~Take my hand, take my whole life too
Cause I can't help falling in love with you~Nie sądziłam, że to potoczy się tak szybko. Już po kilkunastu minutach dostałam od Ciebie pierwszego smsa. Pisaliśmy cały dzień. Nie były to żadne konkretne wiadomości, po prostu ciąg dalszy rozmowy o głupotach. Ewentualnie opowiadanie sobie, co aktualnie robimy. Wieczorem zaprosiłeś mnie na spacer. Zgodziłam się. Szliśmy przed siebie, nie wiedząc dokąd zmierzamy, ale to nie było dla nas istotne. Istotne było to, że spędzamy ze sobą czas. Nie protestowałam, gdy po omówieniu kolejnego tematu, w chwili milczenia, chwyciłeś mnie za rękę. Nawet nie wiem ile kilometrów wtedy zrobiliśmy, w każdym razie do hotelu wróciliśmy przed pierwszą w nocy. Odprowadziłeś mnie pod pokój i niespodziewanie pocałowałeś. Również nie miałam nic przeciwko. Odwzajemniłam pocałunek, mimo iż to zaprzeczało wszystkim moim wyobrażeniom o tym jak powinien się zacząć mój związek. Wszystkim moim przekonaniom. To działo się po prostu za szybko. Ale z jakiegoś powodu mnie to nie przerażało. Wręcz przeciwnie, chciałam w to brnąć. Czułam, że całkowicie się wkopałam i że już jest za późno, żeby się wycofać. I byłam z tego powodu cholernie szczęśliwa.
Następnego dnia mieliście trening. A potem kwalifikacje. Zapytałeś mnie czy przyjdę. Zgodziłam się przyjść na skoki kwalifikacyjne, ale powiedziałam, że na treningu się nie pojawię. Chciałam, żebyś skupił się na sobie i swoich skokach, a nie na mojej obecności. Nie chciałam Cię rozpraszać w żaden sposób, zwłaszcza, że Peter samym swoim spojrzeniem wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że nie podoba mu się moja obecność w Twoim otoczeniu. To było śmieszne, bo nie zamieniłam z nim ani słowa, a już wiedziałam, że ma do mnie negatywny stosunek. A jeszcze śmieszniejsze było to, że dwa dni temu śliniłabym się na sam jego widok. A teraz? Nie różnił się niczym od wszystkich innych ludzi, których mijałam w tym hotelu lub na ulicy. Jedyną osobą, która się dla mnie wyróżniała, byłeś Ty.
Podczas kwalifikacji moja przyjaciółka zachwycała się wieloma zawodnikami. Kilka dni temu robiłabym to razem z nią. Jednak teraz patrzyłam obojętnym wzrokiem na wszystkich, a tylko w Ciebie wpatrzona byłam jak w obrazek. Tanduś? Forfi? Halvor? Wafel (Kraft)? Pero? Młody (Domen)? Milka (Wellinger)? Niee... Nawet Stoch, Kot, Żyła i reszta "naszych" nie wzbudzali we mnie takich emocji, jakie wzbudzałeś Ty, kiedy siedziałeś na belce. Nie bałam się o Ciebie, wiedziałam, że dasz sobie radę. Byłam jedynie podekscytowana i z całej siły trzymałam za Ciebie kciuki. Ale Twój skok był daleki od ideału. Był wręcz słaby, mimo iż dawał Ci kwalifikację do konkursu. Widziałam frustrację na Twojej twarzy i rozczarowanie Waszego trenera. Pamiętam, że w tamtej chwili chciałam, żebyś do mnie podszedł. Chciałam Cię zapewnić, że nic się nie stało. Że wszystko jest w porządku. Chciałam być przy Tobie. Ale nawet nie spojrzałeś w moją stronę. Od razu się ulotniłeś.
Gdy kwalifikacje dobiegły końca, miałam jeszcze cień nadziei na to, że nagle się znajdziesz i będziesz chciał porozmawiać. Ale tak się nie stało. Rozumiałam to, nie miałam żalu. Tak naprawdę akceptowałam każde Twoje działanie, ponieważ nie miałam pojęcia jak powinnam się zachowywać, kiedy znam kogoś ledwo dwa dni i już czuję, że poza tą osobą nie widzę świata. Czy zachowywać się, jakbyśmy już byli razem? To głupie, ale przecież tak właśnie było od poprzedniego wieczora. Czy może być bardziej obojętną? A co jeśli przesadzę? Zdarzało mi się to w przeszłości. Byłam totalnie zagubiona. Dlatego też akceptowałam wszystko.
Pomimo tego, gdy dotarłam do hotelu i nie spotkałam Cię ani po drodze, ani w środku, napisałam do Ciebie z pytaniem czy wszystko w porządku. Odpisałeś praktycznie od razu.
"Przepraszam. Odezwę się później. Obiecuję"
"okej... nie ma humoru, bywa. Nie dziw mu się. Nic się nie stało. Jak powiedział, że się odezwie, to się odezwie. Jak nie to trudno. Kij mu w zęby." - myślałam, próbując sobie wmówić, że ewentualny zwrot w naszych relacjach, polegający na tym, że nagle stwierdziłbyś "sorry, jednak nie", nie miałby na mnie żadnego wpływu i spłynąłby po mnie. Oczywiście to było kłamstwo. Dlatego było mi trochę przykro, kiedy nie odezwałeś się do samego wieczora. A nawet dłużej. Dochodziła już dwunasta, kiedy leżałam w łóżku, myśląc co robić. Czy interweniować? Czy jednak nie ryzykować zrobienia z siebie idiotki, która zrobiła sobie nadzieję na coś większego? Na szczęście pozbyłeś się tego dylematu. W końcu napisałeś.

CZYTASZ
||Ski Jumping | One shots ||
FanfictionTrochę o miłości, trochę o śmierci, trochę o psychopatach, a trochę o zwykłych ludziach. I wszystko ze skoczkami w rolach głównych.