Polecam piosenkę w mediach, ostatnio mam na nią straszną fazę 😍
~~~~~~
Siedzę samotnie w jednym z tych obskurnych, Austriackich barów w Innsbrucku, pijąc którąś już z kolei szklankę whisky. Przyglądam się dokładnie wszystkiemu, co znajduje się w moim otoczeniu. Pełnym różnego pochodzenia plam ścianom, które zapomniały już jaki kolor posiadały oryginalnie. Skrzypiącej, drewnianej podłodze, w której deski powinny zostać wymienione kilkanaście lat temu. Przestarzałym lampom dającym jedynie tyle światła, by można było trafić do wyjścia lub łazienki, do której zawsze brzydziłem się zbliżyć. I w końcu ludziom. Wiekowemu barmanowi, zawsze temu samemu, który już dawno przestał zadawać jakiekolwiek pytania. A także innym, będącym tam z tego samego powodu, co ja. Podobnym do mnie. Zawsze tym samym. Przychodzącym każdego popołudnia, by utopić w alkoholu swoje smutki i niezadowolenie z życia, które zawiodło ich oczekiwania. Część z nich po kilku piwach powróci do swoich żon i rodzin. Inni zostaną dłużej, by później odwiedzić pobliski monopolowy i znaleźć inne miejsce, gdzie kolejny raz spróbują znaleźć ukojenie w tanim winie. I w końcu zostanę tylko ja, a wyjdę dopiero, gdy barman swoim ochrypłym, przepitym głosem ogłosi, że musi już zamykać.
Każdy, kto przechodząc chodnikiem, przypadkowo zajrzy przez zakurzone okna, zobaczy zniszczone, zaniedbane twarze ludzi, którzy zostali pokonani przez los. Być może będą im współczuć. A być może pomyślą, że każdy z nich to tylko kolejny osobnik z marginesu społecznego, z którego już nigdy nie uda mu się wydostać.
Wśród nich jestem ja. Ja, czyli... Tak naprawdę nikt. Tak, jestem nikim. Dlaczego?
Przecież byłem mistrzem. Najlepszym z najlepszych. Sławnym, doświadczonym, z wieloma sukcesami na koncie i jeszcze większą ich ilością, czekającą na mnie w przyszłości. Uwielbiany przez kibiców, pożądany przez sponsorów, otoczony przyjaciółmi i obdarzony niepodważalnym zaufaniem kolegów z kadry i sztabu szkoleniowego. Byłem wielki. Najlepszy. Byłem liderem.
A teraz?
Upadłem zdecydowanie zbyt nisko, by zostać przez kogokolwiek dostrzeżonym. Zbyt nisko, bym był w stanie samodzielnie się podnieść. I by ktokolwiek był w stanie wyciągnąć mnie z powrotem na górę.
A wszystko zaczęło się w chwili, w której dołączyłeś do naszej kadry. Młody, niedoświadczony, wystraszony. Żądny zwycięstw, ale nie radzący sobie z porażką. Zdolny fizycznie, ale nie psychicznie.
Powiedz Gregor, ile nocy przepłakałeś, zanim nauczyłeś się, że są i zawsze będą lepsi od Ciebie? Jak długo cierpiałeś na bezsenność wywołaną stresem związanym z kolejnymi zawodami? Ile razy upijałeś się w lokalnych barach, nie potrafiąc sobie poradzić? Ile razy to ja musiałem szukać Cię po nocy i prowadzić z powrotem do hotelu, pijanego tak bardzo, że nawet nie byłeś świadom, co się wokół Ciebie dzieje?
Było mi Cię szkoda. Najzwyczajniej w świecie żal. Tak, byłeś dla mnie nikim więcej, a po prostu żałosnym dzieckiem, potrzebującym całodobowego opiekuna, który Cię przytuli, pocieszy, pogłaska po główce i powie, że nic się nie stało.
I po tym, jak kolejny raz przywlokłem Cię do swojego pokoju, w obawie, że wypiłeś za dużo, postanowiłem być dla Ciebie tym opiekunem. Bałem się zostawić Cię samego. Bałem się, że coś Ci się stanie. Byłeś cholernie utalentowany i jednocześnie bliski zaprzepaszczenia tego talentu, a taki przebieg zdarzeń zacząłem odbierać jako swoją potencjalną, osobistą porażkę.
Rozmawiałem z Tobą. Dawałem rady. Wspierałem. Pocieszałem. Zdejmowałem z Ciebie przemoczone ubrania za każdym razem, kiedy pijany upadałeś na śnieg. Trzymałem Cię nad toaletą, kiedy kolejny poranek spędzałeś na kacu, wymiotując. Przynosiłem Ci wodę i witaminy, żebyś szybko doszedł do siebie. Ścierałem łzy z Twojej twarzy i zabraniałem Ci się poddawać.
W końcu poczułem coś więcej, niż czysty obowiązek i odpowiedzialność za młodszego kolegę. Chciałem pomóc Ci nie tylko w kadrze, ale również w życiu. Chciałem dbać o Ciebie już zawsze. Być dla Ciebie. Żyć dla Ciebie. Oddałem Ci się całkowicie.
Co dostałem w zamian?
Słowa wdzięczności, których z czasem zaczęło pojawiać się coraz mniej. Uśmiech, który wraz z każdą kolejną wygraną, był coraz bardziej sztuczny. Pocałunki i namiętne noce, w które wkładałeś coraz mniej uczucia. I wiele fałszywych obietnic, które ostatecznie złamałeś.
Podniosłem Cię z kolan. Postawiłem na nogi. Nauczyłem Cię jak żyć, jak wygrywać i jak radzić sobie z porażką. Poświęciłem się cały, zgadzając się na życie w Twoim cieniu. Na własnych rękach wyniosłem Cię na sam szczyt, samemu z niego ustępując i głupio wierząc, że pewnego dnia, staniemy na nim obaj. Ale Ty nie miałeś zamiaru spoglądać w dół, by podać mi swoją dłoń.
Powiedz Gregor, jak Ci tam jest? Tam na górze, wśród gwiazd i blasku sławy, której tak bardzo pragnąłeś? Zbyt wysoko, by usłyszeć mój płacz. Zbyt daleko, by zobaczyć jak upadam.
Dopijam kolejną szklankę, czując, że ciężko będzie mi ustać na nogach. Obraz przed moimi oczami zamazuje się coraz bardziej. Umysł rejestruje coraz mniej.
Kim jestem? Nikim. Thomasem Morgensternem. Mężczyzną, który wyniósł Greogra Schlierenzauera na sam szczyt. A następnie spadł na sam dół i tam już pozostał.
Zapomniany przez wszystkich.
***
Tak się za tego Morgenzauera zabierałam już od kilku dni i nie mogłam skończyć. Ciągle coś mi nie pasowało i nie wiedziałam co. Czułam, że to co piszę jest takie... Puste. Takie bez uczucia, takie pisanie, żeby było. Bałam się, że się wypalam, albo coś. Że już nie poczuję takiej weny jak czułam przy wszystkim, co pisałam wcześniej.
I wiecie co trzeba było zmienić? Miejsce 😂
Odłożyłam telefon, wyłączyłam komputer stacjonarny, usiadłam pod kołderką z służbowym (ekhem... Jak znajdę pracę to będzie służbowy xD) laptopem, zaparzyłam rumianku, włączyłam eurosport, żeby coś mi gadało w tle i oto wena nadeszła sama, a szocik napisał się sam.
Ładny? 😊
I teraz tak... Ponieważ nie wiem za co się zabrać w następnej kolejności, poproszę Was o pomoc. Oto kolejne propozycje one-shotów:
1. Wellinger x Leyhe
2. Eisenbichler x Wellinger
3. Aalto x Nousiainen (wiem, wiem, było w tym roku, a shipy się miały nie powtarzać, ale już się tak nastawiłam, że oni tam będą w tej fabule, że tego nie zmienię i koniec xD)
4. Kadra Słowenii.
5. Inny ship, którego w tym roku jeszcze nie było, zaproponowany przez Was, z racji tego, że mam kilka wersji roboczych, w których mam opis fabuły, a nie mam postaci 😅
Głosujcie!
Miłego czytania i miłej nocki 💖
CZYTASZ
||Ski Jumping | One shots ||
FanfictionTrochę o miłości, trochę o śmierci, trochę o psychopatach, a trochę o zwykłych ludziach. I wszystko ze skoczkami w rolach głównych.