||K. Stoch x A. Wellinger|| Together to the end of the world

606 42 9
                                    

Stał przy oknie, oparty o parapet i patrzył się w to nietypowe poruszenie na ulicy miasta. Już przyzwyczaił się do odgłosu nieustannie wyjących syren strażackich i migających świateł, początkowo bezlitośnie drażniących jego oczy. Obserwował ludzi, zaniepokojonych, wystraszonych, czasem spanikowanych. Widział jak w pośpiechu opuszczają swoje mieszkania i udają się w kierunku przeciwnym do strażaków, ratowników, a nawet żołnierzy, którzy z kolei zmierzali prosto w stronę ogromnej, pomarańczowej łuny rozpościerającej się na wieczornym niebie. Słyszał komunikaty nawołujące do spokoju, w których pokrótce wyjaśniano całą sytuację, jednak z odpowiednim, pominięciem najistotniejszych, najtragiczniejszych faktów. 

Uśmiechnął się sam do siebie, słysząc nakaz szybkiej ewakuacji. Podniósł trzymany w dłoni kubek z herbatą i wziął łyk, by przepić nieprzyjemny, metaliczny posmak, który od dłuższej chwili odczuwał w swoich ustach. Słusznie nie spodziewał się żadnej poprawy.

Wziął głęboki wdech i odkaszlnął czując delikatnie pieczenie w płucach. Mimo wszystko, był spokojny. Wyjątkowo spokojny. Po prostu stał i czekał, kompletnie nieprzejęty tym, że jego ukochany już dawno powinien być w domu. Rozumiał, że w tej sytuacji ruch na drodze jest wyjątkowo wzmożony. Poza tym i tak nie mógł nic na to zaradzić. Mógł jedynie mieć nadzieję, że wkrótce się zobaczą. Jeszcze w ich własnym, wspólnym mieszkaniu.

Przez kolejne kilkanaście minut beznamiętnie obserwował nieudolną próbę opanowania sytuacji, ignorując narastający z każdą chwilą ból, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz swojego ciała. W końcu usłyszał ruch na klatce schodowej ich bloku, który już prawie całkiem opustoszał. Słyszał wyraźnie głośne kroki, stawiane pospiesznie co drugi stopień, aż w końcu otwierające się z impetem drzwi wejściowe. 

- Kamil, musimy uciekać, w elektrowni... - urwał wysoki blondyn, poddając się atakowi kaszlu i zaskoczeniu widokiem Polaka, który po prostu stał przy oknie, jakby nieświadomy tego, co się stało. 

Gdy już z powrotem zaczął oddychać normalnie, podszedł do drugiego mężczyzny, równie zdenerwowany jak ci wszyscy ludzie na ulicy, co wyjątkowo rozbawiło Stocha. 

- Co ty robisz?! Musimy uciekać, pakuj się! - krzyknął, bardziej ze strachu, niż złości. - Kamil...

- Elektrownia jest dwa kilometry stąd - przerwał mu ze spokojem Polak, wciąż uparcie patrzący przez okno. - Reaktor eksplodował godzinę temu. Nie zdążymy nawet dotrzeć w bezpieczne miejsce. 

Andreas wstrzymał oddech, przerażony tymi słowami, a w jego oczach pojawiły się łzy. Brak odpowiedzi zmusił Kamila do spojrzenia na zrozpaczoną twarz młodszego z nich i posłanie mu pocieszającego uśmiechu. Czuł, że z jego nosa cieknie już krew, jednak gorszy niż dolegliwości fizyczne, był widok poparzeń, które powoli zaczęły pojawiać się na bladej szyi blondyna, do tej pory pokrytej jedynie delikatnymi malinkami. Sam miał podobne poparzenia na rękach. 

- Jeżeli spróbujemy uciec, obaj umrzemy w ciągu kilku tygodni, w potwornych męczarniach. Wiesz o tym. 

- Jeżeli zostaniemy... 

- Spójrz na tę łunę - Kamil przerwał mu po raz kolejny i wskazał na widok za oknem. Andreas niechętnie podążył za nim wzrokiem, pociągając nosem i pozwalając pierwszym łzom spłynąć po jego policzkach. - Pożar jest ogromny. Nie zdążą go zgasić. Za chwilę będzie kolejny wybuch, który zmiecie całe miasto z powierzchni ziemi. Szybko i bezboleśnie. 

- Nie chcę tak umrzeć. W ogóle nie chcę umrzeć.

- Ja też, Andi - odparł Stoch chwytając młodszego chłopaka za rękę i splatając razem palce ich dłoni. - Ale jeszcze bardziej nie chcę patrzeć jak cierpisz. I nie chcę, żebyś ty widział jak ja cierpię. 

Wellinger, choć wciąż zdenerwowany i zapłakany, odpuścił przekonywanie Polaka. Choć bardzo nie chciał, musiał przyznać mu rację. Nie mieli już szans na przeżycie. Dawka promieniowania, którą zdążyli przyjąć była stanowczo za wysoka. Objawy, które obaj mieli, zwiastowały nieuchronne nadejście śmierci. Cichej, niewidzialnej, bezlitosnej śmierci. Niezapowiedzianej i wyjątkowo nieustępliwej. 

Uwolnił trzymaną przez Stocha dłoń, jednak tylko po to, by zamknąć go w szczelnym, mocnym uścisku. Słysząc nierównomierny oddech swojego ukochanego wywołany płaczem, zaczął powoli przeczesywać dłonią jego włosy, by go uspokoić. Sam próbował skupić się wyłącznie na tych pozytywnych odczuciach. Na bliskości ich ciał oraz ciepłym, wywołującym przyjemne dreszcze, oddechu Polaka, który czuł na swojej skórze. Udało mu się nawet lekko uśmiechnąć. 

- Kocham cię, Kamil - wyszeptał, składając czuły pocałunek na głowie starszego mężczyzny. 

- Ja też cię bardzo kocham. 

- Dziękuję, że dotrzymałeś tej najważniejszej obietnicy. 

Na te słowa Polak zaśmiał się cicho i przesunął dłoń po plecach blondyna. 

- Razem do końca świata... - powiedział, powtarzając słowa przysięgi, jaką kiedyś mu złożył. 

A świat skończył się tuż po wypowiedzeniu tego zdania. Ich własny, wspólny świat, przepełniony największym szczęściem, nieskończoną miłością i planami na przyszłość, które na zawsze miały pozostać niezrealizowane. Zniszczony przez oślepiający błysk i huk eksplozji tak głośny, że odnieśli wrażenie, iż miał miejsce tuż obok nich. Tuż po tym kolejny, tym razem narastający, zbliżający się z zamiarem uderzenia w nich z ogromną siłą. 

Przytulili się mocniej i zamknęli oczy, nie chcąc widzieć jak potężny podmuch niszczy budynki i zrównuje z ziemią wszystko co znali i kochali. Te kilka sekund im wydawało się wiecznością. I może gdzieś głęboko w ich sercach tliła się nadzieja, że w obliczu tak silnego uczucia śmierć zlituje się nad nimi. Pozwoli żyć dalej, tak jak planowali. Cieszyć się każdym dniem i wspólnie się zestarzeć. Zrealizować wszystkie cele i spełnić marzenia. 

Ale jedyne, co mogła zaoferować dwóm zakochanym, bezbronnym istotom, którym nie dano nawet cienia szansy na ratunek, to spędzenie tych ostatnich chwil razem. I bezbolesny koniec. 

Później nie było już nic. Ani ich świata. Ani ich samych. Ani jakiegokolwiek śladu po ich brutalnie i przedwcześnie zakończonej egzystencji. 

----------------------------------------
Z dedykacją dla wszystkich fanek stollingera 😂😘

To nie był shot, który planowałam, to jest spontan. Szczerze mówiąc olałabym temat rocznicy katastrofy w Czarnobylu, ale koleżanka jest strasznie zajarana tym tematem i poza przedstawianiem mi różnych faktów, podesłała też jeden film dokumentalny opisujący to zdarzenie.

Obejrzałam go, potem obejrzałam drugi i tak mnie jebło na historyjkę. 😅 Nie jest on wybitny, bo pisany 'na raz', bez poprawek, ale trudno. Najwyżej mnie okrzyczycie.

Sama katastrofa elektrowni i jej skutki były i są przeogromne, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy wcześniej. Ani z tego ilu ludzi przypłaciło zdrowiem i życiem przez po pierwsze: ludzką dumę i zarozumiałość, a po drugie: rozpaczliwą próbę ukrywania tego przed światem.

Ale przynajmniej natura odzyskała trochę swojego terytorium na własność, to taki malutki pozytyw w oceanie dramatów.

No. To tyle. Ship dla statystyk, zobaczymy czy spełni swoją rolę 😂

Miłego 💖

||Ski Jumping | One shots ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz