Rozdział 33

1.1K 104 1
                                    

Shar

Te dwa dni minęły w mgnieniu oka. I prawdę mówiąc nic przez ten czas się nie wydarzyło. No... z wyjątkiem paru spraw dotyczących misji mojej i Lokiego. Avengers niepewni co do podejścia Boga Kłamstw kazali mi odbyć z nim trening, który nie powiem - był trochę śmieszny. Ich miny były bezcenne, kiedy zorientowali się, że to co pokazywałam na naszych wspólnych treningach to nie wszystko. Do tego doszedł fakt, iż moja technika oraz Laufeysona opiera się na tych samych zasadach. Trudno się dziwić, w końcu był on moim nauczycielem. Z tych też powodów nasze starcie było bardzo wyrównane, wyglądało to jakby któreś z nas walczyło ze swoim odbiciem co również wywołało u reszty nie mały szok. Do tego Mściciele byli przekonani, że wypuszczony z celi Loki od razu ucieknie. A tu proszę... Nawet nie próbował. O, albo jak go prowokowali podczas omawiania misji... Ciągle jakieś docinki czy coś, a ten albo ignorował, albo odpowiadał trzy razy lepszym tekstem, z którego oczywiście śmiałam się ku zdziwieniu innych. Nawet Loviatar czasem chichotała pod nosem. A rozbawienie potęgowały ich niedowierzające miny, że umiem się z nim dogadać. Ach, gdyby znali prawdę...

Ale nie ma co żyć tymi dwoma dniami. Teraz czas skupić się na zadaniu, bowiem właśnie z Psotnikiem u boku przechadzaliśmy się jakby nigdy nic na drugi koniec portu Authority, gdzie mieliśmy się spotkać z przedstawicielami Hydry.

Po dość długim rozmyślaniu stwierdziliśmy z Lokim, że noszenie iluzji w wrogiej bazie jest dość ryzykowne. Choćby nie wiadomo jak bardzo dobrymi magikami bylibyśmy, w niektórych przypadkach jest ona trudna do utrzymania. Nie oszukujmy się, to wymaga ciągłej kontroli, co siłą rzeczy zużywa wiele energii. Dlatego postanowiliśmy zaklęciami zmienić nasz wygląd. Te rozwiązanie jest bardziej trwałe, więc bezpieczniejsze. Tym samym ja zamiast czarno fioletowych włosów miałam blond białe, karnację trochę przyciemnioną, piegi i typowo niebieskie oczy. Na spotkanie ubrałam się w troszkę wyzywający strój, a mianowicie biały crop top i krótkie czarne spodenki. Cały ubiór dopełniały również czarne tenisówki i koszula w kratę przewiązana w pasie pod kolor. Noc była ciepła, więc nie było mi zbyt zimno. Wszystko dopełniało parę moich własnych blizn, których nie zatuszowałam zaklęciem i jedna dodatkowa na policzku. Oczywiście pod koszulą, będącą jedynie ozdobą chowały się moje dwa, ukochane sztylety. Zielonooki natomiast zamiast kruczoczarnych włosów do ramion miał krótkie, postawione na żelu. Karnację również jak ja miał ciemniejszą, w podobnym do mojej odcieniu. Kolor oczu, zupełnie niepasujący do niego, a mianowicie szary. Chociaż jakby się uprzeć wyglądał w nich uroczo. Mimo jak już wspomniałam ciepłej nocy, założoną miał skórzaną kurtkę, pod nią zwykłą białą bluzkę i czarne spodnie. Do tego oczywiście trampki. Wyglądał jak... nie on. Zupełnie inna osoba. Gdybym nie miała z nim misji, nawet nie spodziewałabym się go tak wyglądającego.

Szliśmy w ciszy, póki Loki jej nie przerwał.

- W końcu możemy porozmawiać bez żadnych obaw o wydanie informacji - stwierdził.

- Co masz na myśli? - spytałam nie rozumiejąc sensu jego słów.

- Że bez obawy możemy pogadać o prawdzie, nie martwiąc się, czy któryś z tej twojej Bandy nie podsłucha.

- Po pierwsze nie jest to moja banda, po drugie masz rację. Przez tą misję nie było czasu poruszyć tego tematu w Wieży.

- A więc jak dużo pamiętasz?

- Wszystko - odpowiedziałam. - I miałeś rację - dodałam.

- W czym?

- Że czasem lepiej nie pamiętać - westchnęłam. - Ale nie znając swojej prawdziwej strony wiedziałabym, że czegoś mi brakuje.

- Co masz na myśli? - powtórzył moje słowa z początku naszej rozmowy.

- Adrenalinę, ryzyko, walkę - wymieniłam. - Tego nie dostanę w Nowym Jorku, ani w innym zakątku Midgardu. I zapewne podświadomie brakowałoby mi też ciebie. Zawsze nasze akcje przechodziły same siebie - zaśmiałam się.

- Chyba chcę, abyś częściej traciła pamięć - również się zaśmiał.

- Czemu? - zdziwiłam się.

- Bo po jej odzyskaniu robisz się bardziej otwarta - wzruszył ramionami.

- W takim razie tobie też przydałaby się amnezja.

- Możliwe...

- Zaraz! Wielki Luke Tomson się na coś zgadza?! - wykrzyczałam jego imię na czas misji, bo byliśmy już w starej części portu gdzie mieliśmy się spotkać z agentami. Nie wiadomo czy są już na miejscu spotkania, więc nie chciałam ryzykować zdemaskowania zaraz na wstępie.

- Jak widać Charlotte we mnie nie wierzy.

- Oj nie przesadzaj - szturchnęłam go w ramię. - Jesteśmy na miejscu - dodałam po chwili orientując się gdzie jesteśmy.

- Masz rację - rozejrzał się wokół. - I wygląda na to, że jesteśmy przed czasem. Która godzina?

- Za pięć minut północ - odpowiedziałam spoglądając na wyświetlacz telefonu.

Całe miejsce wyglądało dosyć nieprzyjemnie. Stare, rozlatujące się łodzie, zniszczone ściany magazynów, cogdzieniegdzie pokryte kolorowym graffiti tak samo jak betonowa ziemia. Masa śmieci walała się wszędzie. Do tego dochodził nieprzyjemny odór ryb. Ciszę w tym miejscu przerywały jedynie fale obijające się o spody łodzi. Jednak zanim rozejrzałam do końca nie byliśmy już sami.

- Widzę, że goście przed czasem - usłyszałam niski męski głos za plecami. - Jeżeli się nie mylę to Charlotte Walker i Luke Tomson?

- Jasna sprawa - odpowiedziałam jak najbardziej lekceważącym głosem i odwróciłam się. W moje ślady poszedł Loki.

Może z trzy metry przed nami stał wysoki mężczyzna z zarostem i bodajże czarnymi włosami. Trudno było rozpoznać wiele szczegółów zważając, iż jest środek nocy. Ubrany był na czarno. Miał skórzaną kurtkę, a dzięki temu, że była rozpięta mogłam dostrzec jego bluzkę tego samego koloru. Wszystko dopełniały czarne spodnie i glany. Za pasem dostrzegłam dwie bronie palne, a w każdym z butów zapewne miał po nożu. 

- Mam rozumieć, że chcecie dołączyć do oddziału Hydry?

- Inaczej by tu nas nie było - prychnął mój towarzysz.

- Zadziorni - stwierdził. - Pokażcie na co was stać w takim razie.

- Z kim mamy walczyć? Chyba nie ze sobą - ponownie zabrał głos Laufeyson.

- A czemu by nie? 

- Uczyliśmy się razem. Mamy identyczny sposób walki, to byłaby jedynie strata czasu - odpowiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Czyli test na prawdomówność i wierność macie zaliczony - zaśmiał się.

- Co? - zdziwiłam się.

- Oj Maleńka chyba oczywiste, że musimy sprawdzić czy gadacie prawdę. No i proszę, wedle waszych kartotek jesteście przyjaciółmi razem się uczącymi i działającymi podczas misji. A wierność to chyba oczywiste. Sprawdzałem, czy jesteście w stanie stanąć przeciw sobie.

- Racja, ale nie nazywaj mnie Maleńka - warknęłam.

- Na to musisz sobie zasłużyć.

- Proponujesz mi walkę? - prychnęłam.

- Jak już o tym wspomniałaś... to może się skuszę stłuc ci ten zgrabny tyłeczek - schylił się do buta i szybkim ruchem wyjął z niego nóż. Dzięki moim bacznym obserwacjom, kiedy nim rzucił w moją stronę byłam w stanie go uniknąć odchylając się w tył. W tym też momencie zza rogu budynku wyszło kolejnych trzech typa i wraz z naszym rozmówcą ruszyli na nas. 

15 gwiazdek i rozdział w środę. Powodzenia ❤

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz