This is not a love story

320 30 0
                                    

Wyszła z hotelowego pokoju, by zaczerpnąć świeżego, górskiego powietrza. Szła przed siebie, wolnym krokiem, próbując opanować natłok najróżniejszych myśli, które od dłuższego czasu nie pozwalały heh zasnąć. Wpatrzona w chodnik pod swoimi stopami, starała się skupić na muzyce lecącej w słuchawkach. Panujący dookoła mrok nie przeszkadzał jej. Nie odstraszał. Wręcz przeciwnie, nocne, samotne spacery zawsze ją uspokajały. Były jej potrzebne niczym tlen, do prawidłowego funkcjonowania. Ciemność, a w tej ciemności tylko ona, zamknięta w swoim świecie, ze swoją muzyką i swoimi przemyśleniami, a obok nikogo, kto mógłby ją rozpraszać, czy drażnić swoją obecnością. Tylko tak umiała uwolnić się od świata zewnętrznego. Pełnego niesprawiedliwości, fałszu, narcyzmu i konieczności ciągłej walki o akceptację otoczenia.

Weszła do parku w centrum miasteczka i usiadła na jednej z ławek. Zdjęła słuchawki, by choć na chwilę wsłuchać się w monotonny, ale z jakiegoś powodu pociągający odgłos kropli deszczu, które w nieskończoność uderzały o każdą napotkaną na swej drodze powierzchnię. Nie przejmując się coraz bardziej przemokniętymi ubraniami, uparcie siedziała, dumna z siebie, że nie zraziła się pogodą i nie została w pokoju.

Po kilku minutach twierdząco odpisała na wiadomość koleżanki z pokoju, z pytaniem czy jeszcze żyje i czy wszystko w porządku. Odpaliła papierosa i obserwując wydychany z płuc dym, zastanawiała się nad uczuciem, które towarzyszyło jej przez cały dzień. Tym uczuciem była obojętność wobec wszystkiego, co działo się wokół niej. Czy to była reakcja obronna organizmu, który nie mógł już dłużej znieść wszystkich wydarzeń, którymi tak bardzo się przejmowała? Czy nagle stała się osobą, która nie czuje nic? Czy tak już zostanie, czy to tylko kolejny moment w jej życiu, kiedy po prostu potrzebowała chwili świętego spokoju?

Zapatrzona w oświetlony nocnymi lampami park, nie zauważyła postaci zmierzającej wolnym krokiem w jej kierunku. Dostrzegła ją dopiero, gdy ta przechodziła obok. Wysoki mężczyzna, ubrany w dresy i kurtkę przeciwdeszczową, z kapturem nisko zaciągniętym na głowę. Minął ją i gdy była przekonana, że to po prostu kolejne, nic nie znaczące zdarzenie, zatrzymał się.

Poczuła lekkie zdenerwowanie, obawiając się o dalszy rozwój wydarzeń. Ale nie dała tego po sobie poznać. Nie drgnęła gdy się odwrócił, zdjął z głowy kaptur i spojrzał na nią lekko zakłopotanym spojrzeniem.

- Wszystko w porządku? - spytał po angielsku, podchodząc kilka kroków bliżej.

- Tak. Wyszłam na spacer.

Chłopak, który widział ją pierwszy raz, a którego ona dobrze znała, rozejrzał się dookoła i znów zatrzymał na niej swój wzrok.

- Spacer w taką pogodę chyba nie jest dobrym pomysłem.

- Więc co tu robisz? - spytała ironicznie, nie odwracając wzroku od niewielkiej fontanny znajdującej się kilkanaście metrów dalej.

Zamilkł na chwilę, najwyraźniej zastanawiając się, czy po prostu nie odejść, jednak z jakiegoś powodu postanowił podtrzymać przypadkowo nawiązaną znajomość.

- Jestem...

- Wiem kim jesteś. - odparła, patrząc na niego z tą samą obojętnością, która towarzyszyła jej przez cały czas.

Nic więcej nie powiedziała. I nic więcej mówić nie musiała. Chłopak westchnął i z lekkim uśmiechem usiadł obok niej na ławce. Przez długi czas nic nie mówił. Myślał nad czymś, podczas gdy ona akceptowała jego obecność, choć w pierwszej chwili poczuła rozdrażnienie faktem, że ktoś postanowił przeszkadzać jej w błądzeniu po własnym umyśle.

W końcu się odezwał. Zaczęli rozmawiać. Początkowo nieco niepewnie, później odważniej i bardziej otwarcie. Rozmawiali przez kilkadziesiąt minut, podejmując najróżniejsze tematy, od tych w stylu pogody, czy zbliżającego się konkursu, aż do bardziej emocjonalnych. Z każdym wymienionym zdaniem coraz bardziej odkrywali w sobie swoje bratnie dusze.

A gdy nadszedł czas by wracać, po prostu poszli w swoje strony, żegnając się krótkim 'cześć' i 'powodzenia'.

Ich skrajnie różne od siebie światy spotkały się ponownie już podczas konkursu, gdy ona stała w tłumie, a on szedł do szatni po udanym skoku. Spojrzeli na siebie, wymienili lekkie uśmiechy i znów wrócili do swoich rzeczywistości, bezpowrotnie kończąc tę krótką znajomość.

Bez uczucia. Bez przywiązania. Bez sentymentów.

Znajomość na jedną, nic nie znaczącą rozmowę.

---------------------------------------
Takie cuś. Wszyscy śpią, a dla mnie jest jeszcze za wcześnie no i wymyśliłam historyjkę.

Nie, nie napisałam tego siedząc na ławce w parku 😂

Początkowo miało być powiedziane, że to Peter się szlaja nocą po parkach i zaczepia samotne dziewczyny. Zastanawiałam się nad Domenem, ale ostatecznie wybór skoczka pozostawiam Wam 🤗 Dla mnie to będzie Peter, bo w Wiśle go nie ma, więc to taki trochę ukłon w jego stronę. Niech szybko wraca do zdrowia 🙂

I nie pytajcie proszę o co tu dokładnie chodzi, bo to jest spontan i ja sama nie wiem 😂

||Ski Jumping | One shots ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz