konkretniej?

Patrzy na mnie, ale Flora znowu mnie ubiega. To jej ostatnio ulubione zajęcie, czytać daty z kalendarza i tworzyć z nich proste równania matematyczne. Jest pomysłowa, mądra i ciekawa świata.

– Tego dnia dziewięć lat temu się poznaliśmy – tak, właśnie to sobie uświadomiłam – Pamiętasz?

– Byłam spóźniona, a ty rozmawiałeś z mamą – powiedział mi o tym, jakiś czas później.

– Dokładnie.

Bierze mój policzek w dłoń.

– Znam cię dziewięć lat, w tej chwili więcej byliśmy razem niż nie byliśmy i tak już zostanie, prawda?

Stać mnie tylko na kiwnięcie głową.

Sanie wjeżdżają do naszego ulubionego parku, nie wiedziałam, że wolno tutaj tak się poruszać. Chyba nie na tym powinnam się teraz skupiać.

– Jesteście dwiema najważniejszymi osobami w moim życiu, dzięki wam jestem lepszym człowiekiem. Jesteśmy rodziną, ale kocham cię za więcej niż bycie rodziną. Kocham cię za twoje małe uśmiechy, poranne pomruki i dbanie o mnie, w sposób, jaki nie wiedziałem, że potrzebuję.

Beckett patrzy na Florę.

– Przepraszam, kochanie, że musiałem dojrzeć, żeby móc być z twoją mamą i przepraszam, gdy nie było mnie zawsze przy tobie. Jesteście moim domem, dziewczyny. A ty Doris jesteś miłością mojego życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?

Nie mogę powstrzymać łez, ale on też ich nie powstrzymuje.

Płaczemy za utracony czas i za błędy, które popełniliśmy, jednak, gdy na naszych twarzach pojawiają się uśmiechy, skupiamy się już tylko na tu i teraz no i może na wieczności.

– Tak.

– Znalazłem moją Doris – wyjmuje pierścionek z kieszeni kurtki i przyciąga moją dłoń do swojej, zakładając mi pierścionek na palec – Zatrzymam cię na zawsze.

Rzucam mu się na szyje, a on wyciąga ramie do Flory przyciągając ją do nas.

Ściskamy się, jak rodzina i jak ludzie, którzy się bezwarunkowo kochają.

To jest to czego zawsze chciałam, ale bałam się o to walczyć.

Nigdy więcej.

ON THIN ICEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz