||P. Prevc & K. Stoch|| Promise

751 57 8
                                    

Nienawidziłem Cię.

Nienawidziłem Cię od momentu, w którym pojawiłeś się w moim życiu, z tym przyjacielskim uśmiechem wiecznie wymalowanym na twarzy. 

Odkąd zacząłeś wygrywać wszystko, na czym mi najbardziej zależało, za każdym jebanym razem spychając mnie na drugie miejsce. 

Odkąd wszyscy wokół mnie, włącznie z moimi braćmi, zaczęli zachwycać się nad tym, jaki jesteś niesamowity i utalentowany.

Miły, skromny, zdolny skoczek z Polski, który szybko został mistrzem. Jednym z najlepszych na świecie. Jeszcze szybciej stał się przyjacielem wszystkich. Każdy Cię uwielbiał. Tylko u mnie trafiłeś na czarną listę tych rywali, których darzyłem wyjątkową niechęcią.

To nie była zazdrość. To nie była sportowa rywalizacja. To zawsze była czysta nienawiść i wrogość wobec Ciebie. Czekałem na Twoje porażki, cieszyłem się z Twoich upadków i wkurwiałem się jeszcze bardziej widząc, że Ty sam nic sobie z nich nie robisz. 

Pamiętam ten dzień, gdy wieczorem złapałeś mnie obok hotelu, z jakiegoś powodu uznając, że masz prawo dołączyć do jednego z wielu moich nocnych spacerów. Mówiłeś do mnie z uśmiechem i zadowoleniem, ciesząc się za każdym razem, kiedy odpowiadałem, choćby jednym słowem lub zwykłym, suchym "mhm". Nawet kiedy wydarłem się na Ciebie, dosadnie wyjaśniając co mi w Tobie przeszkadzało. Nawet wtedy nie zmieniłeś wyrazu twarzy, ani tonu głosu. Jedynie spuściłeś wzrok i obiecałeś, że kiedyś Cię pokonam. Myślałem, że Cię zajebię za te słowa. Ale pamiętałem o tej obietnicy.

Czekałem na jej spełnienie, z każdym kolejnym konkursem przekonując się o tym, że jesteś ideałem sportowca i człowieka. I nienawidząc Cię coraz bardziej. Wmawiając sobie, że Twoja perfekcyjna egzystencja jest tylko ułudą, która w końcu będzie musiała zniknąć. 

Doczekałem się. Po wielu latach pełnych złości i poniżenia, w końcu Cię pokonałem, odkrywając, że jednak nie jesteś bogiem. Nie jesteś tak idealny, jak myślałem, że jesteś. Miałeś jedną wadę, która pozwoliła mi z Tobą wygrać. Jedną małą skazę na charakterze. 

Naiwność. 

Nikt normalny nie oddałby skoku w takich warunkach. Ale Ty musiałeś pokazać wszystkim, że jesteś mistrzem. Że jesteś najlepszy. Zaufałeś trenerowi. Zaufałeś Sedlakowi. I to Cię zgubiło.

Pamiętam przerażenie w oczach wszystkich, gdy dosłownie rozbiłeś się o zeskok. Byłem jedyną osobą na świecie, która zareagowała na to mimowolnym uśmiechem. Czekałem na tę chwilę tak długo, że nie umiałem zareagować inaczej. 

Myślałeś, że to wystarczy, żebym zaczął Cię tolerować? Znów byłeś naiwny. Informacja o tym, że walczysz o życie, przywiodła mi na myśl tylko jedno zdanie. 

Twoja śmierć będzie spełnieniem obietnicy, którą złożyłeś mi tamtej nocy.

Najlepszy i najsympatyczniejszy skoczek na świecie skończył w tak marny sposób. Powiedz sam, było warto? Uwielbiany przez wszystkich, otaczany przez przyjaciół. Żaden z nich nie był w stanie Ci pomóc.

Żaden z nich nie pojawił się na Twoim pogrzebie. 

Ja na nim byłem. Przyszedłem tylko po to, by stanąć nad Twoim grobem, kiedy wszyscy Twoi bliscy już się rozejdą. Żeby ten jeden, ostatni raz, podziękować Ci za dotrzymanie słowa. I powiedzieć na głos, że w końcu Cię pokonałem. 

Mówiąc to, pozwalam łzom spływać po mojej twarzy. Nie dlatego, że jest mi Cię szkoda. Nie ze względu na sumienie. Płaczę ze złości. Przepełnia mnie nienawiść, jeszcze większa niż kiedykolwiek wcześniej. 

Bo udowodniłeś mi, że Twoja śmierć była jedynym sposobem na to, żebym był od Ciebie lepszy. Bo ta Twoja cholerna obietnica, którą postanowiłeś spełnić, odebrała mi jedyny cel w życiu. Jedyną motywację do ciężkiej pracy. Do stawania się coraz lepszym.  

Odebrała mi mojego największego rywala, którego nienawidziłem z całego serca. 

Rywala, który jednocześnie był mi bliższy, niż ktokolwiek inny. Dzięki któremu potrafiłem przekraczać kolejne granice i osiągać rzeczy nieosiągalne. Teraz nie pozostało mi już nic.

Umarliśmy razem. Ty fizycznie, przez swoją naiwność. Ja mentalnie, przez obsesyjną nienawiść. 

Bo idealny Kamil Stoch zawsze musi dotrzymywać danego słowa. 

----------------------------------------------

Pora się leczyć... xD 

Tak wiem, zakończenie chujowe. Nie umiem w zakończenia ;__; 

Tak naprawdę to lubię Kamila ^^" 

||Ski Jumping | One shots ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz