||P. Prevc|| You're mine [+18]

1.2K 42 5
                                    

Wynoś się. I nigdy więcej tu nie wracaj.

Bez przerwy odtwarzam te słowa w swojej głowie. Od momentu jak tylko wyrzuciłeś mnie za próg naszego domu, tak wściekły, że ledwo się powstrzymałeś, żeby nie uderzyć mnie kolejny raz.

Ostatni raz spojrzałem na Domena, stojącego kilka metrów dalej. Wciąż był przerażony. Oczy miał przekrwione i spuchnięte od płaczu. Drżał.

Lekko się do niego uśmiechnąłem. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałem coś powiedzieć, ale zamknąłeś mi drzwi przed twarzą, zanim to zrobiłem.

Miałeś prawo się zdenerwować. Przecież wiem, że zabiłbyś każdego, kto próbowałby go skrzywdzić. Ale chyba nie chodziło tylko o to, co nie?

Oczywiście, że przesadziłem. Byłem pijany, a Ty jasno dałeś mi do zrozumienia, że najpierw mam wytrzeźwieć, a potem czegokolwiek od Ciebie żądać.

Ale alkohol nie pozwolił mi utrzymać emocji na wodzy, mimo że normalnie nie miałbym z tym problemu. Dlatego kiedy Domen wszedł do mojego pokoju, nie zdając sobie sprawy z mojego stanu, skończyło się tak, jak się skończyło.

Nie mam o to do Ciebie pretensji. Zastanawiam się tylko kogo bardziej zabolało to co zrobiłem. Domena, czy jednak Ciebie?

***

Teraz siedzę w hotelowym pokoju na kolejnym zgrupowaniu i zastanawiam się czy kiedykolwiek jeszcze któryś z Was się do mnie chociażby odezwie. Domen unika mnie jak ognia. Ty bronisz go przede mną za każdym razem, kiedy choćby na niego spojrzę. I co, tak już będzie zawsze?

Odpowiedź pojawia się szybciej niż mógłbym przypuszczać, gdy stajesz w drzwiach mojego pokoju w samych dresowych spodniach.

Wciąż zły i niechętny, ale już bez tej furii w oczach, którą mi pokazywałeś za każdym razem.

Nic nie mówisz. Po prostu podchodzisz do mnie, w żaden sposób nie reagując na to, że się uśmiecham, widząc twój nagi tors.

Chwytasz mnie za twarz bez szczególnej delikatności. Całujesz, na siłę wpychając język do moich ust. Tak jakbym był przedmiotem. Twoją lalką, z którą możesz zrobić co chcesz.

Popychasz mnie na łóżko. Zdejmujesz koszulkę. Znów odpychasz, zmuszając mnie do położenia się i całkiem mnie rozbierasz, wgryzając się w skórę na mojej szyi. Odwracasz mnie na brzuch i kładziesz się na mnie, mocno chwytając mnie za nadgarstki, żeby mnie unieruchomić.

Jesteś mój, rozumiesz? Tylko mój.

Wchodzisz we mnie i zasłaniasz mi dłonią usta, żeby stłumić wydobywające się z nich jęki bólu. Dokładnie tak, jak ja robiłem z Domenem.

Z każdym ruchem Twoich bioder czuję jak mocno zaciskasz zęby na moim barku. Czuję jak po chwili spływa z niego moja krew. Już wiem, że wszędzie pozostawisz mi siniaki i pogryzienia. Tak jak ja je zostawiłem na ciele Domena.

W tym co robisz nie ma żadnego uczucia. Żadnej delikatności, czułości, kurwa, Ty nawet nie robisz tego dla jakiejkolwiek przyjemności. Robisz to tylko po to, żeby pokazać mi swoją dominację. Wiem to. Wiem, że chcesz, żebym w jak największym stopniu odebrał to jako gwałt. Jako karę za to, że zgwałciłem naszego brata.

Po chwili dochodzisz i nawet wtedy nie dajesz po sobie poznać, że orgazm dał Ci jakąkolwiek przyjemność i satysfakcję. 

Wstajesz, odpychasz mnie, ubierasz się i wychodzisz bez słowa, zostawiając mnie samego z tym, co się przed chwilą stało.

A ja uśmiecham się sam do siebie. Wiedziałem, że tu nie chodziło tylko o Domena. Wzbudziłem Twoją zazdrość.

I mimo bólu jaki mi zadałeś i poczucia wstydu jakie we mnie wywołałeś, traktując mnie jak nic nie wartego śmiecia i poniżając, nie jestem w stanie pozbyć się ze swojej głowy tej jednej myśli. 

Tych trzech słów.

Kocham Cię Cene. 

--------------------------------------

Dzieło 10 minut zamyślenia. 

||Ski Jumping | One shots ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz