Everyone gather around for a show
Watch as this man disappears as we know
Do me a favor and try to ignore
As you watch him fall through a bleeding trapdoor
Deszcz. Hektolitry pierdolonej wody spadają z nieba, zalewając wszystko wokół. Masz wrażenie, że niedługo cały świat utonie. Ziemia, która tak cierpliwie znosi pogrążone w żałobie, płaczące niebo. Zupełnie jakby chciała przyjąć na siebie cały żal. Przejąć smutek i rozpacz wylewające się z góry. Pomóc, pocieszyć. Ale wiesz, że to nic nie da. Że to tak nie działa. Niebo będzie płakało wciąż. I nie przestanie. A ziemia w końcu osiągnie swój limit. I nie przyjmie więcej łez. Podda się.
Ty nie płaczesz. Już dawno wylałeś wszystkie łzy. Wraz z ich końcem, zakończyło się Twoje życie. Teraz już tylko siedzisz, zamknięty w swoim pokoju, wsłuchując się w przejmującą ciszę panującą w Twoim domu.
Jest stanowczo za cicho.
Już dawno przestali się przejmować. Początkowo próbowali postawić Cię na nogi. Robili co w ich mocy. Teraz jedynie mama co jakiś czas wchodziła do pokoju, przynosząc Ci ciepły posiłek, na który i tak nie zwracałeś uwagi. Gdy czułeś zapach obiadu, zaczynał boleć Cię żołądek. Nie mogłeś patrzeć na jedzenie. Obrzydzało Cię. Wpychałeś je sobie na siłę tylko w ostateczności, kiedy z głodu robiło Ci się słabo.
Czasem przychodził też Cene. Już dawno zrozumiał, że jakiekolwiek próby podjęcia rozmowy są bez sensu. Odpuścił. Poddał się. Wiedział, że nie jest w stanie Ci pomóc. Ale przychodził. Pomimo, iż widok tego emocjonalnego wraku, który kiedyś był jego bratem łamał mu serce, rozrywał je na szczątki drobniejsze niż ziarenka piasku. Siadał obok Ciebie, obejmował Cię ramieniem i tulił do siebie. Po czym zaczynał płakać. Skóra wokół jego oczu była już sina od ciągłego wylewania łez.
Czy nie uważasz, że zachowujesz się jak skończony kretyn? Na litość boską, jesteś najstarszy. Powinieneś robić wszystko, żeby trzymać tę rodzinę razem. Żeby pomóc młodszym stanąć na nogi. Żeby pomóc rodzicom się z tym pogodzić. Natomiast Ty doprowadzasz do tego, że wszystko jest na jego głowie. A przecież on się do tego nie nadaje. Wiesz o tym. Jest zbyt wrażliwy. Widzisz, że nie daje już rady, mimo że bardzo się stara. Widzisz, że powoli umiera, tak jak Ty umarłeś już dawno. Przychodzi do Ciebie, żeby ukryć to przed resztą. Bo wie, że Ty nikomu nie powiesz.
Bo już dawno przestałeś się odzywać.
Jesteś świadomy tego, co dzieje się wokół Ciebie. Ale to zaszło za daleko. Wpadłeś do zbyt głębokiej dziury. Już nie potrafisz z niej wyjść. Więc siedzisz w niej, zamknięty, z każdym dniem pogrążając się coraz bardziej. Nie potrafisz myśleć racjonalnie. Jedyne o czym myślisz, to ten cholerny, marcowy wieczór.
Analizujesz każdą, pojedynczą klatkę tego wspomnienia, zupełnie jakby był to jakiś film, odtwarzany w Twojej głowie w kółko. Wciąż od nowa. I za każdym razem boli tak samo. Za każdym razem rozrywało Twoje serce na coraz mniejsze kawałki, aż w końcu nic z niego nie zostało. Za każdym razem rozrywało Twój umysł. Duszę. Aż w końcu znalazłeś się w takim stanie w jakim jesteś teraz. I wciąż zadajesz sobie to samo pytanie.
Dlaczego?
No właśnie Peter. Dlaczego? Opowiedz nam.
Dlaczego zawsze musiałeś unosić się dumą i za wszelką cenę wygrywać każdą sprzeczkę? Dlaczego ten jeden raz nie mogłeś odpuścić? Dobrze wiedziałeś co on czuje. Przecież dopiero co się rozstali. Cierpiał. Płakał po nocach. Tęsknił za nią. Wiedziałeś o tym. Przecież sam do niego przychodziłeś. Kiedy miałeś pewność, że wszyscy już śpią. Że nikt się nie dowie, że jednak masz uczucia. Przychodziłeś i rozmawiałeś z nim godzinami. Pocieszałeś, słuchałeś, albo po prostu milczałeś, kiedy wypłakiwał Ci się w ramię.
CZYTASZ
||Ski Jumping | One shots ||
Fiksi PenggemarTrochę o miłości, trochę o śmierci, trochę o psychopatach, a trochę o zwykłych ludziach. I wszystko ze skoczkami w rolach głównych.