8. Pan cudzego domu

6.6K 344 12
                                    

Leżymy jeszcze w łóżku, gdy ktoś na nas wskakuje. No, nie ktoś, tylko Flora. Skacze na swoich krótkich nóżkach z szerokim uśmiechem, w którym widać braki po kilku mlecznych zębach. Opada na mój brzuch, a ja mocno ją do siebie przytulam, czując jej energię i radość.

– Jestem gotowa na przygodę z tatą! – mówi z entuzjazmem. Beckett zawsze stara się ją udobruchać, kiedy z jakiegoś powodu nie mógł się wcześniej pojawić. Potem, po takich dniach, Flora jest zmęczona, ale nigdy nie zasypia bez uśmiechu na twarzy.

– Dlaczego do przedszkola nie wstajesz tak chętnie, co? – pytam z uśmiechem, łaskocząc ją lekko po żebrach. Flora wierci się i chichocze, jak szalona.

W tym momencie słyszymy dzwonek do drzwi. Chociaż Beckett nigdy nie wchodzi tu, jak do siebie, Flora już wie, że to on. Jej oczy zaczynają się świecić, jakby nie mogło jej się przytrafić nic lepszego.

Aaron patrzy na mnie, już gotowy wstać, kiedy Flora zeskakuje z łóżka i łapie mnie za rękę.

– Mamusiu, chodź!

Całuję Aarona w ramię i wstaję razem z nią. Na szczęście Flora nie musi oglądać nas roznegliżowanych – zawsze śpimy ubrani.

Flora biegnie do drzwi, a ja otwieram je dla niej. Gdy tylko uchylam drzwi, wystawia przez nie głowę i sprawdza, czy to tata. Jest taką ciekawską bestią. Uśmiecham się i całuję ją w czubek głowy.

– Cześć, dziewczyny – mówi Beckett, jak zawsze. Od czasu, gdy się rozstaliśmy, nigdy nie przestał tak do mnie mówić, ale bez żadnych podtekstów. Nie próbował niczego, może dlatego, że już dawno przestał mnie chcieć. Teraz to tylko kwestia zaznaczania swojego terytorium – ze względu na Florę, nie na mnie. Czuję, że przestałam mu się podobać, kiedy zostałam mamą. Beckett zawsze cenił sobie pociąg fizyczny. Lubi ładne rzeczy i ładnych ludzi.

– Tato! – Flora rzuca się na niego, a on bierze ją w ramiona, przytulając mocno. – Co dzisiaj robimy?

– Najpierw, księżniczko, musisz zjeść śniadanie i umyć zęby – odpowiadam z rozbawieniem.

– Mama jest taka wymagająca, tato – Flora przewraca oczami, a to rozbawia nas oboje. Beckett całuje ją w głowę.

– Mama po prostu się troszczy – mówi, odstawiając ją na nogi. – Mam ci pomóc, czy dasz radę sama?

Flora patrzy na mnie, potem na tatę i kręci głową. Biegnie do łazienki i zostawia nas samych.

– Jest taka piękna – mówi Beckett, patrząc za nią. – I szczęśliwa. Jest szczęśliwa, prawda?

– Dopiero wstaliśmy, muszę się ubrać – odpowiadam, starając się zachować neutralny ton. – Rozgość się w salonie.

– A gdzie Aaron?

– Przecież cię nie pobije – odpowiadam z lekkim uśmiechem, ale Beckett tylko wzrusza ramionami i zamyka za sobą drzwi do salonu.

Zostawiam go samego i idę do łazienki, gdzie Aaron bierze prysznic. Uśmiecha się do mnie zza szyby, choć widać, że jest trochę spięty.

– Chcesz dołączyć? – pyta z nadzieją w głosie. – Może spędzimy razem dzień? – sugeruje, w jego oczach widzę błysk nadziei. – Rzadko mamy czas tylko dla siebie.

Przez chwilę się waham. Nie wiem, dlaczego. Bo wolałabym być z Beckettem i Florą? Wczoraj było magicznie. Zobaczyć jak jeździ, jakby była do tego stworzona. Tak jak jej tata. Jednocześnie ta myśl, że to hokej nas zarówno połączył jak i rozdzielił... to było przytłaczające popołudnie.

– Wiesz, że ją kocham – mówi cicho, niemal jakby się usprawiedliwiał. – Ale nawet kochając, można chcieć spędzić czas tylko ze swoją dziewczyną, prawda?

Zawsze był dla nas dobry. Zawsze. Ilu facetów zainteresowałoby się kobietą z dzieckiem?

– Aaron, nigdy nie posądziłabym cię o coś innego – odpowiadam szczerze, z delikatnym uśmiechem. Przynajmniej już nie.

Wychodzę pierwsza. W salonie nie widzę Becketta, ale słyszę śmiech Flory dobiegający z kuchni. Co on tam robi?

– Co tu się dzieje? – pytam, jeszcze zanim dobrze wejdę do środka.

– Robię wam śniadanie – odpowiada Beckett, patrząc na mnie pewnym, twardym wzrokiem. – Ani słowa, Doris – dodaje z rozbawieniem. Tak, znowu to robi – używa imienia, którego nie znoszę.

– Mam pomocnika.

Flora stoi obok niego, dumna jak paw, że pomaga tacie. Widok ich razem wywołuje we mnie mieszane uczucia. A przede wszystkim widok go w mojej kuchni. Gdy Flora się urodziła nigdy nie miał na to czasu. Nie spędzał go z nami praktycznie w ogóle, a już na pewno nie w kuchni gotując. Myśl, że to mogłoby być nasze życie... odrzucam ją, nawet jeśli coś ukuło mnie w sercu. To on podjął decyzję. Nie może tego cofnąć. A ja nie mogę sobie wyobrażać, co by było gdyby.

– Co do... – Aaron wpada na mnie, kiedy zaskoczona zatrzymuję się w drzwiach. – Co ty myślisz, że robisz? – pyta, patrząc na Becketta z widoczną irytacją.

Flora patrzy na Aarona niezadowolona, jakby uważała, że psuje jej zabawę. Widać, że nie chce, żeby ktoś zakłócał jej czas z tatą.

– Jesteście głodni, wstałem pierwszy, moja córka tu jest, więc zrobię wam śniadanie – mówi Beckett spokojnie, jakby chciał uniknąć sceny. Jego słowa są wyważone, podkreśla, że to dla Flory, a nie dla nas.

Obracam się, żeby zobaczyć reakcję Aarona. To pojedynek samców alfa. Pomiędzy ojcem mojego dziecka a moim partnerem. Ale Beckett nie traktuje tego jako rywalizacji. On się bawi, podczas gdy Aaron podchodzi do tego bardzo poważnie.

– Mam ochotę na omleta, kucharzyku – Aaron mówi z wyraźną kpiną, patrząc na Becketta.

– Omlet dla Aarona, już się robi – odpowiada Beckett, uśmiechając się szeroko, jakby cała sytuacja go bawiła. Gdy Aaron przyciąga mnie do siebie, Beckett dodaje: – A ty, co jesz, Doris?

Nie znoszę, kiedy używa mojego starego imienia, ale on zawsze to robi, jakby chciał przypomnieć, że zna każdą moją wersję.

– To samo, co Aaron – odpowiadam, próbując zakończyć tę niezręczną rozmowę.

– Jasne, to wy sobie usiądziecie, a ja i moja córka wszystkim się zajmiemy – mówi Beckett, czochrając włosy Flory. Ona uśmiecha się szeroko, oczy jej błyszczą z dumy, bo tata właśnie powiedział, że to ona mu pomaga. Dla niej to najlepszy komplement.

Tym razem Aaron nie reaguje gniewnie. Zamiast tego, próbuje zaznaczyć swoje terytorium inaczej. Przyciąga mnie mocno do siebie i próbuje pocałować na jego oczach. Jestem zaskoczona, co nie umyka nikomu, ponieważ niezgrabnie się odsuwam. Aaron odczytuje to jako odrzucenie i widzę, jak narasta w nim gniew. Czy mogę mu się dziwić? Beckett patrzy, ale nie mówi nic, tylko obserwuje.

– Flora tu jest – szepczę do Aarona, starając się go uspokoić.

– Jasne – mówi z goryczą, jakby moje słowa były ciosem prosto w serce. Odsuwam się, siadam na stołku i przyglądam się, jak moja córka z radością gotuje ze swoim tatą.

Czy widziałam jak przez twarz Becketta przemknął uśmieszek?

ON THIN ICEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz