||M. Hayböck x S. Kraft|| I will protect you

700 56 36
                                    

Gdybym miał opisać Stefana Krafta, powiedziałbym, że jest moim przyjacielem. Współlokatorem na każdym zgrupowaniu. I największą życiową pierdołą jaką znam. Nie ma dnia, żeby czegoś nie zapomniał, nie zgubił, czy nie pomylił. To cud, że jeszcze pamięta jak się nazywa, kim jest i żeby w ogóle oddychać.

Na początku ta jego niezdarność była dla mnie przerażająca. Później byłem nim zwyczajnie zażenowany. W końcu, widząc, że on się tym kompletnie nie przejmuje, zaczęło mnie to bawić i w jakimś sensie rozczulać, aż dotarłem do etapu pilnowania go, bojąc się, co będzie następne. 

Czasami czuję się jak jego matka, albo opiekunka. Zawsze jakimś cudem to ja wiem gdzie jest rzecz, której aktualnie szuka, to ja jestem w pobliżu, kiedy trzeba go osłonić przed spadającym z drzewa śniegiem, to ja mam parasol podczas ulewy i to ja pilnuję, żeby nie wpadł na ścianę, czy osobę idącą na przeciwko, gdy on znów nie patrzy przed siebie, z fascynacją opowiadając mi jakąś historię.

Doszło do tego, że gdy idziemy chodnikiem, zawsze zamieniam się z nim miejscem, by iść od strony ulicy, bo jestem pewny, że na drodze, po której samochód przejeżdża raz na godzinę, Stefan potknąłby się i wyleciał na drogę właśnie idealnie pod jego koła. To jakiś cud, że mogę spokojnie patrzeć jak skacze na nartach. O dziwo nie zdarzyło mu się jeszcze zapomnieć o wiązaniach i nawet nie chcę myśleć, że to też kwestia czasu.

Przez jego nieporadność i moją opiekuńczość wobec niego, często byliśmy obiektem drwin ze strony kolegów. Najczęściej Manuela i Clemensa. Ci zawsze powtarzają, że udana z nas para lub coś w tym stylu. Na początku jeszcze mnie to irytowało, ale teraz nie zwracam na to uwagi, bo po prostu podoba mi się ta nasza relacja. Fajnie czasem być za coś odpowiedzialnym, a że nie chodzi o psa, czy własne dziecko, lecz dorosłego kolegę z reprezentacji, to już inna sprawa.  Stefan po prostu taki jest. I nie wątpię, że poradziłby sobie bez mojej pomocy, w końcu jakoś przeżył te wszystkie lata, zanim się poznaliśmy. Ale lepiej się czuję wiedząc, że zaoszczędziłem mu kilku siniaków lub przeziębienia, gdy znów zapomniał kurtki i musiałem pożyczyć mu swoją.

Przywiązałem się do niego. Aż za bardzo. Zauważyłem, że coraz trudniej jest mi przestać o nim myśleć, gdy wracaliśmy do domu. Bałem się o niego. Bałem się, że beze mnie obok, nie będzie miał kto o niego zadbać. Poza tym, lubiłem jego towarzystwo. Lubiłem być z nim sam na sam, rozmawiać, śmiać się, patrzeć na niego... No właśnie.

Już wcześniej podejrzewałem, że jestem gejem, więc rosnące uczucie do Stefana nie przerażało mnie tak bardzo, jakby mogło. Nie wiem, czy to była miłość, chyba bardziej jakieś zafascynowanie. Zauroczenie, które pojawiło się pewnej nocy w Willingen. Tym razem dostaliśmy podwójne łóżko, co samo w sobie nie było wcale przeszkodą, nie raz zdarzało nam się spać w ten sposób w przeszłości.

Problem pojawił się, kiedy w nocy Stefan miał jakiś szalony sen. Może nie był to koszmar, ale zaczął się nerwowo przekręcać z boku na bok. Obudził mnie jego łokieć na mojej twarzy i całe szczęście, bo gdy zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje, on już był w drodze na podłogę. Nie myśląc wiele, chwyciłem go w pasie i wciągnąłem z powrotem na łóżko, a potem przysunąłem do siebie i objąłem mocno, żeby zapobiec drugiej takiej sytuacji.

Dopiero rano zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem, gdy obudziłem się jako pierwszy i zobaczyłem, że Stefan śpi z delikatnym uśmiechem na twarzy, wtulony we mnie. Najpierw się wystraszyłem, po chwili jednak wyciągnąłem rękę i delikatnie przeczesałem jego włosy, ulegając pokusie. A później delikatnie się od niego odsunąłem, nie budząc go.

Nie wiem, czy był świadomy tego, co się stało. Nie rozmawialiśmy o tym. On też wydawał się o niczym nie wiedzieć. Zachowywał się normalnie. Ale ja już wtedy wiedziałem, że dla mnie nic nie jest normalne. Bo chciałem go zawsze móc tulić w ten sposób, być przy nim i dbać o niego, pilnować i przede wszystkim, trzymać z daleka od innych. Bo nagle wszyscy wokół stali się dla mnie zagrożeniem. A największym był Schlierenzauer.

||Ski Jumping | One shots ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz